Kochaj i rób, co chcesz
Polska 1998Scenariusz: Michał Arabudzki
Reżyseria: Robert Gliński
Do dzisiejszego wpisu natchnęło mnie pewne wydarzenie, którego świadkiem byłem w jednym z wrocławskich klubów. Lokal ten słynie z puszczania szerokiej gamy polskiej muzyki - od klasyki rocka po artystów bardziej współczesnych, w tym również disco polo. I właśnie na godzinny niemal secik disco polo trafili goście przybyli do Wrocławia na Światowe Dni Młodzieży. Byli zachwyceni, mówili, że polska muzyka taneczna jest świetna i lepsza od np. italo disco. Ciekawostka - obcokrajowcy mają o disco polo lepszą opinię niż część Polaków! Zacząłem zastanawiać się, czy faktycznie disco polo zasługuje na złą opinię?
I jakoś tak przypomniał mi się sympatyczny film "Kochaj i rób, co chcesz" z Rafałem Olbrychskim w roli ambitnego artysty, który przekonuje się, że "rozrywkowe" nie zawsze znaczy "złe". Artysta imieniem Sławomir żyje na Suwalszczyźnie, w zabitej dechami wsi, w której bieda aż piszczy. On sam jest utalentowanym organistą, ale jego talentu nikt nie docenia. Zostaje odrzucony przez konserwatywnych egzaminatorów, miejscowi śmieją się z rozrośniętego ego chłopaka. Pewnego razu, trochę pod wpływem szantażu, gra na koncercie piosenkarki, która zaraz po koncercie próbuje go uwieść. Widzi to narzeczona Sławka, która zrywa zaręczyny. Chcąc uniknąć gniewu jej bogatego i wpływowego ojca, ucieka z domu. Trafia do klubu, gdzie spotyka osoby namawiające go, by sam zaczął tworzyć "muzykę do ludzi", jak to określono. Wreszcie Sławek trafia do stolicy, gdzie ostatecznie decyduje się nagrać płytę ze swoimi piosenkami.