środa, 25 września 2013

Entity - prawie dramatyczny prawie horror

Entity

Wielka Brytania 2012
Scenariusz i reżyseria: Steve Stone


Teorie spiskowe są przeróżne. Jedni wierzą, że nie było lądowania na Księżycu. Inni uważają, że rząd prowadzi nielegalne eksperymenty na ludziach. O ile tę ostatnią hipotezę łatwo obalić, o tyle teorie o spiskach rządowych cieszą się popularnością, gdyż ani dowieść, ani obalić ich nie sposób. Bo jak, skoro sprawa jest tak tajna, że żaden rząd się do niej nie przyzna? I nawet sceptycy zastanawiają się - a nuż jest w tym ziarno prawdy? Zwłaszcza, że kilka doniesień o nielegalnych eksperymentach okazało się prawdą?

Do tej drugiej kategorii należy tajemnica badań nad zdolnościami paranormalnymi:jasnowidzeniem, telekinezą i podobnymi. Istnieje hipoteza, że rządy niektórych krajów poważnie podchodziły do tego zagadnienia. Gdyby bowiem zdolności parapsychiczne były rzeczywistością, dawałyby ogromną przewagę nad wrogiem. Wiadomo też, że np. Rosjanie dość poważnie traktowali doniesienia o ludziach obdarzonych takimi zdolnościami i całkiem serio zajmowali się badaniami nad rzeczami z pogranicza świata fantastyki, np. kryptydami czy UFO.

Film "Entity" nawiązuje do doniesień i takich badaniach. Opowiada o tym, jak w lasach północnej Rosji odnaleziono ciała 34 kobiet i mężczyzn. Nie wiadomo, kim byli i co robili oraz dlaczego ich zamordowano. Służby porządkowe zamknęły śledztwo po trzech latach bezskutecznego poszukiwania rozwiązania zagadki. Trzynaście lat później do lasu trafia grupa młodych ludzi, którzy chcą nakręcić reportaż dotyczący pewnej tajemnicy. W pięcioosobowej grupie znajduje się rosyjski przewodnik, który wie co nieco o okolicy oraz kobieta o zdolnościach medium. Piątka bohaterów trafia w końcu do lasu, a stamtąd do ukrytych w głębi lasu zabudowań. Wewnątrz znajdują ślady wskazujące na to, że dokonywano tu zabiegów medycznych na ludziach podobnych do ich medium. Doznają też silnego wrażenia, że nie są w ośrodku sami.

Film na samym początku ma zadatek na całkiem solidny horror. Potencjał niestety nie został wykorzystany. Przede wszystkim za sprawą zaniku napięcia w pierwszych minutach. Początkowo film zapowiada się na paradokument, jednak szybko okazuje się, że sceny "dokumentalne" są przeplatane "zwykłymi". Paradokumentów powstało w ostatnich latach sporo i teoretycznie jeszcze jeden nie jest potrzebny, ale takie połączenie sprawia wrażenie, że ktoś nie przemyślał dokładnie koncepcji filmu. Kolejna rzecz: początkowo akcja rozwija się zwyczajnie: bohaterowie szykują się, jadą do lasu, potem nagle (na samym początku) mamy nieco przedłużającą się scenę z medium w roli głównej. Przez tę scenę wszystko nagle staje się jasne: wiadomo, co będzie dalej i kto będzie zagrażać bohaterom. W ten sposób nawet późniejsze sceny kręcone w opuszczonym budynku, które teoretycznie powinny przyprawiać o dreszcze i nerwowe obgryzanie paznokci, nie robią już takiego wrażenia. W filmie są też pewne dłużyzny w postaci rozmów o niczym czy kręcenia się po labiryncie korytarzy. Te ostatnie również mogłyby trzymać w napięciu, gdyby nie to, że są naprawdę zbyt długie. W dodatku, na skutek niezbyt fortunnego zabiegu twórców polegającego na wprowadzeniu nasilającego się wycia za każdym razem, gdy coś ma się stać, widz nie ma szans być przestraszony i dokładnie wie, kiedy pojawi się... coś.

Film ma jednak dwie dobre strony. Pierwszą rzeczą są zdjęcia, które powinny zadowolić zwłaszcza miłośników "urban exploration": ośrodek badawczy, przynajmniej w pierwszych scenach, sprawia wrażenie wyjątkowo ponurego i niebezpiecznego miejsca. Kilka ujęć na ślady krwi, łóżek z pasami i  można wręcz wyczuć nieprzyjemną aurę tego miejsca. Druga pozytywna rzecz to gra aktorów. Rzadko zdarza się, żeby w "paradokumencie" postacie zachowywały się naturalnie i, że tak powiem, rozsądnie. Tutaj na szczęście tego błędu udało się uniknąć: na przykład bohaterowie nie idą bezsensownie tam, gdzie słychać jakieś hałasy, tylko przeciwnie, raczej takiego miejsca unikają. Z drugiej strony nie histeryzują i potrafią zachować zimną krew (przynajmniej do pewnego momentu) - dzięki temu wzrasta ich wiarygodność jako doświadczonych miłośników miejsc tajemniczych.


Korzystnie oceniam też wątek dramatyczny. Widz może się łatwo zorientować, że rosyjski przewodnik bohaterów coś wie, ale to ukrywa, a także - że czegoś w tym ośrodku szuka. Później dowiadujemy się oczywiście, jaką skrywa tajemnicę. Wątek ten, mający zadatki na dość banalny, został jednak opowiedziany w taki sposób, że widz zaczyna mu współczuć. Rozumie też, dlaczego chciał odwiedzić to miejsce, choć oznaczać to może nawet śmierć. Niestety, trzy zalety to za mało, by zapobiec uczuciu znudzenia, jakie pojawia się podczas oglądania tego filmu. "Entity" nie trzyma w napięciu niemal wcale - a w moich oczach to najgorsza rzecz, jaka może spotkać horror. Oceniłbym go nisko, gdyby nie fakt, że film ten całkiem dobrze sprawia się jako dramat. Ostatecznie daję mu 6 punktów na 10.

PS. Ja rozumiem, że polskim dystrybutorom zdarzają się wpadki - ale czy naprawdę tak trudno jest przetłumaczyć tytuł złożony z jednego słowa?

3 komentarze:

  1. Gdzie znajdujesz takie filmy? Nigdy o nim słyszałam i już pewnie nie usłyszę, niestraszny horror to melodramat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nie pomyślisz, że robię sobie z Ciebie żarty, bo wygląda to tak: wchodzę sobie na fora filmowe i szukam najniżej ocenianych filmów z kategorii SF :) Lubię filmy fantastyczne ocierające się o kicz i żenadę, dlatego trafiam na takie rzeczy. Wiele jest faktycznie nędznych, ale są i perełki.

      Usuń
    2. Hmm, widać każdy ma jakieś fanaberie i dziwactwa :) Ale mi to pasuje, dzięki temu mogę się od Ciebie dowiedzieć co warto obejrzeć, a co nie.

      Usuń