piątek, 11 lipca 2014

Zodiak - na tropie mordercy

Zodiac

USA 2007
Scenariusz: James Vanderbilt
Rezyseria: David Fincher

Jedną z najlepszych w życiu książek o tematyce kryminalnej, jakie miałem w rękach, był "Potwór z Florencji" Douglasa Prestona i Maria Speziego. Książka ta składa się z dwóch części: pierwsza z nich to opowieść o słynnym w swoim czasie mordercy, który zabijał młode pary w okolicach Florencji. Druga część jest relacją dziennikarskiego śledztwa, jakie prowadzili autorzy chcący na własną rękę odkryć tożsamość mordercy (do dziś zresztą nieznaną z całą pewnością). Może trudno w to uwierzyć, ale znacznie ciekawszą i trzymającą w napięciu była właśnie część druga.

Nietrudno zrozumieć, dlaczego. Pierwsza część jest opisem, jakich wiele można znaleźć na stronach internetowych. Druga zaś jest drobiazgowym zapisem rozmów, wywiadów, spotkań, czasem nawet bardzo niebezpiecznych. Oczami autorów obserwujemy coraz bardziej rozpaczliwe działania włoskiej policji, dla której sprawa "Il Monstro" stała się plamą na honorze. Dość powiedzieć, że do sprawy zatrudniono... wróżkę. Wszystko na nic - oskarżenia wniesiono, ale karę poniosły przypadkowe osoby. Pisarze natomiast mogli stosować metody dla policji niedostępne: chodzić po barach, mieszkaniach, wypytywać ludzi, czasem nawet zapłacić za informację. Dzięki temu dowiedzieli się, że... po prostu radzę przeczytać książkę.


Książka jest niezwykła, ale z mojego punktu widzenia najbardziej godni podziwu są jednak sami autorzy, którzy poszukiwali prawdy nierzadko z narażeniem życia, a na pewno zdrowia - głównie psychicznego. Preston wspomina na kartach książki wielokrotnie, jak wiele nerwów i sił kosztowało go czytanie opisów zbrodni oraz oglądanie zdjęć. Pomyślałem sobie, że sfilmowanie takiej książki byłoby niezwykle trudne: jak w wiarygodny sposób pokazać emocje, uczucia autora prowadzącego śledztwo? Jak sprawić, by widz poczuł, jak wielką cenę autor płaci za odkrycie prawdy i zrozumiał, że prowadzenie dochodzenia w sprawie tak odrażającej grozi niemalże obłędem? Do tego policja, która ponosiła klęskę za klęską chce zapomnieć o sprawie, zamieść ją pod dywan i z tego powodu nie dość, że chwyta się najbardziej idiotyczny teorii, to w dodatku utrudnia śledztwo naszym samozwańczym detektywom.

I wreszcie film taki powstał. Opowiada o innej, równie tragicznej i wstrząsającej historii. Otóż w latach 60. i 70. w San Francisco dokonano serii brutalnych morderstw. Jednocześnie do kilku gazet zaczęły przychodzić listy napisane dziwnym szyfrem, opatrzone charakterystycznym znakiem i podpisane "Zodiak". Opisywał w nich między innymi szczegóły morderstw i przyczyny, dla których ich dokonał. Policji nigdy nie udało się schwytać autora listów ani sprawcy morderstw, nie ustalono też, czy jest to ta sama osoba. Ostatecznie śledztwo zamknięto, rodziny ofiar nie doczekały się schwytania zabójcy. Zatrzymano kilka osób, jednak żadnej z nich niczego nie udowodniono i wszystkie wyszły na wolność. Czy wśród nich był prawdziwy morderca, tego już nigdy się nie dowiemy.

Twórcy filmu przygotowali się do realizacji dzieła bardzo starannie. Przez półtora roku studiowali zapiski i szczegóły dochodzenia zapisane bądź zapamiętane przez uczestników tamtych wydarzeń. Aby zwiększyć dramatyzm i wiarygodność filmu, ukazali wątek dwóch konkurencyjnych śledztw prowadzonych niezależnie przez policjanta Paula Avery'ego oraz dziennikarza Roberta Graysmitha. Panowie ci stosują w śledztwie inne metody i osiągają inne wyniki. Sposób działania Avery'ego (w tej roli drugi w moich oczach najlepszy aktor świata, czyli Robert Downey Jr.) jest niecodzienny jak na stróża prawa. Policjant jest starym wyjadaczem, który wie, że tradycyjne policyjne metody nie zawsze działają. Zna prawa ulicy i według nich żyje. Jednak nigdy nie przekracza granicy i zawsze żyje zgodnie z prawem. Ma doświadczenie i wie, ile może kosztować go mozolne śledztwo, dlatego nie boi się powiedzieć "dość" w momencie, gdy czuje, że sprawa zaczyna go przerastać.

Przeciwieństwem policjanta jest Graysmith. W momencie rozpoczęcia śledztwa dziennikarz jest jeszcze młody. Ma doświadczenie, ale nigdy nie znalazł "wybuchowego" tematu. Sprawa Zodiaka jest dla niego szansą na niebywały sukces w dziennikarskim świecie - poświęca się jej więc bez reszty. Prowadzi śledztwo w sposób bardziej nachalny niż Avery, jednak trudno nie przyznać, że jego metody są bardziej skuteczne. Dzięki temu to on, a nie kalifornijska policja, zbliża się do rozwiązania zagadki Zodiaka, to on właśnie ma największe szanse na ustalenie tożsamości zbrodniarza i autora tajemniczych listów.

Mimo to Graysmith nie zyskuje sympatii w moich oczach. Jest przykładem człowieka, który idzie do celu po trupach. Nie waha się przed niczym, łamie własne zasady etyczne. Sprawa staje się całym jego życiem, a śledztwo przeradza się w obsesję. On sam oczywiście tego nawet nie zauważa. Nie widzi też, że za sprawą jego poświęcenia się "tematowi" cierpią jego najbliżsi, dla których nie znajduje odrobiny czasu. Do tego dochodzi fakt, że Graysmith istotnie zbliża się do prawdziwego mordercy, a to wiąże się ze śmiertelnym zagrożeniem dla niego i jego żony - ale to go również nie obchodzi. Trudno też powiedzieć, że działa w dobrej wierze - nie interesuje go sprawiedliwość, a jedynie znalezienie i opisanie tematu na pierwszą stronę.

Przede wszystkim jednak "Zodiak" to świetny i trzymający w napięciu kryminał. Mimo że film jest bardzo długi, nie nuży ani przez chwilę. Polowanie na zabójcę, podsycane w dodatku rywalizacją dziennikarzy z policją, wciąga i na swój niezdrowy sposób fascynuje. Swego czasu czytałem o sprawie i wiem, jak bardzo wstrząsnęła ona Ameryką. Wiem też, że sprawa stała się poważną zadrą na honorze dla kalifornijskiej policji, zwłaszcza ze względu na listy, za pomocą których Zodiak porozumiewał się z mediami. Film ukazuje to napięcie doskonale - atmosfera stopniowo gęstnieje, bohaterowie robią się coraz bardziej spięci, zaczynają reagować nerwowo na każde słowo. Swoje dokłada odczuwalna przez cały film groza. Co ważne, udało się to osiągnąć bez potrzeby uciekania się do krwawych scen czy pokazywania zdjęć z miejsc zbrodni. Zamiast tego widzimy reakcję ofiar na widok zbliżającego się mordercy oraz obrzydzenie policjantów, kiedy oglądają fotografie - i to w zupełności wystarczy.

"Zodiak" jest świetnym kryminałem, mistrzowsko nakręconym i jednym z najlepszych, jakie oglądałem. Przynajmniej w kategorii filmów opartych na faktach. Jest też dobrym przykładem na to, jak trudną sztuką jest stworzenie filmu - praca, jaką jego twórcy włożyli w powstanie dzieła, była momentami iście mordercza. Ale efekt finalny jest perfekcyjny. Nie zaskakuje więc fakt, że film wzbudził zachwyt dziennikarzy zajmujących się kinem oraz krytyków - za to zaskakuje nikłe zainteresowanie publiczności. Może odstraszył ludzi czas trwania filmu, a może po prostu fakt, że sprawa została nierozwiązania, a wszyscy w pewnym stopniu oczekujemy, że zwycięży sprawiedliwość?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz