Ex Machina
Wielka Brytania, USA 2015Scenariusz i reżyseria: Alex Garland
Istnieje coś takiego jak test Turinga: człowiek rozmawia z kimś, kogo nie widzi i ma określić, czy rozmawia z drugim człowiekiem czy z maszyną. Jeśli uzna, że z człowiekiem, a jednak okaże się, że to maszyna, będziemy mieli do czynienia z prawdziwie sztuczną inteligencją. Jak dotąd żadna maszyna go nie zdała. Czemu? Moim zdaniem kluczowe jest tu odczuwanie emocji. Komputer, nawet najdoskonalszy, jest jak socjopata, gdyż nie posiada specyficznego ludzkiego daru - inteligencji emocjonalnej. Dysponuje ogromną wiedzą encyklopedyczną. Może wiedzieć wszystko na temat uczuć i emocji. Wie, kiedy ludzie odczuwają radość, kiedy smutek, czemu się gniewają, cieszą lub boją. A jednak sam emocji nie zna.
Szkoda, że motyw odczuwania emocji przez sztuczną inteligencję pojawiał się w kinie tylko wyjątkowo. Do bardziej znanych filmów zwracających na to uwagę należy "A.I. - sztuczna inteligencja". Czy udany, czy nie - to już prywatna sprawa każdego, kto go oglądał. Mnie znacznie bardziej podobał się "Człowiek przyszłości" ze świętej pamięci Robinem Williamsem w roli głównej. Mamy tam do czynienia z robotem, który nie tylko zdaje sobie sprawę z własnego "ja", ale zdolny jest też do zakochania się. Kolejnym i moim zdaniem dość wstrząsającym krokiem ewolucji myślenia o SI jest film "Ex Machina". Tutaj to nie robot się zakochuje - on sam staje się obiektem pożądania. To jest niewątpliwie pomysł na dobry film. Czy wykorzystano potencjał w nim tkwiący? Delikatnie mówiąc - jak najbardziej.
Bohaterem filmu jest Caleb - zdolny, ale samotny programista pracujący dla Bluebook - firmy będącej twórcą popularnej wyszukiwarki. Caleb dostaje wiadomość - wygrał loterię, w której główną nagrodą jest udział w eksperymencie prowadzącym przez Nathana - założyciela Bluebook. Eksperyment ma miejsce w położonym na odludziu, supernowoczesnym i samowystarczalnym podziemnym ośrodku. Nathan wyjaśnia Calebowi, że udało mu się zbudować w pełni funkcjonalną SI - humanoidalnego robota o ujmującej aparycji, któremu nadał imię Ava. Zadaniem Caleba jest przeprowadzenie testu Turinga - ma sprawdzić, czy maszyna rzeczywiście przejawia cechy istoty żywej. Od tej pory zaczynają się rozmowy Caleba z Avą. Rozmowy początkowo są zupełnie zwyczajne, ale Caleb orientuje się, że zaczyna czuć do Avy nie tylko sympatię, ale nawet pożądanie. Co więcej, wydaje się, że ona czuje to samo do niego. Nathan, który obserwuje eksperyment, ostrzega bohatera, że SI, dysponując szczegółową wiedzą o emocjach, może próbować obrócić je przeciwko ludziom i uciec - bezwzględnie wykorzystując zauroczenie Caleba. Ava zaczyna obawiać się, że Nathan spróbuje ją zniszczyć jako potencjalnie niebezpieczną, chociaż jedyne, czego chce, to wyjść na zewnątrz.
Rozważania na temat sztucznej inteligencji pojawiały się w filmach już wielokrotnie. Najczęściej rozpatrywano ją w kategorii zagrożenia dla ludzi, a czasami jako coś, co może z nami koegzystować. Warto zauważyć, że - chcący lub nie - twórcy nawiązywali do praw robotyki Asimova. Niebezpieczne SI powstawały wówczas, gdy celowo nie wprowadzono tych praw do programu lub pozwolono na ich ominięcie. Ewenementem jest film "Ja, robot", gdzie SI kieruje się "prawem zerowym" mówiącym o tym, że robot powinien działać dla dobra ludzkości i w tym celu może łamać pozostałe trzy prawa. W "Ex Machina" posunięto się jeszcze dalej - Ava nie słyszała o prawach Asimova. Jej program powstał na bazie ludzkiego umysłu i wiedzy o emocjach. Kieruje się nie odgórnymi prawami, lecz czymś, co śmiało można nazwać moralnością. A jaka to jest moralność?
Nie mam zamiaru zdradzać tutaj szczegółów filmu. Jednak nawet z pobieżnego opisu można wywnioskować, że bardzo ciężko jest rozpoznać, czym tak naprawdę kieruje się SI - w "Ex Machina" przyjmująca postać Avy. Mamy tutaj dwie przeciwstawne opinie. Caleb, początkowo sceptyczny, staje się stopniowo zwolennikiem tezy, że Ava naprawdę czuje, jak żywy człowiek: potrafi odczuwać miłość, strach, nienawiść. Zdaniem Nathana przeciwnie: nawet najdoskonalsza SI nie jest zdolna do odczuwania emocji. Może wiedzieć o nich wszystko, może je rozpoznawać u innych, ale sama nigdy ich nie doświadczy. Jest niczym encyklopedia - wie wszystko, ale to wiedza czysto teoretyczna, niepoparta żadnym doświadczeniem. Wydaje się jednak, że obu im chodzi o to samo - prawdziwa SI to nie tylko intelekt. Równie ważna jest inteligencja emocjonalna; możliwość wczucia się w sytuację swojego rozmówcy i zrozumienia tego, co czuje on sam.
W "Ex Machina" pojawia się jeszcze jeden ciekawy aspekt - mianowicie ludzkiej (i nie tylko) seksualności. Ze strony Caleba pada pytanie - dlaczego właściwie Avie nadano kobiecą sylwetkę, kobiecy głos, a sztuczna skóra, która ją pokrywa, również ma cechy kobiece? Odpowiedź jest taka, że bezpłciowość nie ma racji bytu w świecie, którym rządzi inteligencja. Czy umielibyśmy myśleć o najinteligentniejszej nawet maszynie, gdyby była ona jedynie nieokreślonym "tym"? Nie - w świecie ludzi osobami są kobieta i mężczyzna. Nawet o dziecku prędzej powiemy "dziewczynka" lub "chłopczyk", a ukochane zwierzątko staje się choćby "zwierzakiem". Formy nijakie są nam bowiem obce i wstrętne, zarezerwowane dla martwych, bezosobowych przedmiotów. "Podaj mi to" - owszem, powiemy, ale nigdy nie: "Porozmawiaj z tym". Osoba, z którą rozmawiamy, musi mieć określoną płeć - to jest wyznacznikiem istoty nie tylko żywej, ale i w pełni inteligentnej.
Skoro o tym mowa, można przejść do opisu bohaterki rozważań, czyli samej Avy. Widać, że twórcy filmu wzięli sobie powyższe rozważania do serca, gdyż robot wręcz emanuje seksualnością. Dziwnie się czuję pisząc to, ale Ava jest naprawdę pociągająca. Mimo że w większości składa się z mechanicznych części, to jednak te jej elementy, które nadają jej ludzki wygląd, całkowicie przeważają. Dodajmy do tego miękkie kształty mechanicznej przecież obudowy i płynność ruchów - w pewnym momencie przyłapałem się na tym, że nie patrzę na Avę jak na humanoidalnego robota, ale jak na kobietę, która po prostu ma dziwny strój. Co ważne - Ava zdaje sobie sprawę z tego, jak inni ją widzą i wydaje się być z tego zadowolona. Nieco... niepokojące, prawda?
Piękne jest to, że film będący mimo wszystko SF, obywa się niemalże bez efektów wizualnych. Owszem, Ava to małe arcydzieło pod tym względem, ale jak wspomniałem - w pewnym momencie przestajemy to zauważać. Poza tym w filmie bardziej zaawansowanych efektów specjalnych nie ma. Największą siłą filmu jest bowiem niesamowita atmosfera. "Ex Machina" jest w znacznej mierze dramatem, a nawet romansem. Inaczej bowiem relacji między Avą i Calebem nie da się nazwać. Jest też znakomitym thrillerem psychologicznym: rozgrywką między Nathanem i jego dziełem - dwiema siłami o odmiennych celach, które starają się wpłynąć na Caleba. On sam musi znaleźć odpowiedź, czy może do końca zaufać czemuś, co istotą ludzką jednak nie jest, czy też swojemu szefowi, który najwyraźniej ma sporo do ukrycia. A zakończenie... to jest dopiero coś!
"Ex Machina" jest filmem znakomitym, pod którego adresem mogę napisać wiele jeszcze słów pochwalnych. Jest doskonałym przykładem, że umiejętnie dobranymi obrazami i słowami można zdziałać więcej niż efektami specjalnymi. Podejmuje się tematyki trudnej, istniejącej tylko w teorii, ale w sposób niezwykle przekonujący i niepokojący. Wiele podobnych mu nie powstało - a w chwili obecnej nie przypominam sobie lepszego.
Ja nie potrafiłam się wczuć w rozterki Caleba. Nie rozumiałam, skąd nagle pojawił się u niego aż taki wachlarz uczuć. Bardziej już rozumiałam Nathana i całe jego dziwaczne podejście do życia i do stworzonej przez siebie inteligencji.
OdpowiedzUsuńScena z tańcem - moim zdaniem najlepszy moment filmu:)
Wachlarz uczuć był moim zdaniem wynikiem zachowania Avy oraz tego, w jaki sposób Nathan ją zaprojektował. Reszta jest już hormonami :)
Usuń