środa, 14 sierpnia 2013

Drużyna Pierścienia - marzenie o Władcy Pierścieni

The Lord of the Rings: The Fellowship of the Ring

Nowa Zelandia, USA 2001
Scenariusz: Peter Jackson, Fran Walsh, Philippa Boyens
Reżyseria: Peter Jackson


Niedawno miałem okazję toczyć rozmowę, która zaczęła się od "Hobbita", a skończyła na "Władcy Pierścieni". O ile w początkowym stadium się zgadzaliśmy, o tyle w późniejszym - już nie. Mój rozmówca twierdził, że ekranizacja największego dzieła Tolkiena jest nieudana. Ja mam na ten temat inne zdanie.

Na początek informuję, że tak, zdaję sobie sprawę, iż ekranizacja "Władcy Pierścieni" odbiega od oryginału. Pewne wątki pominięto, inne przeinaczono. Jednak nie ma tutaj tak karygodnych błędów, jak w nieszczęsnym "Hobbicie", gdzie totalnie pomieszano nawet stopnie pokrewieństwa między bohaterami i większość treści się zachowała. Poza tym, filmowy "Władca Pierścieni" zachęcił trochę ludzi do przeczytania powieści, a to już sukces. Wydaje mi się, że większość przeinaczeń we "Władcy..." wynika z faktu, że Jackson chciał ukazać dzieje członków wyprawy z zachowaniem jedności czasu, co w miarę się udało.

Informuję też, że ja także zaliczam się do fanów mistrza Tolkiena i spostrzegłem wiele elementów odbiegających od powieści. Jednak uważam, że dokładna ekranizacja "Władcy Pierścieni" nie byłaby możliwa - przede wszystkim musiałoby powstać chyba z 6 filmów, a nie 3. Po drugie - to, co dobrze się czyta, niekoniecznie dobrze by się oglądało. Inni twórcy wzięli sobie do serca tę zasadę i chwała im za to - dzięki temu słynny "Blade Runner" stał się filmem kultowym. Gdyby miał być wierną ekranizacją, dostalibyśmy film dość okrutny, ponury i - powiedzmy sobie szczerze - mało porywający. A przecież powieść jest genialna. Dlatego opisując "Władcę Pierścieni" nie będę skupiał się na tym, czego nie ma czy co zostało zmienione, tylko na tym, co jest. Po kolei, w miarę możliwości. Pewnie część rzeczy opuszczę - cóż, o ekranizacji "Władcy Pierścieni" możnaby napisać książkę. Logiczne, że coś mogę pominąć z braku miejsca.

Shire
To jedno z najlepszych moim zdaniem urzeczywistnień elementów powieści. Na ekranie widzimy Shire jako odpowiednik sielskiej wsi angielskiej. Klimat jest łagodny, a krajobraz cudowny, mimo że kraik obsiedli pracowici hobbici. Sieją tam, budują domy, jednak wszystko w taki sposób, że nie czynią żadnych zupełnie spustoszeń w przyrodzie. Przeciwnie, na pierwszy rzut oka trudno uwierzyć, że taki ładny krajobraz nie powstał naturalnie. Podoba mi się też przedstawienie samych hobbitów. Miał to być lud raczej prosty,  lubiący ubierać się na żółto i zielono, o twarzach raczej poczciwych niż pięknych. Tak jest też w filmie. Wyjątkiem jest oczywiście Frodo i Bilbo, ale to postacie symboliczne, hobbici inni, niż wszyscy. Skoro lubują się w przygodach i podróżach - to czy nie mogą też być szczuplejsi i ubierać się nieco inaczej? Nie mam zastrzeżeń.

Pierścień
Jest w zasadzie jednym z głównych bohaterów powieści i filmu, a Jackson zrobił wszystko, by widz zdawał sobie z tego sprawę. Pierścień Jedyny nie jest zwykłą ozdobą, o której jedynie się mówi. Poświęcono mu wiele ujęć, często jego sylwetka wypełnia cały ekran, a kiedy tylko ukazuje się, akcja ulega lekkiemu chociaż spowolnieniu, uwaga wszystkich skupia się na Jedynym - wszystko to sprawia, że widz niemal namacalnie czuje potęgę i moc płynące z Pierścienia. Muszę też pochwalić twórców za efekt zmiany scenerii podczas gdy Frodo korzysta z Pierścienia - ostry, ale lekko rozwiewający się obraz sprawia wrażenie nierealnego, ale jednocześnie widać, że dzięki niemu bohater widzi rzeczy takimi, jakimi są naprawdę. Tym sposobem drobnymi zabiegami sprawiono, że Pierścień zyskuje w oczach widza należny szacunek.

Barad-Dur i Oko Saurona
W powieści nie ma zawartego opisu najpotężniejszej twierdzy Mordoru, twórcy mogli więc popuścić wodze fantazji. Stworzyli miejsce, które wygląda jak spotworniała wersja zamków przeróżnych tyranów z filmów fantasy: jest mroczna, ponura i groźna. Mimo że pojawia się krótko, to jednak na ujęciach widać dziesiątki machin obronnych i setki orków krzątających się po blankach. Barad-Dur wydaje się być twierdzą nie do zdobycia nawet dla największej armii - chyba jedynie głód byłby w stanie pokonać armię orków. Tylko że pozostaje jeszcze władca twierdzy... Oko Saurona stało się elementem rozpoznawalnym w tym samym chyba stopniu, co film. Z powieści wiemy, że Sauron nigdy już nie przyjął postaci, która nie przerażałaby ludzi, a postać ukazana w filmie budzi grozę, nawet kiedy pojawia się tylko na chwilę. Prowokuje do szukania odpowiedzi na pytanie: jak pokonać istotę tak potężną, niemającą ciała, która nie potrzebuje odpoczynku, widzi wszystko i stale czuwa?

Czarni Jeźdźcy
Mieli siać grozę samym pojawieniem się - i faktycznie tak jest. Nigdy nie zapomnę pisków całkiem już dużych dzieci podczas ich pierwszego pojawienia się. Scena, kiedy wyjeżdżają z Minas Morgul, jest jedną z najlepszych w filmie moim zdaniem - złowrogie, niepowstrzymane anioły zagłady, w podartych, wiekowych szatach. Nawet ich konie sprawiają wrażenie demonicznych: na zbliżeniach widać ich dziwne, czerwone oczy i zmasakrowane kopyta. Co prawda z powieści wynika, że jeździli na zwykłych koniach, ale myślę, że Mistrz byłby zadowolony z efektu.

Rivendell
Wiem oczywiście, że to nie Arwerna zawiozła Froda do siedziby Elronda. Jednak film ma swoje prawa, a jednym z nich jest brzytwa Ockhama: nie należy mnożyć bytów ponad miarę. Zastąpienie Glorfindela Arwerną wynikało zapewne z tego, a także z rozwinięcia wątku miłosnego Arwerny i Aragorna, który w powieści odgrywa marginalną rolę. Po prawdzie, scena ucieczki przed Nazgulami zyskała dzięki temu więcej dramatyzmu. I piękna przy okazji. Samo Rivendell - wspaniałe. Widać wciąż wyczuwalną chwałę jego mieszkańców, ale jednocześnie mury są puste - mieszkańców jest coraz mniej. Nawet zanim bohaterowie wspomną cokolwiek na ten temat, widz wyczuwa, że mija epoka świetności elfów.

Moria
Tutaj też nie mam się czego przyczepić. Opisy w powieści są dość enigmatyczne, więc Jackson mógł zaszaleć - i zrobił to po mojemu w pięknym stylu. Mamy majestatyczne kolumny głównej sali, bezkresną przepaść pod mostem, niebotyczne hale sztolni... a przy tym wszystkim idealnie dopasowana muzyka. I jeszcze wyobrażenie orków żyjących w Morii, a różniących się wyraźnie od swoich "naziemnych" pobratymców: ciemniejsze, długowłose, wielkookie i zaopatrzone w broń i zbroje, których kształt przypomina ognie otaczające Balroga. Przemarsz przez Morię to moja ulubiona scena z filmu.

Lorien
Tutaj trochę gorzej. Pomijając drobne różnice z powieścią (mówiłem, że nie na tym się zamierzam skupić), to Lorien jest ukazane ledwie w paru ujęciach i zbyt wiele nie widać. Jednak wizyta w Lorien jest dobrym przykładem na to, co by było, gdyby "Władcę..." filmować z większą zgodnością z powieścią. Wielu widzów uważało tę scenę za niepotrzebnie długą - a przecież w powieści zajmuje więcej miejsca! To, co wyszło znakomicie Mistrzowi jako fragment powieści, niekoniecznie musi dobrze się oglądać - niestety.

To w zasadzie tyle na temat części pierwszej. Jak wspomniałem, pierwsza część jest stosunkowo wierną ekranizacją (stosunkowo podkreślam) i te elementy, które ewentualnie zmieniono, może wyszły na złe "Drużynie Pierścienia" jako ekranizacji, ale na dobre - jako niezależnemu dziełu. Dlatego ocena 9/10 wydaje mi się w pełni zasłużona.

3 komentarze:

  1. Władca Pierścieni to jedna z tych serii, których fenomenu nie rozumiem :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Są ludzie, którzy nie czytali książki - ci są zachwyceni przynajmniej wizualną stroną filmu, a sama historia też ich porywa. Z kolei miłośnicy powieści często objeżdżali film za to, że od powieści zbytnio odstaje, ale znów - strona wizualna zwykle zachwyca. Ale jeśli pytasz o serię "książkową" - to mogę zaraz napisać wykład ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "to mogę zaraz napisać wykład ;)"

      W sumie spoko by było jakbyś jakiś wykład strzelił, bo ja też za bardzo nie rozumiem fenomenu. Pamiętam, przeczytałem pierwszą część, tuż przed pierwszym filmem i wtedy ogólnie myślałem, że jest zajebiście, ale potem przeczytałem dwie następne i stwierdziłem, że cały potencjał został zmarnowany i nawet mi się nie chciało do kina iść na filmy - Two Towers i Return of the King obejrzałem później, od niechcenia, na jakimś tvn-ie.

      Usuń