piątek, 1 lipca 2016

Centurion - piękno Szkocji z (niemal) historią w tle

Centurion

Wielka Brytania 2010
Scenariusz i reżyseria: Neil Marshall

Są filmy, które odnoszą wielkie sukcesy i wszyscy się w jakimś stopniu zgadzamy, że na to zasługują. Są filmy będące hitami, co do których ja na przykład nigdy w życiu nie zrozumiem ich fenomenu. Tutaj wyrażenie swojego zdania skutkuje zwykle oskarżeniem, że się czegoż z filmu nie zrozumiało. Możliwe, ale z tym "rozumieniem" jest trochę jak z powiedzeniem "co poeta miał na myśli": każdy może mieć na ten temat swoją opinię, więc nie widzę problemu z tym, żeby wyrazić swoją, choćby i niepopularną. Najtrudniejszym przypadkiem jest rozmowa o filmie, który większość ludzi obrzuca błotem, a ja rozpływam się z zachwytu nad nim. Jak go wybronić? Jak przekazać, co mnie w nim zachwyciło? Doskonałym tego przykładem jest brytyjski film kostiumowy "Centurion". 

Film ociera się o tajemnicę IX Legionu z czasów Cesarstwa Rzymskiego. Otóż w II wieku nasze ery, gdy Cesarstwo wkraczało w swój złoty okres, zdarzyła się dziwna rzecz: stacjonujący w prowincji brytyjskiej (w okolicy dzisiejszego pogranicza Szkocji i Anglii) Legion IX po prostu zniknął. W źródłach historycznych jest wielokrotnie wspominany z racji swoich osiągnięć i nagle - kamień w wodę. Owszem, niektórzy historycy są zdania, że legion przeniesiono na tereny Germanii (nad Dunaj), ale dowody są bardzo niepewne. Co się więc stało? Wiemy tylko, że Rzymianie mieli na Wyspach Brytyjskich problemy: Nie dość, że zamieszkujący je Celtowie nie byli ludem spokojnym, to na dodatek musieli radzić sobie z najazdami Piktów z północy. Piktowie byli ludźmi walecznymi, wyjątkowo agresywnymi, nieznającymi litości, a w dodatku doskonale przystosowanymi do chłodnego klimatu i trudnych warunków terenowych. Stosując technikę wojny podjazdowej, zmusili Rzymian do budowy systemu umocnień znanych jako Mur Hadriana oraz wysunięty nieco dalej na północ Mur Antoninusa, które zresztą też tylko częściowo spełniły swoje zadanie.


Akcja filmu dzieje się właśnie tuż przed budową pierwszej ze wspomnianych fortyfikacji. Najpierw widzimy obóz rzymski zaatakowany przez oddział Piktów, którzy biorą do niewoli jego centuriona, Quintusa Diasa. W tym samym czasie Tytus Flawiusz Wirylusz, generał IX Legionu dostaje rozkaz wymarszu - Rzymianie dowiadują się, że wśród Piktów pojawił się wódz, który jednoczy plemiona i gromadzi potężną armię. Do siedziby wroga ma ich poprowadzić niema tropicielka Etain. W drodze legioniści natrafiają na zbiegłego z niewoli Diasa, od którego dowiadują się więcej o taktyce Piktów. Lekceważą jednak jego rady i idą za tropicielką. Etain jednak wciąga legion w zasadzkę. Giną niemal wszyscy legioniści - rzeź przeżywa tylko siódemka, w tym Quintus Dias. Kiedy dowiaduje się on, że ich generał dostał się do niewoli, decyduje się wkraść do obozu wroga i odbić przywódcę. Tropem Rzymian podąża Etain i doborowy oddział Piktów.

Po obejrzeniu tego filmu zacząłem zachodzić w głowę, dlaczego stał się finansową klęską. Żeby nie było - dostrzegłem w nim parę słabych stron. Pierwszą z nich jest potraktowana po macoszemu fabuła. Rajd na tereny wroga, ucieczka z depczącymi po piętach prześladowcami - to już było; co gorsza, tego typu wątek trudno jest podać w formie nowatorskiej. Druga sprawa to zbytnie nagromadzenie wątków, które pojawiają się i znikają: zaginięcie legionu, pojmanie generała, odbicie go, nie bardzo też rozumiem, po co pojawia się sprawa wzięcia do niewoli Diasa na samym początku. Kolejna sprawa to pewne nielogiczności, na przykład to, że legion (to około 4000 ludzi) będący w gotowości bojowej zostaje "nagle" wybity niemal do nogi przez armię wroga, o której wszyscy wiedzieli, że jest blisko. Jak to możliwe, że legioniści dali się zaskoczyć? I gdzie się podziała ta wielka wroga armia, skoro potem siedmioro ocalałych wędruje bez żadnych przeszkód po obcym kraju?

Jednak mocnych stron jest znacznie więcej. Zacznijmy od tego, co ważne w przypadku filmu historycznego, czyli ukazania realiów epoki. Z tego, co mi wiadomo na temat starożytnego Rzymu, dość wiernie oddano warunki życia obozowego. Nawet w okresie pokoju obozu strzegą wartownicy. Ci, którzy aktualnie odpoczywają, oddają się dość brutalnym rozrywkom - jest potwierdzonym faktem, że Rzymianie lubowali się w tego typu zabawach. W kilku momentach widać dobrze oddane umocnienia - rowy, wkopane w ziemię zaostrzone pale, palisadę z regularnie rozmieszczonymi wieżami. Równie starannie oddano zbroje i broń. Te pierwsze są typowe dla swojej epoki, a legioniści posługują się krótkimi mieczami, słynnymi gladiusami. Warto zwrócić uwagę, że jest to jeden z nielicznych filmów ukazujących tarcze rzymskie jako drewniane z metalowymi elementami, a nie całkowicie metalowe, jak sobie czasem wyobrażamy. Godny uwagi jest fakt, że Rzymianie korzystają z elementów wyposażenia typowego dla nieprzyjaciół - legioniści chętnie czerpali ze zwyczajów i osiągnięć ludu, na którego terenie się znaleźli.

Skoro mowa o historii, to muszę przyznać, że twórca całkiem sprytnie i logicznie powiązał ze sobą kilka autentycznych zdarzeń i splótł je z własną wizją. Stajemy się świadkami podjęcia decyzji o zaprzestaniu wysyłania legionów na północ - prawdą jest, że w czasie, w którym osadzono akcję filmu, Rzym nagle podjął decyzję o zaprzestaniu wypadów. W tym samym czasie rozpoczęto budowę muru Hadriana - o przyczynach jego powstania mowa jest również. W obliczu klęski IX Legionu fortyfikacja wydaje się być ochroną pewniejszą niż wysyłanie własnych ludzi. Dowiadujemy się też, dlaczego o IX Legionie zaginął wszelki ślad, a jego zniknięcie nie zostało nigdzie odnotowane.

Nadmienić muszę, że film jest niezwykle brutalny - dużo tutaj mamy rozlewu krwi, obcinanych kończyn... jednak pamiętajmy, że wojna tak właśnie wygląda. Poza tym zabić kogoś bronią białą jest wbrew pozorom trudno, a w dodatku ówcześni ludzie byli bardziej wytrzymali od nas i mogli zdzierżyć naprawdę wiele, zanim opadli z sił. Do tego dochodzi adrenalina i potworny stres, który sprawia, że człowiek staje się mniej wrażliwy na ból i może aktywnie poruszać się nawet ciężko ranny. Dlatego nie uważam tego za wadę, lecz przeciwnie - za element podnoszący wiarygodność filmu. Kolejna sprawa - ukazanie piktyjskich wojowniczek. Plemiona zamieszkujące Wyspy Brytyjskie były jak na owe czasy mocno sfeminizowane i obecność kobiet-tropicielek czy wojowniczek wcale nie musi być dziwna i niewiarygodna.

Największą zaletą filmu są zdjęcia. Większość filmu zajmuje pościg Piktów za ocalałymi z masakry Rzymianami. Przez ten czas możemy podziwiać przecudowne krajobrazy Szkocji i północnej Anglii. Surowe piękno otoczenia podkreśla równie cudowna muzyka, doskonale dopasowana do tego, co dzieje się na ekranie. Nie będę się też czepiał gry aktorów. Olga Kurylenko jako Etain jest moim zdaniem genialna; świetnie wcieliła się w odgrywaną przez siebie postać, na pół dziką, potwornie skrzywdzoną tropicielkę, która żyje tylko żądzą zemsty. Każdy jej gest odkrywa pasję, każde spojrzenie znamionuje ból i gniew. 

Podsumowując - "Centurion" to solidnie wykonany film, który może nie jest arcydziełem, ale jako kino historyczno-przygodowe spisuje się całkiem nieźle. Pod wieloma względami jest bardzo staranny i dobrze zrealizowany, a wady - moim zdaniem - zupełnie nie usprawiedliwiają słabego wyniku w kinach. A może moja wyjątkowo pozytywna ocena wynika z zainteresowania starożytnym Rzymem i słabością do Olgi Kurylenko? Tego nie wykluczam. Co by nie było - uważam, że film ma może i swoje minusy, ale należy uważać, żeby te  minusy nie przesłoniły nam plusów, których jest zdecydowanie więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz