piątek, 23 sierpnia 2013

Europa Report - raport jak prawdziwy

Europa Report

USA 2013
Scenariusz: Philip Gelatt
Reżyseria: Sebastian Cordero

Pod koniec lat 90. bezzałogowa sonda Galileo dotarła do jednego z księżyców Jowisza - Europy. Badania wykazały, że pod lodem pokrywającym księżyc mogą znajdować się oceany. W podobnych warunkach powstało życie na Ziemi - można więc zadać sobie pytanie, czy jakieś formy życia, choćby i bardzo prymitywne, nie powstały i tam? Film "Europa Report" to próba odpowiedzi na pytanie, jak mogłaby wyglądać misja załogowa na inne ciało niebieskie, a także poszukiwania życia pozaziemskiego.

Film nawiązuje do opisanej misji. Na początku dowiadujemy się o odkryciu na Europie przez bezzałogowe sondy wody, podziemnego oceanu, a także (co jest już wymysłem scenarzysty) umieszczonego pod lodem źródła ciepła. Wskazywałoby to na obecność kominów geotermalnych - miejsc, w których woda byłaby ogrzewana przez ciepło docierające z wnętrza Europy. Dlatego agencje kosmiczne jednoczą wysiłki w celu wysłania załogowej misji na ten księżyc. Początkowo wszystko idzie zgodnie z planem - potem jednak zaczynają się problemy... jednak statek dociera na miejsce. Załoga rozpoczyna badania. Zanim jeszcze uzyskane zostaną jakiekolwiek wyniki, niektórzy zaczynają mieć przeczucie, że coś na księżycu ich obserwuje.

"Europa Report" nakręcony jest w formie zmontowanych fragmentów nagrań kamer umieszczonych na statku oraz urywków kronik nagranych przed startem i po ukazanych w filmie wydarzeniach. Trzeba przyznać, że twórcy postarali się, by przydać swemu dziełu jak najwięcej autentyczności: nie ma "przypadkowego" użycia ręcznej kamery przez kogoś z załogi (jakże częsty zabieg, by pokazać coś intrygującego) - jeśli jeden z bohaterów mówi, że coś widział, ale kamera tego nie nagrała, to widz również tego nie zobaczy. Kamery nie zmieniają położenia, w rogu ekranu mamy zawsze wyświetloną informację, która z nich aktualnie nadaje. Obraz czasami psuje się lub faluje. Widać też czasami efekt prześwietlenia spowodowany przez świecące wprost na kamerę Słońce lub światło odbite od lodu. W świecie rzeczywistym też tak się dzieje.

Obok tego wielką zaletą filmu jest też bardzo wysoki stopień realizmu. Statek "Europa 1" zbudowany jest z użyciem znanej nam technologii - począwszy od napędu, a skończywszy na utworzeniu grawitacji przez wirujące wokół osi moduły mieszkalne. Spacery kosmiczne, operacje startu i lądowania nie odbywają się w cudowny sposób, lecz wymagają odpowiednich przygotowań i są dość czasochłonne. Nie ma też cudownie rozchodzącego się dźwięku w próżni czy nagłych ruchów statku w kosmosie - w przestrzeni kosmicznej panuje próżnia, więc o żadnym dźwięku nie ma mowy, a ruchy statku są płynne i powolne - jak w "Odysei Kosmicznej" - tylko bez tej pięknej muzyki. Nie chcę opowiadać szczegółów fabuły, dodam więc tylko, że samo badanie obecności życia również jest ukazane realnie - zamiast cudów typu "odkryliśmy ogromne drzewo albo nieznane zwierzę", mamy długie, mozolne szukanie śladów.

Równie realnie ukazani są bohaterowie. Wzorowani na współczesnych astronautach posiadają odpowiednie wyszkolenie i specjalizację. Nie są supermenami znającymi się na wszystkim: inżynier umie naprawić statek, ale nie za bardzo umie pilotować, z kolei pilot nie bawi się urządzeniami do analizy próbek gruntu. Przebywając na statku, wykonując jedynie rutynowe czynności, rozmawiają o niczym, żartują i dokuczają sobie nawzajem. Z drugiej strony, kiedy przychodzi co do czego, są profesjonalistami, którzy nie pozwalają, by emocje czy strach zapanował nad wyszkolonymi odruchami i robią, co do nich należy. Muszę tu zauważyć pewną ważną, a często pomijaną rzecz: otóż aktorzy odgrywający role astronautów nie mają żadnego makijażu (przynajmniej taki jest widoczny efekt). To logiczne - na statkach kosmicznych są ostre ograniczenia masy użytecznej, zużycia wody, harmonogram użycia łazienek itp. Skutkiem tego wyglądają nie jak aktorzy grający kosmonautów, tylko jak kosmonauci właśnie.

To, co zwiększa realizm filmu, sprawia jednak, że film nie jest zapadającym w pamięć dziełem. Przede wszystkim - dla współczesnego widza, przyzwyczajonego raczej do filmów takich jak "Star Trek" czy "Gwiezdne Wojny", "Europa Report" będzie zbyt statyczny i pozbawiony akcji. Spodziewam się, że wiele osób nie doceni wysiłku włożonego w uczynienie filmu realistycznym i narzekać będzie na nudę oraz monotonię. Mimo że trudno spodziewać się braku monotonii w misji trwającej 22 miesiące. Jedna rzecz też nie daje mi spokoju: czy naprawdę taka misja byłaby załogowa? Skoro na razie człowiek nie stanął nawet na Marsie - czy wysyłanoby aż 6 osób w podróż znacznie dłuższą i bardziej niebezpieczną? A może raczej zainwestowanoby w misję bezzałogową - związaną ze znacznie mniejszym ryzykiem, o kosztach nie wspominając? Sporą wadą filmu jest też fakt, że mniej miejsca zajmuje poszukiwanie życia pozaziemskiego, a więcej - problemy interpersonalne oraz walka z psującymi się urządzeniami. Zdaję sobie sprawę, że w rzeczywistości drobne naprawy pochłaniałyby więcej czasu niż same badania, ale mimo wszystko... można było chyba wybrać te ciekawsze fragmenty nagrań?

Biorąc pod uwagę wszystko powyższe, trudno mi "Europa Report" jednoznacznie ocenić. Z jednej strony powinienem ocenić film bardzo wysoko za realistyczne ukazanie misji załogowej na inne ciało niebieskie. Z drugiej strony - pewne elementy sprawiają, że film pozostawia niedosyt. Ostatecznie dam mu jednak te 7 punktów na 10. Polecam go zwłaszcza ludziom interesującym się astronautyką: jeśli marzycie o podróżach w kosmos, to tak właśnie one wyglądają.

2 komentarze:

  1. Film bardzo mi się spodobał. Też zwróciłem uwagę na brak makijażu, sposób nagrywania czy parę innych rzeczy, jednak nie daje mi spokoju to, jak astronauci nie byli przygotowani na wszystko. Jeśli się leci na taką misję, to trzeba być przygotowanym zarówno na zastanie wesołego miasteczka zielonych ludków bawiących się w berka jak i kompletne nic i sondę, która z powodu awarii zaczęła wysyłać sygnały o podziemnym źródle i ciepła i płynnej wodzie. Jednak zbyt trudną sytuacją wydawała się utrata komunikacji z Ziemią. Co powinno się wtedy robić powinno być bardzo dokładnie przewidziane przed lotem.

    No i wysyłanie misji załogowej ma sens, ale jeśli wie się o czymś więcej niż tylko płynna woda i źródło ciepła. Jakiś wysłany łazik, z którym się coś stało, ale wysłał bardzo ciekawe dane mógłby łatwo naprawić tę dziurę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz całkowitą rację. Jedyne wytłumaczenie, jakie przychodzi mi do głowy, to fakt, że misja miała być bezzałogowa i nagle przerobili ją na załogową, skutkiem czego z wieloma elementami się pospieszyli. Mogli też wykorzystać doświadczenia z lotu na Księżyc zapominając, że ta podróż potrwa dłużej. NASA niestety nieomylne nie jest i różne przeoczenia im się zdarzały. Ale i tak - wysyłanie misji załogowej przez kilkoma innymi sondami to niepoważne.

      Usuń