piątek, 11 grudnia 2015

Strach przed ciemnością - lęki są zaraźliwe

Fear of the Dark

USA 2003
Scenariusz: K.C. Bascombe, John Sullivan
Reżyseria: K.C. Bascombe

Czasami moja kotka budzi we mnie strach. Otóż zdarza się, że ni stąd, ni zowąd podnosi głowę, patrzy w drzwi, wodzi uważnie po pokoju, potem spina się, jakby zobaczyła kogoś obcego, robi parę kroków, znów wodzi wzrokiem, a potem się uspokaja. Ktoś mógłby uznać, że to tylko jakaś forma kociej zabawy, ale ona jest wyraźnie zaniepokojona i patrzy uważnie w określony punkt. Przesuwający się punkt, uściślijmy. Zawsze zastanawiam się, co ona widzi. I zaczynam się troszkę bać.

Lęki bowiem mogą się udzielać. Osoba stojąca twardo na ziemi, na co dzień absolutnie racjonalna i do bólu sceptyczna może zacząć bać się czegoś, co wprawia w przerażenie kogoś będącego blisko niej. O ile oczywiście występuje więź i silnie rozwinięta empatia. W takich sytuacjach członkowie rodziny osobnika dotkniętego fobią sami robią wszystko, by uchronić nieszczęśnika od lęku, ale jednocześnie stają się uczestnikami tej obsesji. Skutkiem jest to, że może zacząć się ona udzielać innym domownikom, jeśli wykształci się w nich przekonanie, że przecież ich bliski nie może aż tak bardzo bać się bez powodu. O tym właśnie zjawisku opowiada niezależny horror psychologiczny "Strach przed ciemnością".


W filmie tym obowiązuje jedność miejsca, czasu i akcji. Na początku poznajemy rodzinę Billingsów, w domu której panują dziwne zwyczaje. W całym domu nawet w ciągu dnia palą się światła na oddalonych od okna korytarzach. Codziennym rytuałem rodziców jest sprawdzanie, czy wszystkie żarówki należycie działają i pilnowanie, by pod ręką były zapasowe. Wszytko dlatego, że ich młodszy syn, Ryan, panicznie boi się ciemności. Twierdzi, że żyją tam potwory, które po zgaszeniu światła próbują go zabić. Na dowód tego pokazuje liczne siniaki i zadrapania. Jego starszy brat, Dale, uważa jednak, że Ryan próbuje jedynie zwrócić na siebie uwagę, a wszelkie rany robi sobie podczas jazdy na deskorolce lub przypadkowo, podczas napadów paniki. Podczas wieczoru, który jest czasem akcji filmu, rodzice wychodzą na kolację do restauracji. Dla chłopców jest to sprawdzian - Ryan jeszcze nigdy nie był w domu bez opieki dorosłych, a Dale nie musiał opiekować się bratem aż tak długo. Traf chce, że tuż po wyjściu rodziców nadchodzi burza i w cały  domu dochodzi do awarii oświetlenia. Chłopcom pozostają tylko latarki. Ryan wpada w panikę. Dale początkowo jest wściekły, ale w pewnym momencie kończą mu się racjonalne wytłumaczenia dla zjawisk, których obaj są świadkami.

W ocenie tego filmu będę mocno subiektywny. Nie ukrywam, że uwielbiam horrory psychologiczne, a ten spełnia wszystkie warunki dobrego filmu tego rodzaju: jest tu wiele dwuznaczności, starannie budowana atmosfera osaczenia i klaustrofobii. Strach Ryana jest niemal namacalny. Widzimy, że chłopiec boi się konkretnych istot, a nie ciemności samej w sobie. Doskonałym posunięciem jest ukazanie każdej sceny grozy z dwóch odmiennych punktów widzenia: Ryana i Dale'a. Młodszy brat nie ma wątpliwości, co kryje w sobie ciemność. Kiedy tylko światło gaśnie, jego oczom ukazują się tajemnicze cienie, które przemieszczają się, rosną, aż w końcu przekształcają w potworne istoty. Jednocześnie Dale nie dostrzega żadnych potworów - widzi za to swojego przerażonego do głębi brata. Widzi, że Ryan panicznie się czegoś boi, więc próbuje go pocieszyć; niestety zupełnie mu to nie wychodzi. Co gorsza, strach Ryana okazuje się zaraźliwy. Ostatecznie w każdym z nas drzemią jakieś lęki, Dale nie jest wyjątkiem. Histeryczne i nieprzewidywalne zachowanie młodszego brata sprawia, że sam zaczyna się bać.

Zachowanie Ryana jest archetypowe. Strach przed ciemnością jest jednym z najbardziej pierwotnych instynktów ludzkich, typowym zresztą także dla spokrewnionych z nami wszystkich małp człekokształtnych. Nic dziwnego - w przyrodzie noc jest okresem wielkiego pożerania. Nocą nie widać drapieżników; można je jedynie usłyszeć. Tymczasem właśnie większość zwierząt drapieżnych poluje o zmierzchu i nocą, kiedy są mniej widoczne. Opanowanie ognia dało naszym przodkom ogromną przewagę nad zwierzętami, jednak pojawił się w tym momencie nowy lęk - o to, że ogień zgaśnie i zniknie wszelka przewaga. Lęk przed ciemnością, unikanie jej i składanie ofiar istnieją w jakiejś formie również dzisiaj. W tej sytuacji postawa Ryana to nic innego niż odzwierciedlenie silnie zakorzenionego i jak najbardziej naturalnego lęku, który każdy musi w sobie przełamać.

Moim zdaniem ocena stanu Ryana wypada dość jednoznacznie - chłopiec ma bardzo silną fobię. Na potwierdzenie prawdziwości swoich słów pokazuje zadrapania. Jednak czy nie mógł zrobić sobie tego sam? Oczywiście, przecież jeździ na deskorolce. Podaje szczegółowy opis widzianych przez siebie postaci, jednak są one zaskakująco podobne do bohaterów niskobudżetowych horrorów, które namiętnie ogląda. Ryan boi się zasnąć, więc ogląda telewizję do późna, aż pada ze zmęczenia. W tym stanie łatwo o halucynacje. To jednak nie zmienia faktu, że chłopiec bardzo się boi, a jego stan wiecznej nerwowości łatwo się udziela - również widzom. Po obejrzeniu półtoragodzinnego filmu o potworach wychodzących z cienia złapałem się na tym, że sam zacząłem dopatrywać się twarzy w każdym ciemnym zakątku. Poza tym nawet mimo przyznania, że zjawiska widziane przez Ryana to tylko jego wyobraźnia, to nadal pozostają one przerażające i groźne. Wniosek - wyimaginowane demony mogą nieźle dać w kość. Nawet jeśli wiemy, że nie istnieją.

Film jest więc dobry, ale niestety nie ma rzeczy bez wad. W wypadku "Strachu przed ciemnością" za ogromną wadę uznaję zakończenie. Jak na film niezależny - iście hollywoodzkie, powtarzalne, ograne i banalne. Można było zrobić bardziej w stylu genialnego "Labiryntu Fauna" Guillermo del Toro, gdzie zarówno cały film, jak i sama końcówka są wieloznaczne i pozostawiają duże pole do interpretacji. Albo jak w "Sierocińcu" tego samego artysty, gdzie zakończenie jest jednoznaczne, ale wzruszające. A tutaj... w sumie ostanie 10 minut filmu można sobie darować, bo i tak nic to nie zmieni. Ale pozostałe 80 minut zdecydowanie warto obejrzeć. Najlepiej w nocy. Przy wyłączonym świetle.
Miłych snów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz