czwartek, 31 października 2013

Push - Matrix bez ducha

Push

Kanada, Wielka Brytania, USA 2009
Scenariusz: David Bourla
Reżyseria: Paul McGuigan


"Matrix", oczywiście tylko i wyłącznie część pierwszą, uważam za film niezwykły, podobnie jak wielu. W moich oczach był kolejnym przypomnieniem, że SF to nie tylko efekty specjalne, ale coś więcej - sposób na przemycenie pytań dotyczących na przykład kondycji Człowieka czy otaczającej rzeczywistości i próba poszukiwania odpowiedzi. Nie każdemu "Matrix" musiał się podobać, ale chyba nikt nie nazwałby tego filmu bezwartościowym.

Powiedzmy sobie szczerze - to nie efekty specjalne (poniekąd świetne) sprawiły, że "Matrix" zajął miejsce na półce z napisem "Kultowe", ale właśnie umiejętne ich połączenie z filozoficznym podtekstem. Gdyby obedrzeć film z tego elementu, zostałaby jedynie efektowna kopanina. Coś jak powstały kilka lat temu "Push" na przykład. Właśnie to jest doskonały przykład na to, czym byłby "Matrix", gdyby postawić na efekty specjalne i otoczkę wizualną, a zaniedbać resztę. Otrzymalibyśmy ładnie zrobiony film akcji z elementami SF, zapadający w pamięć z powodu kilku scen, ale to wszystko. Na półce z napisem "Kultowe" na pewno by się nie znalazł.

"Push" to opowieść o tym, jak to na świecie istnieją sobie ludzie obdarzeni różnymi zdolnościami nadprzyrodzonymi: jedni mają dar telekinezy, inni prekognicji (z nieznanych mi przyczyn uparcie choć błędnie nazywanej jasnowidzeniem), jeszcze inni potrafią krzykną tak, że rozbijają szyby (mózgi zresztą też), mogą też uzdrawiać, zmieniać bądź kasować pamięć. Są też ludzie zdolni wytropić każdego zawsze i wszędzie, i tacy, co potrafią przed wytropieniem uchronić. Jedni żyją w ukryciu, inni przystali na współpracę z rządem.

Bohater imieniem Nick ma dar telekinezy i nie współpracuje z nikim. Po prawdzie to prowadzi żywot niemal menela. Talent odziedziczył po ojcu, którego zamordowali ludzie należący do "Wydziału" - sekretnej (a jakże) jednostki zajmującej się tropieniem i badaniem ludzi ze wspomnianymi zdolnościami. Bohater żyje sobie już jako niemal dorosły, kiedy przybywa do niego dziewczynka, która rysuje to, co ma się stać. Jeden z jej rysunków przedstawia Nicka i ją. Dziewczynka opowiada o tym, że przeznaczeniem naszego bohatera jest znaleźć tajemniczą walizkę, zanim zrobi to "Wydział". Walizka zawiera substancję, która potencjalnie może zwiększyć zdolności nadprzyrodzone, a traf chciał, że jedyną osobą, która przeżyła kurację tą substancją, jest dziewczyna bohatera. Substancją interesują się też inni ludzie obdarzeni dziwnymi mocami, więc Nick i jego nowo poznana przyjaciółka muszą uciekać niemal przed wszystkimi, w tym przed demonicznym szefem "Wydziału".

Film miał być z założenia czymś więcej, niż tylko mieszaniną akcji i SF. Na moje oko twórcy nie tyle nie postarali się, co przedobrzyli, bo chcieli, żeby ich film był wszystkim. Wskazuje na to niby-dramatyczny głos dziewczęcej bohaterki, która na samym początku opowiada o tragicznej sytuacji ludzi z mocami, a także co jakiś czas pojawiające się wtręty o tragicznej przeszłości Nicka i jego dziewczyny. Twórcy bardzo zainspirowali się "Matrixem", bo najwięcej czasu poświęcono czterem postaciom, które mają silny wpływ na rzeczywistość: dwóm paniom widzącym przyszłość oraz szefowi "Wydziału" i ściganej przez niego uciekinierce, którzy z kolei potrafią "wdrukować" komuś nieistniejące wspomnienia. Mam wrażenie, że twórcy "Push" bardzo chcieli pokazać w ten sposób, że ich dzieło jest równie symboliczne i wiele mówiące, co "Matrix", bo tak samo stawia pytania na temat tego, czym jest rzeczywistość i czy można uciec przed przeznaczeniem. Tylko że te wątki pojawiają się często, ale jedynie jako element rywalizacji między obiema stronami. Ostatecznie są tylko dodatkiem do akcji, a nie jej głównym tematem.

Za to kiedy zaczyna się coś dziać, to uwierzcie mi, jest na co popatrzeć. Fakt, że próby uduchowienia filmu sprawiły, że akcja momentami kuleje, a niektóre sceny są dodane chyba tylko po to, by wprowadzić kolejną postać obdarzoną jakąś mocą, ale jest parę momentów, które naprawdę potrafią wbić w fotel. Do takich scen należy pojedynek między głównym protagonistą a asystentem szefa "Wydziału" - obaj mają zdolność telekinezy, więc walka w ich wykonaniu jest naprawdę ciekawa. A już scena samotnej niemal walki wspomnianego asystenta z całą gromadą wrogów to istny majstersztyk. Gdyby takich scen było więcej, to film oceniłbym właśnie jako akcję i w tej kategorii ocenę miałby dość wysoką.

Dodać też muszę, że oryginalnie wypadła jedna rzecz z efektami wizualnymi niezwiązana, chociaż  jest to chyba skutek przeoczenia, niż celowe działanie. Trudno nie zauważyć rodzącego się uczucia między bohaterem a jego małoletnią przyjaciółką - ta bowiem ubiera się i zachowuje nad wiek dorośle (żeby nie powiedzieć wyzywająco), a rodzący się związek przypominał mi nieco to, co widzieliśmy w słynnym "Leonie". Mimo że Nick stara się uwolnić dziewczynę, nietrudno zauważyć, że woli spędzać czas z tą młodszą. Ona zresztą też nie za bardzo znosi obecność "ex" bohatera. Widać wyraźnie, że dziewczyna czuje się samotna, potrzebuje opiekuna i obiektu adoracji, czego symbolem staje się Nick. Wnosi to pewien akcent komediowy i w pewnym sensie psychologiczny muszę przyznać, czego twórcy zapewne nie przewidzieli i nie zamierzali uczynić. Mimo to naprawdę mnie zastanawia, czy to scenarzysta, czy kamerzysta miał skłonności do małoletnich dziewcząt, ponieważ co i raz pojawiają się ujęcia, które mogłyby zostać łatwo uznane za posiadające podtekst erotyczny.

Niestety, jest jak jest. Momentami dłużyzny, prowadzone "na siłę" rozmowy o tym, że nie można uciec przed przeznaczeniem (i tak śmieszny, że aż żałosny sposób ucieczki przed nim) bardzo zaniżają ocenę. Cóż, tak to jest, jak się chce za dużo. Ale i tak 6/10 u mnie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz