piątek, 8 stycznia 2016

Przypadek Harolda Cricka - czy życie to tragedia czy komedia?

Stranger Than Fiction

USA 2006
Scenariusz: Zach Helm
Reżyseria: Marc Forster

Wiecie, że ostatnie słowa jednego z generałów w Wojnie Secesyjnej brzmiały: "Oni słonia nie trafią z tej odl..."? A o tym, że na początku XX wieku w Londynie miała się odbyć wystawa sprzętu pożarniczego, ale wszystkie eksponaty spłonęły? A Wam nigdy nie zdarzyło się gorączkowo poszukiwać jakiegoś rzadkiego towaru po całym mieście i przypadkiem znaleźć ostatni egzemplarz w sklepie tuż pod domem? Takie niewiarygodne wręcz zbiegi okoliczności czasami jednak się zdarzają, można więc uznać, że wiara wielu ludzi w to, że jakaś siła stale ingeruje w nasze życie ma nawet swoje uzasadnienie.
 
Wiele osób jest zdania, że nie ma czegoś takiego jak przypadek. Są ludzie wierzący w przeznaczenie. Czasami dotyczy to tylko ostatecznego celu, rzeczy ważnych, ale w swojej skrajnej formie determinizm przyjmuje formę wiary, że ściśle określone jest wszystko, co robimy. Mnie ta wizja osobiście przeraża. Spodziewam się, że większość ludzi również nie byłaby zachwycona, że jakaś siła wyższa kontroluje każdy ich ruch. A co, gdybyśmy uzyskali bezsporny i ostateczny dowód na to, że nasze życie zostało wymyślone i jest kontrolowane przez kogoś innego? 




Przed takim właśnie problemem stanął pewnego dnia Harold Crick - sumienny pracownik Urzędu Skarbowego, który przeprowadza kontrole podatkowe w różnych instytucjach. Jego życie jest w pełni uregulowane i zależne od zegarka, z którym Harold nie rozstaje się nigdy. Harold ma więc ściśle określony czas na mycie zębów, zawiązanie krawata, dojście na przystanek, przekąskę w pracy i rozmowę z kolegą zza biurka. Pewnego dnia Harold zaczyna słyszeć kobiecy głos, który na bieżąco opowiada o wszystkim, co nasz bohater robi i czuje. Początkowo sądzi, że zwariował, ale stopniowo dochodzi do wniosku, że tajemniczy głos to narratorka opowiadająca jego życie. To jest ono w ocenie samego Harolda dość nudne, więc zaczyna je stopniowo urozmaicać, a także wdaje się w romans z Aną - początkowo niechętną mu właścicielką cukierni, u której przeprowadza kontrolę. W tym samym czasie pisarka Karen Eiffel przeżywa kryzys twórczy - od kilku lat niczego nie napisała; ma obecnie pomysł na świetną książkę, pozostało jej tylko wiarygodne uśmiercenie bohatera - urzędnika Urzędu Skarbowego o niezwykle uregulowanym życiu, który zwie się Harold Crick.



Od razu uspokajam, że baśniowości poza związkiem życia Harolda z twórczością Karen nie ma, więc film spodoba się ludziom, który preferują twórczość bardziej realną. Jednak to właśnie dzięki po części baśniowemu wątkowi "Przypadek Harolda Cricka"zdecydowanie wyróżnia się wśród grona filmów będących swoistym połączeniem dramatu i komedii romantycznej. Film ten nie podlega bowiem prostej klasyfikacji - jest bowiem bardzo dosłownym ukazaniem życia pewnego człowieka ze wszystkimi jego radosnymi, ale i przykrymi aspektami. Harold zadaje sobie - zupełnie niesłusznie - pytanie: czy jest bohaterem komedii czy tragedii? Jednak rzeczywistość łączy uśmiech i płacz, a jedynie uporządkowany umysł Harolda nie potrafi przyjąć do wiadomości, że pierwiastki te ściśle się przeplatają. Dla bohatera szokującym jest też odkrycie, że to, co przykre dla niego, może być śmieszne dla obserwatora z zewnątrz i vice versa.

Ważnym wątkiem, który porusza naprzód fabułę, jest wspomniany determinizm. Harold zdaje sobie sprawę, że jest elementem czyjegoś pomysłu i od tego momentu zaczyna zadawać sobie pytanie: czy jego życie należy do niego samego. Nie ma przecież żadnych dowodów świadczących za tym, że jest on sterowany, podejmuje racjonalne i świadome decyzje. skąd w takim razie tajemniczy głos? Dlaczego wie on o wszystkim, co Harold robi lub będzie robił za chwilę? Nasz bohater stoi przed problemem: na ile życiowe decyzje są jego własnymi. Podobne rozterki przeżywa Karen, którą kryzys twórczy posuwa do myśli o zabójstwie bohatera powieści. Nietrudno przy tym zauważyć, że pisarka wbrew pozorom nie wyobraża sobie wbrew pozorom własnej śmierci - ona już wie, że zabije ją nikotyna. W pewien sposób zdeterminowała nie tylko życie Harolda, ale i swoje własne - czy słusznie? 

Z czasem bohaterowie wychodzą jednak ze swoich nisz. Mimo że nadal jest bohaterem opowieści, Harold podejmuje samodzielne decyzje, w tym dotyczące znajomości z Aną. Z jednej strony nieuchronność śmierci sprowadza na Harolda czarne myśli, ale z drugiej, wiedząc, że nie ma nic do stracenia, podejmuje działania, które urozmaicają jego życie. Zaczyna cieszyć się drobiazgami, na które dotąd nie zwracał uwagi, zaczyna realizować marzenia, o których zdążył lata temu zapomnieć. Niebagatelny jest tu udział Any, anarchistki mającej za nic zasady uważane przez nią za niesłuszne. Karen zaś zyskuje pomoc asystentki, osoby o niezwykle pogodnym usposobieniu, która zdaje się nie zwracać uwagi na przykre zachowanie pisarki. Dzięki temu Karen skłania się ku zmianie stałych przyzwyczajeń. Może jest więc dla obojga nadzieja?



Warto zwrócić uwagę na wątek drugorzędny, ale na swój sposób również ważny; dotyczy mianowicie zjawiska wtórności i wypalenia. Sceny ukazujące Karen przezywającą kryzys twórczy przeplatają się z wyjaśnieniami profesora literatury Julesa Hilberta (w tej roli świetny Dustin Hoffman). Tłumaczy on, że każdy gatunek powieści ma pewne charakterystyczne elementy, które powtarzają się niemal we wszystkich reprezentujących go dziełach. Ta powtarzalność wątków i schematów dotyczy dosłownie każdego gatunku literackiego, jednak usunięcie ich prowadzi do tego, że powieść traci na atrakcyjności i wiarygodności w kontekście danego gatunku. To z kolei sprawia, że niezwykle trudno jest napisać książkę, którą można uznać za powiew świeżości. To samo zresztą dotyczy filmów, dlatego zapewne tak liczne są głosy niechęci wobec kolejnych produkcji uznawanych za kalki dawnych dzieł. "Przypadek Harolda Cricka" możnaby na przykład uznać za jedną z wielu tragikomedii romantycznych, gdyby nie właśnie ów "powiew świeżości" w postaci powiązania życia Harolda z twórczością Karen. 

"Przypadek Harolda Cricka" nie budzi najmniejszych zastrzeżeń od strony wykonania. Obsada jest znakomita. Od strony wizualnej ciekawostką są pierwsze sceny, w których zapoznajemy się z codziennym życiem Harolda, w tym z jego niesamowitą obsesją na punkcie liczb. Przejawia się to przez liczby przewijające się na ekranie. Czy stanowią tylko aspekt komediowy, czy pomagają widzowi wyobrazić sobie, jak bohater widzi świat, to już kwestia interpretacji. Z mojego punktu widzenia film ma jedną tylko wadę - film się w pewnym momencie zbytnio skupia się na samym Haroldzie i poszukiwaniu przez niego właścicielki tajemniczego głosu. Romans z Aną schodzi na dalszy plan, zaś udział Karen sprowadza się do obserwacji kolejnych miejsc, gdzie umierają ludzie. Szkoda, bo te akurat wątki są cennym uzupełnieniem dla głównej osi fabuły.



"Przypadek Harolda Cricka" przemknął przez ekrany kin zupełnie niezauważony, nigdy też nie widziałem go na płycie. Film jest bardzo mało znany, a wielka to szkoda, bo jest jednym z nielicznych filmów, o których można powiedzieć "wyjątkowy" - zarówno za sprawą niecodziennej fabuły, jak i subtelnie przekazanego przesłania, że zawsze warto korzystać z najdrobniejszych uroków życia - to właśnie one nadają sens i barwy naszej egzystencji. Dlaczego więc sobie ich odmawiać, zwłaszcza jeśli nic nie kosztują?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz