piątek, 1 maja 2015

Piramida - czy można spróbować uczynić film zbyt dobrym?

The Pyramid

USA 2014
Scenariusz: Daniel Meersand, Nick Simon
Reżyseria: Gregory Levasseur

Wszyscy znamy to powiedzenie - lepsze jest wrogiem dobrego. Wbrew pozorom, jest w tym wiele prawdy. Chcąc komuś pomóc, możemy działać na jego szkodę. Chcąc zastąpić sześciu robotników, instalujemy maszynę obsługiwaną przez siedmiu specjalistów. Próbując nakręcić film, chcemy, by był jednocześnie horrorem, filmem romantycznym, zawierał wątki fantastyczne, polityczne, spiskowe i naukowe, a także stał się połączeniem klasycznego kina, paradokumentu... Jeśli wydaje wam się, że napisałem właśnie jakąś skrajną głupotę, to polecam obejrzeć film "Piramida", którego twórcy - jak mi się zdaje - próbowali właśnie takiego manewru.

"Piramida" opowiada o ekipie telewizyjnej kręcącej reportaż z pracy dwójki archeologów, którzy dokonali niebywałego odkrycia. Oto głęboko pod piaskami ukryta była piramida różniąca się od wszystkich innych, gdyż posiadała tylko trzy ściany. Otwarcie piramidy kończy się katastrofą - kilkoro uczestników wykopalisk zostaje poparzonych toksycznymi wyziewami z wnętrza. Na wieść o tym wojsko każe się obcokrajowcom wynosić. Ekipa wypuszcza więc w głąb korytarzy jedynie robota wyposażonego w kamerę, który zostaje nagle zaatakowany przez jakąś istotę. Archeolodzy wraz z towarzyszącymi im filmowcami dostają dwie godziny na rozwiązanie zagadki. Postanawiają zejść w głąb piramidy i dowiedzieć się, co się stało. Okazuje się, że mroczne korytarze zamieszkują dziwne i wyjątkowo agresywne stwory.


Po przeczytaniu tego opisu aż prosi się o zadanie kilku pytań; na przykład: po co oni tam schodzili, skoro chwilę wcześniej coś im porwało robota? Czemu nie wzięli broni? A jeszcze wcześniej ktoś z ekipy zginął? Po co w ogóle wchodzili tam filmowcy? Czemu nikogo nie powiadomili, że coś tam jest? Cóż, po prawdzie w tym filmie absurdów jest więcej. Nie chce zdradzać szczegółów fabuły, więc ograniczę się do stwierdzenia, że niedoróbki widoczne w tym filmie można wybaczyć produkcjom klasy "B", ale nie tego typu filmowi. A wszystko dlatego, że twórcy chcieli tam zawrzeć wszystko. 

UWAGA! W dalszej części tekstu pojawią się bezwstydne spojlery, gdyż bez podania kilku spośród wielu idiotyzmów "Piramidy" się nie obejdzie.



Czym bowiem "Piramida" nie jest! Mamy wątek historyczny i horror. Pojawia się wciśnięty na siłę romans członków ekipy. Do tego wspomniane są hipotezy o przybyszach z kosmosu mających budować piramidy - też nie bardzo wiem, po co. Chciałbym również wiedzieć, czemu na początku filmu położono nacisk na zamieszki w Egipcie - chyba tylko dlatego, żeby uwiarygodnić ingerencję wojska w wykopaliska. Oczywiście są ściśle naukowe rozważania o starożytnym Egipcie, odczytywanie hieroglifów, rozważania o wierzeniach Egipcjan... Wszystko to jednak jest jedynie ślizganiem się po tematach; każdy z nich potraktowany jest powierzchownie. Wątki pojawiają się, by za chwilę zniknąć w mrokach niepamięci. Ot, mamy na przykład romans jednego z członków ekipy: szykuje się awantura, po czym nagle cisza. Jeden z bohaterów wspomina, że ktoś w ekipie ma kontrowersyjne teorie - i cisza, nie pada już ani jedno słowo na ten temat. Ktoś widzi coś fantastycznego w hieroglifach, które jednak nie zostają odczytane... i tak przez cały film.



Nie można też "Piramidy" nazwać horrorem. Z mojego punktu widzenia jest to komedia, chociaż powstała przypadkowo. Aktorzy musieli chyba mocno powstrzymywać się przed wybuchem śmiechu, gdyż zarówno zachowanie, jak i teksty granych przez nich bohaterów są idiotyczne. Kierowniczka ekipy filmowej wpada w szał, kiedy ktoś inny mówi jej, że panikuje, ona nagle jakby zdała sobie sprawę, że panika wygląda inaczej i zaczyna płakać. Dialogi są sztuczne, patetyczne: "Musicie teraz czytać te teksty? Za nami są stwory, które rzucają się na twarz". "Tak, gdyż jesteśmy archeologiami i nie powstrzymają nas nawet stwory rzucające się na twarz". Ten zwrot, który przytoczyłem dwukrotnie, w filmie wymawiany jest kilkanaście razy - zawsze w identycznym brzmieniu. Ktoś nadziewa się na pal, koledzy ściągają go, ale uznają, że się wykrwawi, więc nasadzają z powrotem. Do tego twórcy nie mogli się zdecydować, czy kręcą paradokument, czy zwykły film, więc obie formy przeplatają się. Sceny fabularne są jednakowoż tylko po to, by widzowi nie umknęły najbardziej krwawe fragmenty. Strona naukowa filmu to nędza i rozpacz.

"Piramida" z mojego punktu widzenia to kino klasy "B": kiepsko nakręcone, z idiotycznymi dialogami, niedopracowanymi efektami wizualnymi, zawierające mnóstwo błędów. Jest to jeden z najgłupszych współczesnych znanych mi filmów. Mimo wszystko nie uznam go za zły, gdyż naprawdę nieźle się na nim bawiłem. Pod względem absurdu "Zabójczym ryjówkom" nie dorównuje, ale dzielnie się stara. Podsumowując - polecam, ale tylko mnie podobnym koneserom kiepskich produkcji, którzy lubią potem konkurować, ile kto zauważył potknięć.

1 komentarz:

  1. W Piramidzie niemal identyczna historia w "Jako w piekle tak i na ziemi", przy czym jakość tego drugiego wielokrotnie większa!

    OdpowiedzUsuń