piątek, 8 maja 2015

Co robimy w ukryciu - życie codzienne wampira

What We Do in the Shadows?

Nowa Zelandia 2014
Scenariusz i reżyseria: Taika Waititi, Jemaine Clement

Paradokument to wspaniała rzecz. Dzięki niej można w niecodzienny, unikalny sposób pokazać historie doskonale znane lub takie, które w postaci tradycyjnego filmu wypadłyby banalnie. Można też podkreślić niepowtarzalny klimat miejsca i czasu, jak udało się to zrobić twórcom genialnego filmu "24 hour party people". W ten sposób można ukazać też życie codzienne jednostek wybitnych czy ekscentrycznych. W tej kategorii za najdoskonalszy film paradokumentalny uważam "Rok Diabła", będący swego rodzaju biografią genialnego muzyka Jaromira Nohavicy. Niewiele od niego gorszą jest nowozelandzka produkcja "Co robimy w ukryciu" która z kolei skupia się na grupie nieco ekscentrycznej.

Bohaterami filmu "Co robimy w ukryciu" są Deacon, Viago, Vladislav i Petyr - wampiry mieszkające w domu na przedmieściach Wellington w Nowej Zelandii. Viago (379 lat) jest pedantycznym i nieco pozbawionym poczucia humoru dandysem, który dotarł na wyspy z Wielkiej Brytanii. Deacon (183 lata) jest domowym rozrabiaką, nieco kłopotliwym we współżyciu; jako najmłodszy ma czasami pewne kłopoty z adaptacją w nowej dla niego sytuacji. Vladislav (862 lata) pochodzi z Transylwanii (prawdopodobnie jest przodkiem słynnego Vlada Tepesa) i zdaje się nieoficjalnym przywódcą grupy. Wszyscy zostali zamienieni w wampiry przez Petyra (ok. 8000 lat), który mimo starszeństwa nie ingeruje w życie pozostałych domowników i nie bardzo umie odnaleźć się we współczesnym świecie, między innymi z powodu odrażającego wyglądu i wyraźnej demencji.


Film różni się od innych tego typu produkcji tym, że nie ukazuje bohaterów w sytuacji zagrożenia czy innych wyjątkowych zdarzeń. Przeciwnie - na ekranie widzimy życie codzienne wampirów. Okazuje się, że jest ono dalekie od znanych nam wyobrażeń. Możemy przekonać się, że wampiry - podobnie jak ludzie - zajmują się czasem tak przyziemnymi rzeczami jak sprzątanie, pranie czy zmywanie. Te ostatnie czynności bywają kłopotliwe, jako że wampiry czasami muszą przecież pić krew z ludzi. To ostatnie sprawia czasami sporo problemów - ostatecznie krew płynie pod ciśnieniem, więc jeśli wampir wgryzie się w tętnicę, ma mnóstwo sprzątania. Możemy też zaobserwować, jak wiele ambarasu przysparzają czynności pozornie banalnie proste - ubieranie się czy przygotowanie do wyjścia. Niestety brak odbicia ma swoje złe strony.



Reportaż nie ogranicza się do czterech ścian domostwa. Wampiry lubią czasem wyjść na miasto i się zabawić, podobnie jak ludzie. Ekipa towarzyszyła im również i w takich sytuacjach, dzięki immunitetowi, jaki załatwił filmowcom Vladislav. Dzięki temu możemy przekonać się, że w czasie wolnym wampiry zachowaniem wcale nie różnią się od nas, chociaż jesteśmy świadkami sytuacji, kiedy zalety i wady bycia wampirem wychodzą na jaw. Należy pilnować godziny, by nie znaleźć się przypadkiem na słońcu. Noszone dla ozdoby krzyżyki innych ludzi mogą stać się dla wampira przyczyną poważnych oparzeń. Jednak najgorzej jest w wejściem do klubu - rzadko kiedy ochroniarz ma czas i ochotę bawić się w zapraszanie każdego wampira. Jak bowiem wiadomo, wąpierz nie może wejść do obcego sobie pomieszczenia niezaproszony. Istnieje też problem żywności - wampir nie potrafi pobierać stałego pokarmu, a nierzadko zdarza się, że tęskni za smakiem mięsa, owoców...

Ekipa rozmawia nie tylko z wampirami - w filmie pojawiają się także wypowiedzi i wywiady z innymi nieumarłymi oraz ludźmi, z którymi wampiry zdecydowały się utrzymać kontakt. Szczególną rolę w ich życiu odgrywa Jackie - kobieta, która zgodziła się być niewolnicą Viago w zamian za przemianę w wampira po kilku latach. Innym ważnym człowiekiem jest Stu - informatyk, który nie boi się nieumarłych, gdyż ci nie mają korzyści w zabiciu go. Stu wprowadza wampiry w erę elektroniki, za co są mu głęboko wdzięczne i darzą go niekłamaną sympatią. Dzięki tym znajomościom wampiry mogą dostosowywać się do nowszych czasów - mimo upływu lat każdy z nich mentalnie zatrzymał się w epoce, w której sam został zmieniony w nieumarłego.

Oczywiście są i sytuacje mniej sielskie. Oto na przykład wyjście na miasto może skończyć się spotkaniem z wilkołakami, które są rozdrażnione faktem, że mimo poczucia estetyki muszą chodzić w dresach - jedynej odzieży zdolnej pomieścić ciało wilka bez rozerwania się. Czasami muszą stawić czoła wścibskiej policji. Ponadto niektóre wampiry przeżywają głęboko fakt, że ich bliscy starzeją się i umierają. Z niecierpliwością oczekują też Nieboskiej Maskarady - jedynej nocy w roku, kiedy nie muszą się ukrywać, gdyż odbywa się wówczas bal organizowany przez i dla nieumarłych. Jest to czas zabawy; niestety często wychodzą na jaw tajone konflikty między różnymi grupami nieumarłych.

"Co robimy w ukryciu" to film nietypowy. Jest specyficzną krzyżówką komedii i dramatu. Wbrew wszelkiej logice, twórcom udało się wtrącić kilka pozornie mało znaczących, ale wzruszających wątków romantycznych. Problemy życia codziennego wampirów nie tylko śmieszą, ale na swój sposób rozczulają. Nie da się ukryć, ze twórcy filmu całymi garściami czerpali z innych filmów traktujących o wampirach, ale jest to działanie celowe. Nasze wampiry - chcąc robić to, czego ludzie się po nich spodziewają - na potęgę oglądają telewizję, wyciągając właściwe ich zdaniem wnioski. Warto zwrócić uwagę, że bohaterowie inspirują się nie filmami znanymi, jak "Dracula" Coppoli, ale mniej dzisiaj pamiętanymi, a czasem niszowymi. Ich komentarze są zaś czasami świetnym podsumowaniem tego, co współczesne kino uczyniło z pierwotnym mitem wampira - tym wywodzącym się z naszych ziem, tak nawiasem mówiąc.

"Co robimy w ukryciu" to świetna rozrywka na wieczór po ciężkim dniu. Temat w ostatnich latach nieco wyeksploatowany potraktowany został w sposób oryginalny i zabawny. Zdecydowanie warto poświęcić półtorej godziny na jego obejrzenie. Nawet jeśli się do niego później nie wróci, to jednak warto.

 

 PS. W ostatnich tygodniach światowym hitem na rynku gier komputerowych stała się produkcja "Dying Light", stworzona w moim ukochanym Wrocławiu. Grze towarzyszyła niecodzienna kampania promocyjna - w mediach pojawił się reportaż ukazujący głównego konsultanta, którym był zombie imieniem Steve. "Konsultant" ten miał - według producentów - ogromny wpływ na animację zombie, a także ich ruchy, zachowania i reakcje, był obecna również na premierze gry podczas imprezy Hall of Games. Ciekawe, jak duży wpływ na powstanie tej postaci miał omawiany dzisiaj paradokument?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz