Cloverfield
USA 2008Scenariusz: Drew Goddard
Reżyseria: Matt Reeves
Pamiętacie może, jak pod sam koniec "Chatki Puchatka" Krzyś pyta misia, co najbardziej lubi? Puchatek odpowiada, że lubi te chwile, kiedy wyobraża sobie, co miłego będzie robił przez cały dzień. Z czego to wynika? Może z faktu, że marzenia są zawsze nieco wyidealizowane. Wszystko jest ładne, wspaniałe, zapadające w pamięć. Kiedy ta rzecz nadchodzi, bywa, że jest istotnie tak wspaniale, jak to sobie wymarzyliśmy, albo i lepiej. I pojawia się taki cichutki głosik, który szepce, że to już zaszło. Tak było w przypadku świetnego filmu "Super 8". Druga opcja - rzeczywistość jest wspaniała, ale nie aż tak, jak mogłaby. Typowym tego przykładem jest "poprzednik" wspomnianego dzieła - "Cloverfield".
Kampanię reklamową filmu noszącego w Polsce idiotyczny tytuł "Projekt: Monster" nie bez powodu uważam za jedną z najlepszych w historii kina. Ona była genialna: szereg niedomówień, pojedynczych, wyrwanych zupełnie z kontekstu scen - to jedyne, o czym mogli dowiedzieć się widzowie niemal do dnia premiery. Do tego dochodził plakat z wizerunkiem Statui Wolności z urwaną głową na tle zgliszcz Nowego Jorku i zupełnie niepasującym do niego tajemniczym napisem "Cloverfield"... było o czym myśleć. Jedni mówili, że to film o duchach, inni - że o inwazji z kosmosu, nie brakowało takich, co widzieli w tym kontynuację pewnych wątków kultowego serialu "Zagubieni". Szkoda, że polski dystrybutor wymyślil ten kretyński Projekt: Monster". Tak totalnie zniszczyć najlepszą kampanię reklamową wszechczasów! Jak tak można?


I wszystko fajnie, tylko że o zaletach filmu przekonujemy się dopiero potem, jak przejdzie nam złość na fabułę. A ta ma dziury wielkości autobusu: bohaterowie idą sobie radośnie w głąb strefy zamkniętej i nikt nie zwraca na nich uwagi. Kiedy ktoś już zwróci, pozwala im iść dalej. Ich zachowanie i teksty są nierzadko idiotyczne - chociaż można to po części wytłumaczyć szokiem wywołanym pojawieniem się potwora. Ale w żaden sposób nie da się wytłumaczyć jednej z najgorszych wpadek w historii kina SF, a związanej ze wspomnianą wcześniej ranną koleżanką, a konkretnie - z raną tejże koleżanki. Nigdy nie uwierzę, że można żyć (nie mówiąc o poruszaniu się) po takich obrażeniach. A jestem z wykształcenia biologiem, więc pewne pojęcie mam.
Niemniej, muszę przyznać, że "Cloverfield" na tle innych filmów o potworach prezentuje się dość oryginalnie. Przez wzgląd na pomysł na samą bestię oraz sposób jej ukazania - oczami kamery "narratora". Wizualnie film cieszy oko. Jeśli więc przymkniemy oko na parę niedociągnięć (i wspomnianą potężną wpadkę), to film może się podobać.
Ja byłem zachwycony Cloverfieldem ze względu na niesamowity tajemniczy klimat grozy. W przypadku Godzilli od razu wiadomo z czym mamy do czynienia i jak z tym walczyć (chociaż bezskutecznie, bo za każdym razem wysyłali na niego te czołgi i samoloty, a on przechodził przez linię obrony jak nóż przez masło).
OdpowiedzUsuń;)
http://fc00.deviantart.net/fs25/i/2009/237/6/3/Godzilla_Vs_Cloverfield_by_starvingzombie.jpg
Mnie się osobiście "Cloverfield" także bardzo podobał i w zasadzie, gdyby nie wspomniana wpadka, to bym go znacznie wyżej ocenił. A sam potwór - wspaniały :)
UsuńCloverfield jest zajebisty. Jest filmem z serii "o kurna, ale wymyślili". Oryginalny, ciekawy, świetnie zrealizowany, a przede wszystkim .... inny
OdpowiedzUsuńa mi przydałby się jakiś ciąg dalszy który wyjaśniłby skąd się ten potwór wziął z kosmosu piekła eksperyment który mocno się popieprzył powinni zrobić cześć 2
OdpowiedzUsuńPewnym wyjaśnieniem jest "Super 8" (podobieństwo stworów jest uderzające, chociaż nie są identyczne). Chociaż pewnie, że przydałoby się coś więcej.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJa za to spotkałem się gdzieś z sugestią, że Cloverfield, to dorosły, zmutowany potwór, który wykluł się z jaja na końcu "Godzilli" Emmericha.
Usuń