The Colony
Kanada 2013Scenariusz: Jeff Renfoe, Patrick Tarr, Pascal Trottier
Reżyseria: Jeff Renfoe
Jakoś
ostatnio mam szczęście do survival-horrorów z fantastyką w tle. Niestety tego typu
filmy mają jedną wadę: bardzo podobny scenariusz. Mamy jakąś grupę ludzi
odcięta od świata, która staje w obliczu strasznego zagrożenia. W tej grupie
jest dwoje szlachetnych (z których jeden dowodzi) i jakiś zły. Potem dobry
przywódca ginie, zły przejmuje władzę i poprzez bezmyślne działania doprowadza
grupę na skraj wymarcia, od czego ratuje ją ten drugi dobry.
Spośród
kilku tego typu filmów na wyróżnienie zasługuje w moich oczach tylko jeden, a
mianowicie „Kolonia”. Film ten jest młodziutki, ma parę miesięcy zaledwie. W
Polsce zauważyło go może paru widzów – w sumie nic dziwnego, bo powiedzmy sobie
szczerze – wybitna produkcja to to nie jest. Budżet raczej niski, fabułą się
nie wyróżnia, akcja wciąga raczej średnio. Jednak „Kolonia” jakoś się broni z
dwóch zasadniczych powodów: wspomniany schemat jest tutaj dodatkiem dla innego
wątku, a ponadto mamy tutaj ciekawe nawiązanie do problemu globalnego
ocieplenia i prób jego rozwiązania.
„Kolonia”
to bardzo nieciekawy scenariusz przyszłości – prawdopodobnie raczej
niedalekiej. Na całym świecie panuje wieczna zima, niebo zasnuwa gruba warstwa
chmur, a resztki ludzi żyją w podziemnych schronach. Przed laty aktywiści różnych
organizacji domagali się stanowczych decyzji w sprawie globalnego ocieplenia.
Nie zważając na ostrzeżenia i wątpliwości doprowadzili w końcu do budowy wież
meteorologicznych, których zadaniem miało być ochłodzenie atmosfery. Jednak –
jak można było się spodziewać – przedobrzono i wieże sprowadziły na Ziemię
wieczną zimę. Teraz ludzie gnieżdżą się pod ziemią, żywią się resztami
puszkowane żywności z dawnych czasów oraz roślinami i zwierzętami, które z
trudem udało im się wyhodować.
Samej
zagłady nie widzimy – opowiada nam o tym jeden z bohaterów, mieszkaniec Kolonii
7. Jest zaufanym człowiekiem przywódcy kolonii, za to znienawidzonym przez
żądnego krwi i władzy osobnika będącego kimś w rodzaju szefa straży. Pewnego
dnia cała trójka dowiaduje się o sygnale alarmowym z sąsiedniej Kolonii 5. Jej mieszkańcy
dowiedzieli się o ludziach, którzy znają sposób na wyłączenie wież. Jednak dotarcie
do nich nie będzie proste – Kolonia 5 została bowiem zaatakowana przez oszalałych
z głodu kanibali.
Największy
problem tego filmu jest taki, że twórcy chcieli go chyba uczynić zbyt dobrym i
złożonym, lecz żaden z wątków nie został rozbudowany na tyle, by uczynić „Kolonię”
filmem będącym czymś więcej niż survival-horrorem. Mamy tu wątek
fantastycznonaukowy w postaci nieudolnej próbie zapobieżenia globalnemu ociepleniu,
czego skutki są jednak od tego zjawiska jeszcze gorsze. Mamy wątek dramatyczny,
a nawet kilka: przede wszystkim możemy obserwować stosunki wśród ludzi żyjących
z konieczności w maleńkiej grupie, skazanych na znoszenie siebie nawzajem
niezależnie od różnic charakterów. Widzimy, jak w sytuacjach ekstremalnych milcząca
większość gotowa jest znosić wszelkie wynaturzenia i godzi się ze stopniową utratą
człowieczeństwa, uważając to za możliwą do zaakceptowania cenę za przetrwanie,
nawet jeśli oznacza to tylko bezczynną i skazaną na klęskę wegetację. Mamy też
wreszcie typowo niemal zarysowany wątek o grupie ludzi, którzy przypadkiem
odnajdują sposób na uratowanie świata. Jest też obraz społeczeństwa po
katastrofie. Wszystko dobrze, tylko że…
Tylko
że tego jest za dużo. Film trwa raptem półtorej godziny, a wątków, jak widać,
próbowano upchnąć sporo. Niestety skutkiem tego żaden z nich nie zostaje
odpowiednio rozwinięty. Ostatecznie wszystko to ustępuje wspomnianym kanibalom.
Film, który zapowiadał się jako przyzwoite dramat SF z apokalipsą w tle
zamienił się w horror zbudowany za zasadzie „nieliczna grupka ocalałych przeciwko
oszalałym zombie”. Dobrze chociaż, że obok tego pojawia się też regularnie
wątek wież klimatycznych. Mimo braków „Kolonia” potrafi skłonić do zastanowienia
się na temat etycznych granic rozwoju technologii oraz globalnego ocieplenia i
zmianach klimatu. Temperatura rośnie czy pozostaje stała? A jeśli tak, to jest
to sprawka człowieka czy nie? A jeśli jest, to czy powinniśmy coś z tym zrobić?
Ale jeśli zrobimy tak, że będzie chłodniej, to co to oznacza – może skutki tego
będą opłakane… Szkoda, że wątek ten nie został trochę bardziej rozbudowany, ale
dobre i to, co dostajemy.
Muszę
natomiast zwrócić uwagę na to, że film, jakkolwiek niezbyt wysokobudżetowy i
praktycznie pozbawiony efektów specjalnych, prezentuje się całkiem efektownie
właśnie. Godne uwagi są wieże klimatyczne - naprawdę imponujące, beznamiętnie
wykonujących swoje zadanie, milczący świadkowie klęski człowieka w walce z
naturą. Akcja toczy się głównie w piwnicach i podziemnych tunelach – klaustrofobiczne
wnętrza w połączeniu z ascetycznym wyposażeniem i plątaninami kabli zasilających
wywołują wrażenie obcości i futurystycznej technologii, mimo że w praktyce jej
nie ma. Muszę też zwrócić uwagę na grę aktorów i charakteryzację. Wszystkie
postacie w filmie faktycznie wyglądają na mieszkańców podziemi – chudzi,
bladzi, zaniedbani i brudni - a rany nie goją się na nich w sposób cudowny, jak to często w podobnych filmach bywa.
„Kolonię”
ocenię ostatecznie jako film przeciętny. Szkoda, bo miała szanse na stanie się
może nie wielkim przebojem, ale przynajmniej filmem przyzwoitym. Jest
przeciętny jako horror, jako dramat i jako SF. Jedynie jako film prośrodowiskowy
się sprawdza – czy na pewno mamy prawo zastanawiać się, jak zapobiegać tym czy
innym zmianom klimatycznym? Może to, co zrobimy, będzie jeszcze gorsze? Takie
myśli pojawiają się jednak dopiero, gdy człowiek za wszelką cenę próbuje przekonać siebie, że warto było obejrzeć ten film.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz