środa, 21 sierpnia 2013

Byzantium - jak zmarnować pomysł, pieniądze i czas.

Byzantium


Wielka Brytania, Irlandia, USA 2012
Scenariusz: Moira Buffini
Reżyseria: Neil Jordan

Zdarza się, że film posiada potencjał, który pozostaje niewykorzystany. Czasami na podstawie przeciętnego scenariusza powstaje film kultowy. Częściej zdarza się sytuacja pierwsza, niestety. Takie na przykład "Byzantium": z opisów wnioskowałem, że film będzie może nie czymś na miarę "Wywiadu z wampirem", ale filmem przynajmniej chwytającym za serce, z pięknymi zdjęciami i z ciekawą historią.  W życiu się tak nie pomyliłem.

Z opisu dystrybutora wnioskujemy, że film opowiada historię dwóch wampirzyc. W nadmorskim kurorcie spotykają człowieka oferującego im schronienie w pensjonacie Byzantium. Jedna z wampirzyc, ta młodsza, poznaje śmiertelnie chorego człowieka, któremu wyjawia, kim naprawdę są, a na dodatek - że są prześladowane przez inne wampiry, którym podpadły. Historia brzmi jak coś znanego, ale przynajmniej sugeruje, że film będzie niezły. (Uwaga: w dalszej części będą bezczelnie wstawione szczegóły fabuły, a także niezbyt miłe słowa pod adresem osób mających udział w powstaniu filmu)

Przede wszystkim opis dystrybutora nijak ma się do rzeczywistości. Film składa się w istocie z serii poukładanych chyba na chybił trafił scenek, które ukazują nie dramatyczną, a raczej idiotyczną i żenującą historię wampirzycy i jej córki. Wampirzyce te żyją sobie ponad dwieście lat - i niczego się przez ten czas nie nauczyły oprócz, przepraszam za wyrażenie, zarabiania tyłkiem na ulicy. Jakoś mało inteligentne i zaradne. Ich historia opowiedziana jest przez młodszą wampirzycę, która zdradza wszystko nie tylko wspomnianemu przyjacielowi. Pisze o tym pracę w szkole, która zostaje potraktowana zupełnie poważnie (!) przez kilka osób. Wyobrażam sobie reakcję nauczyciela literatury w takiej sytuacji: rozbawienie - możliwe, zainteresowanie - prawie pewne, jeśli praca jest dobrze napisana. Ale lęk i strach? Czy nawet zaniepokojenie? Wezwanie matki do szkoły? Litości...

Dalej idziemy z obsadą. Mam wrażenie, że wszystkich aktorów dobierano według dwóch kryteriów: umiejętności mówienia cichego i przerywanego oraz przesadnego oddawania emocji, jak w niemych filmach albo w teatrze. Wypowiedzi bohaterów w piśmie wyglądałyby... mniej więcej tak.... jakby po każdych... kilku słowach... trzeba było... wstawić wielokropek... Po kwadransie takich dialogów i narracji można usnąć. Aktorzy, zwłaszcza młodsza z głównych bohaterek, przyjmują przy tym miny godne swoich pobratymców ze "Zmierzchu". Tylko że "Zmierzch" adresowany był do młodszej wiekiem widowni i nie śmiałbym się spodziewać po nim poważnych rozmów o sensie życia. To miał być romans dla młodzieży z wampirami w tle - i tyle. Tutaj ktoś chciał stworzyć chyba film nieco poważniejszy. Poważniejszy jednak w wydaniu twórców "Byzantium" oznacza dialogi rodem z Paolo Coehlo, w której każda niemal wypowiedź jest na siłę niemal wieloznaczna i przepełniona mądrością. Rozmowy bohaterów są przez to kompletnie niewiarygodne i sztuczne. Podobnie ich zachowanie - emocje są przesadne i zupełnie nienaturalne. Dramatyczne i patetyczne gesty dobrze wyglądają w teatrze, gdzie pozwalają widzowi lepiej zrozumieć emocje postaci, ale film to nie teatr i teatralne gesty wyglądają tutaj co najmniej dziwacznie.

Jeśli mowa o sztuczności, to nic nie przebije jednak efektów wizualnych. Spodziewacie się ładnych ujęć? Pięknych scen podkreślających dramaturgię wydarzeń? A może - chociaż to dramat, bo horroru czy grozy tu nie ma za grosz - jakichś interesujących efektów specjalnych? Nic z tych rzeczy. Ujęcia są banalne. Efekty specjalne ograniczone są do wydłużających się paznokci, których jakość wykonania przebija nawet niektóre znane mi produkcje klasy "B" - widać, że są to tipsy, w dodatku źle naklejone i niedobrane kolorystycznie. W kilku momentach jedna z bohaterek zabija ofiarę - znajduje się pod wodospadem, którego woda, na znak dokonanej zbrodni robi się czerwona. Efekt wygląda jak wykonany w programie "paint" przez czwartoklasistę. Nawet ja zrobiłbym to lepiej. Dodam jeszcze kwestię charakteryzacji i strojów: dość powiedzieć, że w pewnym miejscu nie zauważyłem nawet, że akcja po raz kolejny cofnęła się 200 lat wstecz. Tak rażących niedbałości nie widziałem nawet w niektórych pseudohistorycznych produkcjach "made in Hollywood" i to dawniej, bo dzisiaj takich wpadek Amerykanie mają znacznie mniej.

A najgorsze w tym wszystkim jest to, że film jest przerażająco wręcz nudny. Nie ma żadnej akcji, opowiadana przez bohaterkę historia jest rozczłonkowana na kilkanaście odcinków opowiadanych na zasadzie telenoweli (każdego odcinka kolejne pięć minut z życia) i po pewnym czasie widz traci nie tylko zainteresowanie, ale i orientację - kto, kogo i dlaczego. Jeśli do tego dołożę tragiczny styl wypowiedzi bohaterów, to otrzymam najnudniejszy film, jaki oglądałem od wielu lat, a już na pewno najgorszy, na jakim byłem w kinie. Nie rozumiem też zupełnie - skąd porównania do Wywiadu z wampirem"? Dlatego, że w tworzeniu obu filmów brały udział te same osoby? Przykro mi, ale "Byzantium" tak się ma do "Wywiadu z wampirem", jak "Zabójcze ryjówki" do "Odysei Kosmicznej". Kto widział, ten zrozumie. To i tak nie jest dobre porównanie, bo na "Ryjówkach" przynajmniej jest się z czego pośmiać. W "Byzantium" elementów humorystycznych nie ma w ogóle. Nie ma też elementów pogodnych, albo chociaż neutralnych. W tym filmie jest tylko wszechogarniająca beznadzieja i niezwykle sztuczne próby wywołania lęku czy niepokoju. Kompletnie nieudane moim zdaniem, bo filmem grozy "Byzantium" nie jest na pewno. Człowiek ma jedynie chęć potrząsnąć młodszą bohaterką i wrzasnąć na nią, by wzięła się w garść i coś ze sobą zrobiła, zamiast trzymać bez potrzeby maminej spódnicy, co tylko działa jej na szkodę.

Filmowi nadaję więc ocenę bardzo niechętnie przyznawaną. Zawsze mam wrażenie, że czegoś nie zauważyłem, czegoś nie doceniłem. Ale w tym wypadku nie ma takiej możliwości, gdyż żadnych pozytywnych cech nie zauważyłem. "Byzantium" nie daje mi wyboru i staje się pierwszym w historii mojego bloga filmem, który otrzymuje ocenę 1/10. Ten film uważam całkowite nieporozumienie, niewarte ani czasu, ani pieniędzy, ani nerwów. Lepiej już obejrzeć sobie wyśmiewaną na wszelkie sposoby sagę "Zmierzch" - tam przynajmniej zdjęcia i efekty specjalne są niezłe.

2 komentarze:

  1. Nie mam Jordana za jakiegoś wybitnego reżysera. Udał mu się co prawda Wywiad z wampirem, ale chyba niczym innym mnie szczególnie nie zachwycił, a jeśli chodzi o Byzantium to już zwiastuny mnie do niego zraziły. Mam już dość na chwilę obecną tej wampirzej tematyki. A Twoja jedynka chyba zupełnie juz przekreśla jakiekolwiek zainteresowanie tym filmem z mojej strony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daleko mi do uznania się za wyrocznię, ale w tym wypadku potwierdzę, co napisałem. Jeśli na dodatek masz dość tej tematyki, to już zupełnie nie ma sensu, żebyś powielił mój błąd.

      Usuń