piątek, 16 sierpnia 2013

Dwie Wieże - wierność powieści zarzucona w imię dramaturgii

The Lord of the Rings: The Two Towers

Nowa Zelandia, USA 2002
Scenariusz: Peter Jackson, Fran Walsh, Philippa Boyens, Stephen Sinclair
Reżyseria: Peter Jackson

"Dwie Wieże" to chyba najbardziej zmieniona - względem literackiego pierwowzoru - część trylogii "Władca Pierścieni". Dzieje się tak, jak mniemam, z jednej przyczyny: otóż wydarzenia opisane w "Dwóch Wieżach" dzieją się w różnym czasie, a Jacksonowi najwyraźniej zależało na zachowaniu, w miarę możliwości, jedności czasu. Musiał więc w jakiś sposób wypełnić czas potrzebny Frodowi i Samowi na dotarcie do Minas Morgul, gdyż walka z Pajęczycą miała miejsce praktycznie w tym samym czasie, co oblężenie Minas Tirith - w powieści opisane przecież w kolejnym tomie! Jako ekranizacja film jest więc, co tu dużo mówić, straszny. Jednak, pozwolę sobie na powtórzenie pewnej myśli: co wyszło na złe ekranizacji, wyszło na dobre filmowi. W filmie pojawiają się sceny, których w powieści rzecz jasna nie ma, ale dodają pewnego dramatyzmu i sprawiają, że film po prostu dobrze się ogląda.

Edoras
Kolejna kraina odwiedzana przez bohaterów wzorowana była na dawnych plemionach gockich, ale mnie kojarzyła się zawsze z przedchrześcijańską Polską: kraj ten zamieszkują ludzie "mądrzy, choć niewykształceni, niepiśmienni, ale znający wiele opowieści". Faktycznie, Rohan jest krajem zamieszkanym przez ludzi prostych, ich budowle są równie nieskomplikowane, choć i tak budzą podziw swoją wielkością - zwłaszcza biorąc pod uwagę, że są z drewna i słomy. Takie domy zresztą wcale nie są takie złe - drewniane ściany i pokryty strzechą dach doskonale chronią przez upałami latem, przed mrozem zimą, a przed deszczem przez cały rok. Armia Rohanu również sprawia wrażenie jakby nieco prymitywnej - za to dobrze zorganizowanej i walecznej do szaleństwa. Pominięto tylko jeden aspekt - rohirrimowie byli ponoć doskonałymi łucznikami konnymi, a tu tego nie widać.

Armia Sarumana
Najpierw może parę słów o Orthanku: budowla faktycznie, jak w powieści, sprawia wrażenie mniejszej wersji Barad-Dur, co nie znaczy, że sama z siebie nie jest majestatyczna. Emanuje potęgą i dostojeństwem. Ciekawe jest to, że jej surowe kształty pasują i do lasów, które otaczały Orthank wcześniej, i do kopalń, które nastały później. A armia Sarumana? Tak jak i u Tolkiena, widać, że Saruman wybiegł mocno naprzód i był zwolennikiem innowacji. Jego armia jest, że tak powiem, najlepiej wyszkolona i uzbrojona. Uruk-hai mają identyczne uzbrojenie, solidne zbroje płytowe, a jedyną ich słabością może być brak bardziej urozmaiconego i dostosowanego do okoliczności sprzętu oblężniczego. Ale można przyjąć, że Saruman spodziewał się, że z Rohanem łatwo sobie poradzi, a w zanadrzu miał kolejne plany. W każdym razie - pozostaje się cieszyć, że uruk-hai nie było zbyt wielu, bo wojna mogłaby się potoczyć inaczej.

Ithilien
Spotkanie hobbitów z oddziałem Faramira wypadło nadzwyczaj korzystnie - mimo nieścisłości z powieścią. Przede wszystkim za sprawą pojawienia się mumakili. Powieść traktuje je jako ogromne słonie, których dzisiejsi krewniacy są dalekim cieniem ich potęgi - Jackson troszkę zaszalał i chwała mi za to, bo bestie są cudowne - groźne i piękne jednocześnie. I faktycznie dzisiejsze słonie przy nich to jak domowy kotek przy tygrysie szablozębnym.

Bitwa o Helmowy Jar
Na początek muszę wspomnieć o scenie, która wielu fanów twórczości Tolkiena doprowadziła do białej gorączki - a mianowicie o udział elfów w tej bitwie. Wiemy, że w powieści tego nie ma. Ale w filmie jest i wypada doskonale. Wejście elfów do twierdzy to świetnie nakręcona i ładna scena, która przy okazji pozwala powiedzieć parę słów o armii elfów. Widać, że istoty te żyją w pewnej izolacji, gdyż ich uzbrojenie i wyposażenie jest typowe dla czasów pokoju: efektowne, wywierające wrażenie, ale jednak w praktyce chyba trochę przestarzałe i niezbyt skuteczne biorąc pod uwagę fakt, że orkowie zadają im wielkie straty bez większych szkód. Widać też, że elfy znakomicie radzą sobie z łukiem, ale walka wręcz wychodzi im gorzej. Z obsadą twierdzy Jackson nieco przesadził - Tolkien napisał co prawda, że wielu obrońców liczyło zbyt dużo lub zbyt mało lat, ale wygląda na to, że Aragorn, Gimli i Legolas to jedyni w pełni sprawni wojownicy w twierdzy. Cóż, film ma swoje prawa... przynajmniej sama bitwa wygląda efektownie.

Entowie
Spodziewam się, że fani Tolkiena będą życzyć mi śmierci za te słowa, ale entowie to jedyna chyba rzecz, której zmiana względem literackiego pierwowzoru wyszła na korzyść. W powieści entowie opisani byli jako bardzo duzi ludzie, których zarost i strój upodabniało do drzew - w filmie natomiast mamy praktycznie chodzące drzewa. Efekt jest piorunujący - w powieści entowie byli częścią lasu, w filmie są lasem. Entowie stali się przez to majestatyczni i dostojni, znacznie różniący się od ludzi, ale przecież niekoniecznie dla nich groźni, jeśli się ich nie niepokoi. Ich związek z lasem i dziką przyrodą jest tym bardziej zrozumiały i widoczny. Różnice z powieścią dotyczące przebiegu wiecu również oceniam na korzyść - widz niezaznajomiony z powieścią lepiej zrozumie rolę hobbitów w zachęceniu entów do opowiedzenia się po stronie ludzi i wzięcia udziału w wojnie. A przy okazji - za najlepszą scenę w tym filmie uważam właśnie wymarsz entów na Isengard.

Osgiliath
Ten wątek rozjuszył do białości wielu fanów - nie dziwię się. Wiemy dobrze, że Faramir nie poddał się wpływowi Pierścienia, chociaż może było blisko. O ile same ujęcia Osgiliath są starannie dopracowane (jak się przyjrzeć, to w paru ujęciach widać orków budujących już jakieś machiny na drugim brzegu), to jednak Jackson dopuścił się pewnego absurdu: otóż scena z Frodem niemalże podającym Pierścień jednemu z Nazguli nie ma racji bytu - przecież Sauron dowiedziałby się, gdzie jest pierścień i gdzie należy szczególnie starannie przeszukiwać drogi! A on nic nie zrobił. Albo ten Nazgul był nieuważny, albo nie wiedział, co Frodo trzyma w ręku - w co mi się nie chce wierzyć. W każdym razie - wątek z Osgiliath jest moim zdaniem wyłącznie wspomnianym "wypełniaczem" mającym na celu "opóźnienie" dotarcia bohaterów do granic Mordoru.

Jako ekranizacja, "Dwie wieże" są stanowczo najbardziej odbiegającym od powieści częścią trylogii. Niektóre wątki pominięto, inne wymyślono od podstaw, a ich obecność czasami budzi wątpliwości. Jednak film jako całość broni się i jeśli oceni się go sprawiedliwie jako film, a nie ekranizację, to chyba może się podobać. Mnie się w każdym razie podoba. Pomijając wątek przeniesienia Froda do Osgiliath. Jednak film jako niezależna produkcja broni się znakomicie. Część drugą, podobnie jak pierwszą, oceniam na 9/10.

4 komentarze:

  1. "wierność powieści zarzucona w imię dramaturgii"

    Jackson to chyba nie ma specjalnie skrupułów przed takimi zabiegami. Pamiętam w pierwszej części chyba trochę rozbudował postać Boromira, żeby droga, którą przechodzi podczas seansu bardziej za serce chwytała. Z tego co pamiętam (a mogę słabo pamiętać, bo książkę już dawno czytałem), to w książce, to on był takim potężnym wojownikiem, który był w drużynie, bo interesował go ten pierścień. No i ten pierścień opanował jego umysł i pod koniec przy tych wodospadach chciał go odebrać hobbitom i zanieść swojemu ojcu, ale się zreflektował i ocalił tych dwóch młodszych hobbitów przed orkami. A filmie to było pokazane, że on się zakumplował z tymi hobbitami - uczył ich szermierki itd. - tak że to bardziej wyglądało tak, że on zwalczył wpływ pierścienia poprzez honor i przyjaźń, i że tak ogólnie, to spoko koleś z niego był.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie do końca. Widać było, że Boromir parę razy mocno walczył ze sobą, żeby tego pierścienia sobie nie przywłaszczyć, a Aragorn oka z niego nie spuszczał.

      Usuń
  2. Nietrzymanie się kurczowo tekstu powieści podczas ekranizacji "Dwóch Wież" dała efekt w postaci dobrego filmu. Dzięki temu otrzymaliśmy obraz nie do końca zgodny z książką, ale za to dynamiczny i efektowny. Niestety w przypadku "Hobbita" ten sam zabieg moim zdaniem nie sprawdził się. Oglądając najnowszy film Jacksona miałem czasem wrażenie że wątki dodawane są na "siłę" i służą tylko i wyłącznie rozwleczeniu filmu na 3y części. Efekt końcowy mimo że nie jest zły to odstaje od trylogii "Władcy Pierścieni",a "Dwóch Wież" w szczególności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, że "Dwie Wieże" są bardzo dobrym wizualnie filmem. A co do oceny "Hobbita" - w pełni się zgadzam. W dodatku pomylono tam zupełnie pokrewieństwo niektórych postaci i ich historię. I krasnoludy są jakieś takie mało krasnoludzie.

      Usuń