Black Mirror
Wielka Brytania 2011-2012Scenariusz: Charlie Brooker
Czarne Lustro to przeciwieństwo magicznego lustra z "Królewny Śnieżki". Nie dowiemy się z niego, kto jest najpiękniejszy w świecie. Ono ukazuje nam, jak nisko upadliśmy i jak nisko upaść jeszcze możemy. Dziękujmy za to mediom - ale przede wszystkim sobie. Nie oszukujmy się - media kształtują nas w tym samym stopniu, w jakim my kształtujemy media. One produkują to, czego my chcemy. Szokują nas, budzą wstręt i obrzydzenie - ale nie byłoby tego, gdybyśmy tego nie chcieli. A chcemy coraz więcej i więcej: więcej przemocy, bluźnierstw, łamania barier, a coraz mniej myślenia i tego, co nazywano człowieczeństwem.
W 2011 Charlie Brooker, brytyjski twórca znany z kontrowersyjnych pomysłów napisał scenariusz do bardzo nietypowego serialu będącego czymś, co mogę nazwać mieszanką dramatu, horroru psychologicznego i niewielkiej domieszki fantastyki. Serial składa się z dwóch sezonów liczących po trzy 45-minutowe odcinki, z których każdy opowiada nieco inną historię. Wszystkie łączy jedna rzecz: życiem ludzi w przedstawionym świecie rządzą media i portale społecznościowe. Serial osadzono w przyszłości odległej czasem o kilka lat, czasem o kilkadziesiąt, ale nie ma wątpliwości, że każdy odcinek ukazuje nam to, co jest tu i teraz.
Pierwsze spojrzenie w Czarne Lustro ukaże nam najpierw premiera Wielkiej Brytanii, który pewnego dnia dowiaduje się, że ktoś porwał pewną nastolatkę. Zginie ona, jeśli o ustalonej godzinie wszystkie telewizje w kraju nie pokażą, jak premier dopuści się stosunku seksualnego ze zwierzęciem. Specjaliści są zgodni: ludzie stają po stronie znanej blogerki i ulubienicy Youtube'a i nalegają, by premier poświęcił swoją godność. Spojrzenie drugie to osadzona w nieco dalszej przyszłości opowieść o ludziach spędzających ogromną większość życia w wirtualnym świecie, nieumiejących już prawie rozmawiać ze sobą. Nie pracują, nie uczą się - przez cały niemal czas oglądają krzykliwe reklamy, teledyski, filmy dozwolone od lat 21, idiotyczne reality-show i grają w brutalne gry. Ale prawie nikomu to nie przeszkadza. Historia trzecia opowiada o grupie przyjaciół, którzy świetnie bawią się rozpamiętując pewne wydarzenia ze swojego życia - umożliwia im to "ziarno", specjalny chip nagrywający wspomnienia w formie filmów, które można odtwarzać na ekranie telewizora. Wspomnienia nie niosą już praktycznie żadnych emocji - można za to świetnie się rozerwać oglądając czyjeś radości, niepowodzenia czy nawet sytuacje intymne jego oczami.
Drugie spojrzenie w Czarne Lustro to kolejne trzy historie. Pierwsza z drugiego sezonu, czyli czwarta, ukazuje kobietę, która rozpacza po śmieci męża, postanawia więc stworzyć sobie jego wirtualną wersję. Rzeczona wersja musi co i raz przypominać, że jest tylko sztucznym tworem, gdyż najwyraźniej ktoś stracił rozeznanie, czym jest rzeczywistość. Opowieść piąta ukazuje polowanie na kobietę, która budzi się w mieszkaniu, nie pamięta kim jest ani co robiła, zanim się tam znalazła. Kiedy wychodzi na zewnątrz, okazuje się, że czeka już na nią kilka uzbrojonych osób. Ich celem jest zadać jej ból i cierpienie - a wszystkiemu przygląda się zafascynowany tłum nagrywający filmy na kamerach i komórkach. Bohaterem ostatniego odcinka jest mężczyzna pracujący jako głos animowanego misia - wulgarnej i chamskiej postaci z kreskówki, którą właśnie z tego powodu wszyscy uwielbiają. Uwielbienie przeradza się w ślepy fanatyzm, kiedy animowany miś nakazuje ludziom bojkotować wybory, gdyż wszyscy politycy kłamią, a poza tym i tak niczego się nie da zrobić, więc po co próbować? Kiedy uwielbiana postać namawia do aktów przemocy, również nikt nie protestuje.
Ascetyczna czołówka budzi pewien niepokój, który towarzyszy przez cały czas trwania odcinka i pozostaje jeszcze długo po tym, jak znikają napisy końcowe. Chciałbym powiedzieć, że opowiedziane historie są jedynie wytworem chorej fantazji scenarzysty, ale nie mogę. Brooker pokazał bowiem stan faktyczny - pokazał, co zrobiły z nami portale społecznościowe, programy o ludziach, co mają talent, reality-show oraz coraz bardziej chamskie i brutalne filmy adresowane rzekomo do dzieci. Zastanówmy się: istniały już programy, w których (czasem uczestnicy byli tego świadomi, czasem nie) namawiano pary, by wymieniły się partnerami, singli - by rozbijali pary, a samotnych mężczyzn - by próbowali poderwać transwestytę. W każdym wypadku pojawiały się pojedyncze głosy, że to chore, niemoralne, nieludzkie - głosy te jednak skutecznie zagłuszały rosnące słupki oglądalności. Nic nie było zbyt obrzydliwe i zbyt bluźniercze, na wszystko znajdowali się widzowie.
Nie inaczej jest z wpływem mediów na ludzi. Od lat wielu mądrzejszych ode mnie zastanawiało się - czy media kształtują ludzi czy odwrotnie? Serial Brookera daje odpowiedź dość jednoznaczną: media są jakie są, gdyż ludzie sami tego chcą. Więcej przemocy, więcej perwersji, więcej bezpardonowego wchodzenia z butami w cudze życie. A jeśli uda się przy okazji komuś zniszczyć życie - tym lepiej. Ludzie jakoś tak mają, że lubią oglądać cudze życiowe porażki, cieszą się widząc łzy rozpaczy i poniżenia. Nie łudźmy się - wiele osób czekałoby z niecierpliwością mogąc zobaczyć upokorzenie znanej postaci, zwłaszcza polityka i żadna prośba ani groźba nie nakłoniłaby ich do wyłączenia telewizora. Wielu ludzi gotowych byłoby na złamanie wszystkich swoich zasad i porzucenie najbliższych w zamian za parę minut sławy w programie wątpliwej reputacji. Wiele osób pali się do tego, by poznać najdrobniejsze szczegóły życia intymnego innych, traktując to jako dobrą rozrywkę. Mnóstwo ludzi nazywa "przyjaciółmi" tych, których nigdy nie widzieli na oczy, a porozumiewali się jedynie za pośrednictwem Facebooka. O tym, że w miejscach wypadków i katastrof gromadzą się tłumy nie po to, by pomagać, ale po to, by filmować, nie trzeba nikogo przekonywać. Wreszcie nikogo chyba nie muszę przekonywać, że młode pokolenie chowane jest w podobnym duchu, między innymi za sprawą bajek, które nie niosą żadnych wartości, są pełne bezsensownej przemocy i zawierają "humor" oparty jedynie na bekaniu, wulgarności, przekleństwach i bezsensownej przemocy. Nie trzeba też przekonywać, że żyjemy w społeczeństwie, które lubi narzekać na istniejący stan rzeczy, ale nie robi absolutnie nic, żeby to zmienić. Wielu chce zniszczyć to, to jest, ale nie ma żadnego pomysłu na budowę nowego. Nie ulega też wątpliwości, że poziom debaty publicznej osiągnął dno ukazane w serialu - przynajmniej w Polsce: miejsce rzeczowych argumentów zajęły wyzwiska i próby ośmieszenia rozmówcy.
"Czarne Lustro" to chyba najbardziej wstrząsający obraz, jaki oglądałem kiedykolwiek na ekranie telewizora. W kilku miejscach surrealistyczny, czasem pewne zjawiska celowo wyolbrzymiono. Jednak obraz społeczeństwa ukazany w serialu jest na tyle sugestywny, że nie pozwala dostrzec ewentualnych wad - po prawdzie po obejrzeniu już pierwszego odcinka nie mogłem patrzeć na swoje odbicie w lustrze i było mi autentycznie wstyd, że swego czasu wszedłem na jakąś stronę internetową czy obejrzałem ten bądź inny filmik nie zastanawiając się po co właściwie tracę w ten sposób czas
"Czarne Lustro" dostaje u mnie bardzo silne "9". Jeden punkt odejmuję za odstający od reszty odcinek pierwszy drugiego sezonu - zbyt melodramatyczny i nietrzymający w napięciu. Niemniej serial jako całość polecam gorąco.
Cieszę się, że Ci się podobało :) W tym serialu każdy odcinek zasługiwałby na oddzielną recenzję, prawda? Albo nawet gruntowną analizę przez psychologów i socjologów...
OdpowiedzUsuńDla mnie bardzo szokujący był ostatni odcinek. A właściwie nie on sam, tylko to co zostało po nim w mojej głowie... Był doskonały jako kulminacja i zakończenie serii, ponieważ można było sobie z łatwością wyobrazić, że to nie przyszłość, a teraźniejszość. Waldo mógłby istnieć teraz, nic nie stoi na przeszkodzie. I ten fakt boleśnie uświadamia, że to, co działo się w poprzednich odcinkach, to nie science-fiction, to jedynie przerysowana wersja tego, co już się w pewnym stopniu dzieje... I dzieje się z każdym dniem coraz bardziej.
To, co działo się w ostatnim odcinku, można obserwować przy okazji każdych wyborów parlamentarnych bądź wystąpienia polityków w telewizji. Niestety, zgadzam się, że ten serial to nie ponura wizja przyszłości, tylko krytyka obecnych czasów.
UsuńPS. Co do pierwszego odcinka to nie była zwykła nastolatka tylko księżniczka WB, ukochana wnuczka królowej ukochana dziewczynka Brytyjskiej gawiedzi. To już robi różnice
OdpowiedzUsuńod premiery odcinka z premierem b w roli glownej uplynelo juz troche czasu..wiec jak ma sie to do rewelacji z wczoraj o premierze wb i swince??zbieg okolicznosci?
OdpowiedzUsuń