sobota, 14 marca 2015

Kolonia - horror zmian klimatycznych

The Colony

Kanada 2013
Scenariusz: Jeff Renfoe, Patrick Tarr, Pascal Trottier
Reżyseria: Jeff Renfoe



Jakoś ostatnio mam szczęście do survival-horrorów z fantastyką w tle. Niestety tego typu filmy mają jedną wadę: bardzo podobny scenariusz. Mamy jakąś grupę ludzi odcięta od świata, która staje w obliczu strasznego zagrożenia. W tej grupie jest dwoje szlachetnych (z których jeden dowodzi) i jakiś zły. Potem dobry przywódca ginie, zły przejmuje władzę i poprzez bezmyślne działania doprowadza grupę na skraj wymarcia, od czego ratuje ją ten drugi dobry.

Spośród kilku tego typu filmów na wyróżnienie zasługuje w moich oczach tylko jeden, a mianowicie „Kolonia”. Film ten jest młodziutki, ma parę miesięcy zaledwie. W Polsce zauważyło go może paru widzów – w sumie nic dziwnego, bo powiedzmy sobie szczerze – wybitna produkcja to to nie jest. Budżet raczej niski, fabułą się nie wyróżnia, akcja wciąga raczej średnio. Jednak „Kolonia” jakoś się broni z dwóch zasadniczych powodów: wspomniany schemat jest tutaj dodatkiem dla innego wątku, a ponadto mamy tutaj ciekawe nawiązanie do problemu globalnego ocieplenia i prób jego rozwiązania.


„Kolonia” to bardzo nieciekawy scenariusz przyszłości – prawdopodobnie raczej niedalekiej. Na całym świecie panuje wieczna zima, niebo zasnuwa gruba warstwa chmur, a resztki ludzi żyją w podziemnych schronach. Przed laty aktywiści różnych organizacji domagali się stanowczych decyzji w sprawie globalnego ocieplenia. Nie zważając na ostrzeżenia i wątpliwości doprowadzili w końcu do budowy wież meteorologicznych, których zadaniem miało być ochłodzenie atmosfery. Jednak – jak można było się spodziewać – przedobrzono i wieże sprowadziły na Ziemię wieczną zimę. Teraz ludzie gnieżdżą się pod ziemią, żywią się resztami puszkowane żywności z dawnych czasów oraz roślinami i zwierzętami, które z trudem udało im się wyhodować.

Samej zagłady nie widzimy – opowiada nam o tym jeden z bohaterów, mieszkaniec Kolonii 7. Jest zaufanym człowiekiem przywódcy kolonii, za to znienawidzonym przez żądnego krwi i władzy osobnika będącego kimś w rodzaju szefa straży. Pewnego dnia cała trójka dowiaduje się o sygnale alarmowym z sąsiedniej Kolonii 5. Jej mieszkańcy dowiedzieli się o ludziach, którzy znają sposób na wyłączenie wież. Jednak dotarcie do nich nie będzie proste – Kolonia 5 została bowiem zaatakowana przez oszalałych z głodu kanibali.

Największy problem tego filmu jest taki, że twórcy chcieli go chyba uczynić zbyt dobrym i złożonym, lecz żaden z wątków nie został rozbudowany na tyle, by uczynić „Kolonię” filmem będącym czymś więcej niż survival-horrorem. Mamy tu wątek fantastycznonaukowy w postaci nieudolnej próbie zapobieżenia globalnemu ociepleniu, czego skutki są jednak od tego zjawiska jeszcze gorsze. Mamy wątek dramatyczny, a nawet kilka: przede wszystkim możemy obserwować stosunki wśród ludzi żyjących z konieczności w maleńkiej grupie, skazanych na znoszenie siebie nawzajem niezależnie od różnic charakterów. Widzimy, jak w sytuacjach ekstremalnych milcząca większość gotowa jest znosić wszelkie wynaturzenia i godzi się ze stopniową utratą człowieczeństwa, uważając to za możliwą do zaakceptowania cenę za przetrwanie, nawet jeśli oznacza to tylko bezczynną i skazaną na klęskę wegetację. Mamy też wreszcie typowo niemal zarysowany wątek o grupie ludzi, którzy przypadkiem odnajdują sposób na uratowanie świata. Jest też obraz społeczeństwa po katastrofie. Wszystko dobrze, tylko że…

Tylko że tego jest za dużo. Film trwa raptem półtorej godziny, a wątków, jak widać, próbowano upchnąć sporo. Niestety skutkiem tego żaden z nich nie zostaje odpowiednio rozwinięty. Ostatecznie wszystko to ustępuje wspomnianym kanibalom. Film, który zapowiadał się jako przyzwoite dramat SF z apokalipsą w tle zamienił się w horror zbudowany za zasadzie „nieliczna grupka ocalałych przeciwko oszalałym zombie”. Dobrze chociaż, że obok tego pojawia się też regularnie wątek wież klimatycznych. Mimo braków „Kolonia” potrafi skłonić do zastanowienia się na temat etycznych granic rozwoju technologii oraz globalnego ocieplenia i zmianach klimatu. Temperatura rośnie czy pozostaje stała? A jeśli tak, to jest to sprawka człowieka czy nie? A jeśli jest, to czy powinniśmy coś z tym zrobić? Ale jeśli zrobimy tak, że będzie chłodniej, to co to oznacza – może skutki tego będą opłakane… Szkoda, że wątek ten nie został trochę bardziej rozbudowany, ale dobre i to, co dostajemy.

Muszę natomiast zwrócić uwagę na to, że film, jakkolwiek niezbyt wysokobudżetowy i praktycznie pozbawiony efektów specjalnych, prezentuje się całkiem efektownie właśnie. Godne uwagi są wieże klimatyczne - naprawdę imponujące, beznamiętnie wykonujących swoje zadanie, milczący świadkowie klęski człowieka w walce z naturą. Akcja toczy się głównie w piwnicach i podziemnych tunelach – klaustrofobiczne wnętrza w połączeniu z ascetycznym wyposażeniem i plątaninami kabli zasilających wywołują wrażenie obcości i futurystycznej technologii, mimo że w praktyce jej nie ma. Muszę też zwrócić uwagę na grę aktorów i charakteryzację. Wszystkie postacie w filmie faktycznie wyglądają na mieszkańców podziemi – chudzi, bladzi, zaniedbani i brudni - a rany nie goją się na nich w sposób cudowny, jak to często w podobnych filmach bywa.

„Kolonię” ocenię ostatecznie jako film przeciętny. Szkoda, bo miała szanse na stanie się może nie wielkim przebojem, ale przynajmniej filmem przyzwoitym. Jest przeciętny jako horror, jako dramat i jako SF. Jedynie jako film prośrodowiskowy się sprawdza – czy na pewno mamy prawo zastanawiać się, jak zapobiegać tym czy innym zmianom klimatycznym? Może to, co zrobimy, będzie jeszcze gorsze? Takie myśli pojawiają się jednak dopiero, gdy człowiek za wszelką cenę próbuje przekonać siebie, że warto było obejrzeć ten film.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz