How to Train Your Dragon
USA 2010Scenariusz: Peter Tolan, Adam Goldberg, Cessida Cowell
Reżyseria: Peter Hastings
Na podstawie powieści "How to Train Your Dragon" autorstwa Cessidy Cowell
W tej chwili siedzę, objadam się truskawkami, ale - o dziwo - nie mogę doczekać się końca weekendu. Wszystko dlatego, że w poniedziałek idę do kina na drugą odsłonę przygód skandynawskiego chłopaka, który lata sobie na smoku. W pierwszej części zakochałem się bez reszty - mam nadzieję, że druga utrzyma poziom. I tak sobie pomyślałem, że zanim obejrzę drugą część (i opiszę oczywiście), to o pierwszej też powinienem parę słów napisać.
Najpierw może parę słów o tym, skąd w ogóle wziął się ten film. Mam wrażenie, że pojawienie się grafiki komputerowej w filmach przyczyniło się do zwiększenia nacisku na atrakcyjną fabułę. Nie dziwię się - taka technika kręcenie filmów kosztuje, a nikt nie chce ryzykować wydania milionów na darmo. Skutkiem tego tworzy się takie scenariusze, które będą podobać się i widzom młodym, i tym starszym - chociaż z innych powodów i dzięki innym elementom filmu. Jednak "krytycy" (nie tylko animacji komputerowej, ale współczesnego kina w ogóle) w jednym mają rację: problemem jest ograniczona liczba w pełni oryginalnych scenariuszy, jakie można stworzyć. Na szczęście istnieje bogate źródło pomysłów - książki. Oczywiście nie wszystkie, ale takie, które mają w sobie to "coś": są intrygujące, wciągają, obiecują możliwość stworzenia atrakcyjnego wizualnie świata oraz poruszają tematy "na czasie".
Jedną z najciekawszych i bardziej oryginalnych autorek książek dla młodzieży jest angielka Cassida Cowell, najbardziej znana z serii "Jak wytresować sobie smoka" opowiadającej o przygodach młodego Wikinga, mieszkańca wioski od wieków walczącej ze smokami, któremu udaje się zaprzyjaźnić z odwiecznym wrogiem. Seria stała się popularna z paru powodów, z których najważniejsze to sama obecność smoków, specyficzny humor, bohater - pomysłowy, choć początkowo nieudacznik - a także aspekt proekologiczny. Czytelnik w przejrzysty sposób jest uświadamiany o pewnej prawdzie - że "szkodliwe" i "niebezpieczne" gatunki są takimi często z naszej winy, ale ich wytępienie groziłoby niewyobrażalną katastrofą. To tak jak ze żmiją zygzakowatą: niby jadowita, niby niebezpieczna, ale żmije zżerają tyle różnych myszy, nornic i innych szkodników upraw, że korzyści z istnienia żmij są znacznie większe, niż ewentualne szkody przez nie spowodowane. Zwłaszcza, że żmija nie niepokojona nie ukąsi.
Książki te zostały zauważone przez scenarzystów zza oceanu, którzy postanowili przenieść pierwszą z serii na ekran. Tym sposobem mogliśmy kilka lat temu obejrzeć film "Jak wytresować smoka". Dowiadujemy się z niego, jak doszło do tego, że mieszkańcy pewnej skandynawskiej wioski zaczęli mieszkać ze smokami. Narratorem jest główny bohater filmu imieniem Czkawka (ponoć dziwne imiona mają odpędzać demony). Jest synem wodza wioski regularnie napadanej przez smoki. Walka ze smokiem, a szczególnie zabicie go, jest powodem do dumy i chwały. Jednak Czkawka jest młodzieńcem bystrym, ale nieco niezdarnym, dlatego swoim współbraciom raczej przeszkadza niż pomaga. Podczas jednego z napadów smoków Czkawka postanawia skorzystać z urządzenia, które skonstruował - i przypadkiem trafia najbardziej tajemniczego i groźnego smoka - Nocną Furię. Jednak w sukces nikt mu nie wierzy. Rankiem Czkawka udaje się w miejsce, gdzie leży trafiony smok - okazuje się, że smok ma się dobrze, a chłopak nie ma serca zabić rannego zwierzęcia. Z czasem zaczyna zaprzyjaźniać się ze smokiem i przekonuje się, że wszystko, czego uczono go o smokach przez całe życie, jest kłamstwem. Teraz musi tylko przekonać całą wioskę, że smoki nie muszą być zagrożeniem, ale mogą stać się cennymi sprzymierzeńcami.
Film ten jest w moich oczach najlepszym dowodem, że najlepsze lata dla filmów animowanych dopiero nadeszły. Fabuła jest niby prosta, ale podana w sposób atrakcyjny i skłaniający do myślenia. Przyczynia się do tego przede wszystkim ekologiczny wątek. I jak to bywa w przyrodzie - nic tu nie jest czarno-białe. Smoki są niewątpliwie groźnymi drapieżnikami, zdolnymi do wyrządzania ogromnych zniszczeń - nic dziwnego, że mieszkańcy wioski zbroją się i walczą z nimi. Trzeba sporo uporu i silnej woli, żeby pokonać niechęć do nich. W dodatku w znacznej większości - powiedzmy sobie szczerze - nie są zbyt urodziwe. Z drugiej strony dowiadujemy się, że smoki nie wyrządzają zniszczeń, jeśli się ich nie sprowokuje, a poza tym są one inteligentne i towarzyskie.
Najlepszym tego przykładem jest Nocna Furia - smok "upolowany" przez Czkawkę. Jego związek z chłopcem jest symboliczny - człowiek i zwierzę stają się sobie nawzajem niezbędni. Jest to związek nieco wymuszony, ale korzystny dla obu stron i przynoszący im wiele radości. Okazuje się też, że odpowiednio traktowany smok nie jest groźny - trzeba było tylko poznać jego zwyczaje, zachowanie, psychikę i już.
Psychika smoków jest w moich oczach tym elementem, który zadecydował o atrakcyjności filmu. Scenarzyści poszli za pomysłem autorki książek, która postanowiła opisać smoki nie jako gadopodobne bestie, lecz nadała im inteligencję. W związku z tym przedstawiła je jako większe wersje najpiękniejszych, najinteligentniejszych i najdoskonalszych zwierząt, jakie istnieją - kotów. Mroczna Furia zachowuje się jak przerośnięty kotek właśnie. Widać to po sposobie, w jaki układa się do snu, jak daje się dotykać i głaskać, jak się bawi biegając za plamką światła lub biega i poznaje nowe miejsca. Taki sposób przedstawienia smoków ma swój sens: koty, podobnie jak filmowe smoki, są stworzeniami bardzo inteligentnymi i niezależnymi, mogą uszkodzić, jak się je skrzywdzi, ale w zamian za dobre traktowanie odwdzięczają się bezwzględnym oddaniem i miłością. Czy może istnieć lepszy wzór?
"Jak wytresować smoka" to film atrakcyjny również pod względem szeroko pojętego wykonania. Postacie ludzi nie są może bardzo realistyczne, ale to nie razi, bo podkreśla walory fizyczne Wikingów - ostatecznie są groźnymi wojownikami, więc muszą być potężni, prawda? Smoki poruszają się jak żywe, ich ruchy są płynne - najlepiej a jeśli komuś chciałoby się bawić w stopklatki, to może zobaczyć jak cudownie falują ich skrzydła na wietrze. Większość smoków z nich nie jest zbyt piękna, mają mnóstwo kolców i innych dziwnych narośli, ale jakoś są w swojej szpetocie sympatyczne. Tylko Mroczna Furia jest wyjątkiem: różni się od innych smoków, jest ładniejsza, z fizjonomii przypomina raczej kota niż jaszczurkę. Na temat strojów się nie wypowiem, gdyż nie za bardzo znam się na tej stronie kultury Wikingów, ale na pewno nieźle ukazano ich okręty oraz technologię - zaawansowaną jak na tamte czasy.
Do tego dochodzi muzyka. Ścieżka dźwiękowa tego filmu jest piękna; w każdym niemal utworze słychać instrumenty tradycyjne, typowe dla muzyki dawnej. Niektóre utwory ocierają się o "elektro-medieval", czyli cudowne połączenie współczesnych instrumentów i dawnych melodii. Ścieżka dźwiękowa filmu została doceniona przez publiczność i krytykę, otrzymała masę nagród - w moich oczach w pełni zasłużonych. Względem warstwy dźwiękowej filmów jestem dość wymagający i naprawdę muszę powiedzieć, że w żadnej animacji, tradycyjnej czy komputerowej, nie słyszałem jeszcze lepszej muzyki. W tym miejscu pozwolę sobie na odrobinę patriotyzmu lokalnego. Fragmenty pierwszego utworu filmu pt. "This is Berk" zostały użyte jako tło dźwiękowe jednego z pokazów wrocławskiej Fontanny Multimedialnej. Właśnie za sprawą tego utworu pokaz pod tytułem "Cztery żywioły" uważany jest za najbardziej żywy i poruszający.
"Jak wytresować smoka" to piękny film, z ciekawą i oryginalną fabułą oraz mądrym przesłaniem, a przy tym bardzo atrakcyjnie wykonany i momentami wzruszający. Takie połączenie to rzadkość w filmach animowanych. Jak już wiemy, na ekranizacji pierwszej części serii się nie skończyło i mam nadzieję, że część druga utrzyma poziom.
i ma też swą wersje serialową na CN nawet niezłą :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa i przyjemna w czytaniu recenzja.Czekam na recenzję części drugiej :]
OdpowiedzUsuń