The Wraith
USA 1986
Scenariusz i reżyseria: Mike Marvin
Cudowne lata osiemdziesiąte... Zdaniem
wielu muzyka miała przeżywała wtedy swoje najlepsze lata. Gatunki
raczkujące w poprzedniej dekadzie teraz przeżywały rozkwit, inne –
drugą młodość. Rock, new romantic i coś, co niektórzy złośliwie
nazywają „pudel metalem” ze względu na specyficzną fryzurkę
artystów wykonujących ten rodzaj muzyki. Muzyka była tak
różnorodna i żywiołowa, że żaden film dla nastolatków (i nie
tylko) nie mógł się obejść bez solidnej playlisty.
No i oczywiście samochody –
zwłaszcza za oceanem. Kryzys paliwowy dał się solidnie we znaki
Amerykanom, którzy gromadnie przesiadali się ze swoich krążowników
szos do małych, oszczędnych wozidełek (w amerykańskim rozumieniu tamtych lat „mały” i
„oszczędny” samochód oznaczał coś wielkości i oszczędności
polskiego Poloneza). Powoli jednak zaczynała wracać miłość do
czegoś, co w Ameryce nazywa się „muscle cars” - niewielkich,
szybkich, stosunkowo niedrogich samochodów sportowych takich jak
Ford Mustang, którym Bullit ścigał się po ulicach San Francisco.
Amerykanie kochali (i kochają do dzisiaj) takie pojazdy, kojarzą im
się z młodością, wolnością... a także z rzeczą tam dość
popularną: nielegalnymi wyścigami samochodowymi.
Stosownie do zamiłowania młodych
zmieniały się niskobudżetowe filmy klasy „B” - zaliczane do
tej kategorii raczej ze względu na niskich lotów scenariusz niż ze względów budżetowych. Nawet miłośnicy taniej rozrywki
domagali się bowiem pewnego poziomu. Pod wpływem „Gwiezdnych
Wojen” zmieniały się gusta i nie wystarczał już gumowy kostium
potwora. Teraz musiały być lasery i futurystyczna
technologia. A przynajmniej udająca taką. W tym okresie i pod
wpływem takich wymagań powstało wiele filmów klasy „B” dość
specyficznych: były wypełnione muzyką, fantastycznymi pojazdami
lub sprzętem, a także efektami specjalnymi, które dzisiaj
określa się złośliwie jako wykonane w „paincie” - mniej było charakteryzacji, a więcej pseudofuturystycznej techniki oraz różnych efektów świetlnych. W
przeciwieństwie do np. filmów lat 50. mniej było odwołań do
wspólnego działania, zjednoczenia się przeciw wspólnemu wrogowi;
częściej pojawiali się samotni mściciele, którzy wymierzali
sprawiedliwość lub bronili ludzi przed zagrożeniem. Do tego nieco golizny, by odwrócić uwagę od paru niedociągnięć oraz by film lepiej się sprzedał i już.
Dobrym przykładem takiego filmu jest
„Widmo” będące wręcz wcieleniem wszystkich opisanych wcześniej
zasad. Film zalicza się do klasy „B” z racji płytkiej fabuły,
bo budżet był dość wysoki jak na owe czasy (niemal 3 mln
dolarów). Mamy tu samotnego mściciela – chłopaka imieniem Jake,
który został zamordowany przez niejakiego Packarda kierującego
miejscowym gangiem, siejącym postrach w okolicy. Packard obsesyjnie
pożądał dziewczyny Jake'a, dlatego postanowił pozbyć się
konkurenta. Jake jednak powraca w postaci Widma – mściciela w
supersamochodzie, który zaczyna mordować członków gangu podczas
organizowanych przez nich wyścigów.
Fabuła nie zwiastuje dzieła wybitnego
– i tak w istocie jest. Nie da się nawet, jak w wielu produkcjach
klasy „B” lat 50. opowiadać o ukrytych podtekstach i
nawiązaniach do rzeczywistości zimnowojennej. Ten film to proste
kino rozrywkowe. Proste nie znaczy jednak prostackie ani tandetne.
„Widmo” z wielu powodów oparło się zębowi czasu.
Niebagatelny wpływ ma na to genialna muzyka: mamy tutaj spory
repertuar artystów uznawanych dzisiaj za klasyków rocka i innych
gatunków: jest muzyka Bonnie Tyler, Billy'ego Idola, Roberta Palmera
i wielu innych. Za ciekawostkę można uznać fakt, że ich muzyka ,
przynajmniej za oceanem, uważana jest za najlepszą do jazdy
samochodem. Właśnie, samochody... to drugi najmocniejszy punkt
filmu. Nie jestem miłośnikiem czterech kółek, ale na niektóre z
tych pojazdów miło sobie popatrzeć. Szczególnie efektownie
prezentuje się pojazd tytułowego bohatera. Wbrew pozorom nie został
on skonstruowany na potrzeby filmu – jest to tzw. "concept car" firmy Dodge z
1984 roku.
Chyba właśnie ze względu na
samochody i świetną muzykę film nawet dzisiaj wydaje się dość
świeży. Wrażenie to pryska w kilku jedynie momentach. Efekty
specjalne związane głównie z „cudownym” pojawianiem się i
znikaniem samochodu "Widma" wyglądają dzisiaj dość śmiesznie.
Nawet 30 lat temu nie był to szczyt możliwości technicznych.
Czasami chęć użycia futurystycznej technologii ośmiesza ją –
na przykład kiedy bohater trzyma w ręku obwieszoną lampkami bron,
która okazuje się być jednak zwykłą strzelbą. Po co te lampki w
takim razie? Do tego sam pojazd: człowiek myślałby, że taki wóz będzie miał super
osiągi i nie wiadomo jakie wyposażenie, a tymczasem w kilku
momentach widzimy zupełnie normalny pojazd, do którego ktoś
„dokleił” czerwone błyski znamionujące jakąś nieznaną formę
energii. Chyba. Do tego jeszcze spotykana i dzisiaj idiotyczna scena: jedzie ciężarówka, dookoła rozróba, wybuchy, z przyczepy sypie się ładunek, a kierowca niczego nie widzi i jedzie, jakby nic się nie działo.
Niemniej muszę przyznać, że pomimo
tych kilku wpadek film dobrze mi się oglądało. Film doskonale oparł się zębowi czasu, i jak na film kierowany raczej dla nastolatków lat 80. prezentuje całkiem niezły poziom, w tym również dobrą grę aktorów. Aż sam jestem
zaskoczony, że „Widmu” aż 7 punktów na 10 przyznaję. Naprawdę
ten film zasłużył sobie na to. Pewnie więcej go nie obejrzę - ale ten jeden raz zdecydowanie było warto.
Dziwna sprawa. Z setek filmów obejrzanych na vhs, ten mi umknął. Oczywiście, tytuł znam. Fabułę też kojarzę. Doczytałem teraz obsadę. Reżyserowi udało się zebrać niezłą ekipę. Charlie Sheen, Nick Cassavetes, Sherilyn Fenn, Randy Quaid. Po The Wraith. To była ostatnia szansa na Sheen'a w takim filmie. Po "Widmie" zagrał w "Plutonie", więc jego notowania i gaża ostro podskoczyła w Hollywood.
OdpowiedzUsuńZajebisty film.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzęsto właśnie fajne samochody kojarzą się również z fajną muzyką. Dlatego ja także do swojego auta sprawiłem sobie dobrej jakości radio. Bez najmniejszego problemu zamówiłem je z https://pl.aliexpress.com/category/200000387/car-radios.html i nie dość, ze jest wysokiej jakości to jeszcze cena była bardzo przystępna.
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPan T.K. jest chyba trolem powiązanym z Aliexp...
OdpowiedzUsuń