piątek, 19 lutego 2016

Super rekiny kontra więźniarki - horrory klasy B nigdy nie umrą

Sharkansas Women's Prison Massacre

USA 2015
Scenariusz: William Dever, Corey Landis
Reżyseria: Jim Wynorski

Ostatnio zdałem sobie sprawę, że w dawno nie oglądałem filmów, od których praktycznie zaczęła się moja przygoda z kinem - starych dobrych filmów klasy "B". Niestety dotarło do mnie, że nawet tego typu filmy się zmieniły: coraz więcej jest tam cudów, coraz mniej w tym klasy "B", bo takie na przykład "Sharkado" czy "Pirania 3D" to filmy mimo wszystko wysokobudżetowe, bez (wbrew pozorom) niedoróbek wynikających z pośpiechu czy braków finansowych. Czyżby takie kino przestało istnieć?

Spokojnie, mimo ogromnej ilości filmów i seriali zawsze znajdą się twórcy, którzy będą chcieli przenieść na ekran swoje najdziwniejsze fantazje, zawsze znajdą się wytwórnie gotowe poświęcić parę dolarów na nakręcenie czegoś, co w oczywisty sposób obraża inteligencję widza oraz aktorzy, którzy mają nadzieję, że ktoś zauważy, że jeśli umieją zagrać w takim chłamie, to poradzą sobie ze wszystkim. Zawsze też będą ludzie, którzy chętnie obejrzą takie dziwaczne połączenie komedii i horroru - dlatego, że to mimo wszystko całkiem niezła rozrywka i niezłe wyzwanie - ile idiotyzmów zobaczy się w ciągu kwadransa. Gorzej z wymyśleniem czegoś oryginalnego: były już rekiny, potwory z głębin, a nawet prehistoryczne podziemne monstra (seria "Tremors"). A co by powstało z połączenia tego wszystkiego? Ano jakieś super-rekiny polujące na ludzi spod wody i spod ziemi. Do tego jeszcze parę ładnych kobiecych ciał i mamy piękne kino klasy "B".


"Super rekiny kontra więźniarki" zaczynają się od tego, że pewna firma wiertnicza odpala na mokradłach w stanie Arkansas kilka ładunków wybuchowych w bliżej nieokreślonym celu. Tuż po eksplozjach robotnicy zostają zaatakowani przez rekina, który nie wiadomo skąd wziął się w wodach śródlądowych. W to miejsce leżące na samym środku kompletnego zadupia przyjeżdża furgonetka wioząca pięć pensjonariuszek z więzienia dla kobiet, które mają przeprowadzić prace porządkowe. Jedna z pań ma na wolności wspólniczkę, która uwalnia więźniarki, bierze strażników do niewoli jako zakładników i cała gromada jedzie do domku w lesie. Tam okazuje się, że tajemniczych rekinów jest więcej, a na domiar złego poruszają się pod ziemią równie sprawnie co w wodzie. Nikt nie może czuć się bezpiecznie.

Obejrzałem ten film do końca - przyznam, że z niekłamaną przyjemnością. Od razu zaznaczam, że trzeba, jak to się mówi, wyłączyć myślenie. Albo nie - lepiej właśnie uważnie patrzeć, by móc dostrzec wszystkie niedoróbki i absurdy. Film ten jest typowym komediohorrorem z elementami ocierającymi się o soft porno. Panie więźniarki, jak przystało na niebezpieczne przestępczynie, jadą na roboty bez żadnych kajdanek, w strojach typowych dla bywalczyń dyskotek. Są oczywiście w pełni umalowane i mają nieco przyciasne podkoszulki, które obowiązkowo muszą polać wodą, kiedy próbują się napić, ale nie umieją trafić butelką do pyszczka. Co za pech. Roboty, na które zostają zesłane, to porządkowanie skrawka terenu w samym środku jakiejś głuszy - oczywiście wszystko ogranicza się do paru przysiadów, prezentowania dekoltów i pokrytej potem skóry na nogach.

Dalej jest jeszcze lepiej. Kiedy przyjeżdża wspólniczka jednej z więźniarek, ma strój jak najbardziej odpowiedni do pobytu w lesie - skórzane spodnie i gorset. Ma też ubrania dla pozostałych kobiet - wszystkie ciuchy są obowiązkowo skąpe, z wyjątkiem jednej skromnej bluzeczki, którą dostaje dziewczyna z najmniejszymi piersiami (chyba nie muszę mówić, że jako jedyna myśli i ma wyrzuty sumienia w związku z ucieczką). Poza tym w filmie ściśle przestrzega się niepisanej reguły filmów klasy "B" mówiącej, że iloraz inteligencji jest odwrotnie proporcjonalny do wielkości biustu. Próbuje się z tego wyłamać jedna z przestępczyń, sięgając po książkę, ale spotyka się z pogardą ze strony koleżanek. Kto dzisiaj czyta książki?

Oczywiście mamy też wątek romantyczny i tragiczny. Wspomniana dziewczyna z najmniejszymi piersiami jest tak naprawdę uczciwa i chce jedynie wrócić do swojego dziecka - w czym pomagają jej też stróże prawa. To jest ta historia tragiczna. Natomiast romantyczna wynika z przypadkowego spotkania pary archeologów - pewnego starszego pana i jego młodego pomocnika, który oczywiście zakochuje się w jednej z dziewczyn, po pięciu minutach od spotkania rozmawia z nią o życiowych problemach, a potem zostaje jej rycerzem broniącym przed wszelkim niebezpieczeństwem - szkoda, że w najgłupszy możliwy sposób.

Przejdźmy teraz do kwestii bardziej przyziemnych. Rekiny widoczne są w postaci płetw podejrzanie przypominających rzeźby ze sklejki i poruszających się z prędkością sportowego samochodu - zarówno w wodzie, jak i na lądzie. Wspomniane rekiny bowiem umieją drążyć tunele pod ziemią, jak krety, tylko że nadal z prędkością samochodu. Wykazują się przy tym zaskakującą wybiorczością, jeśli chodzi o materiały, w których mogą się poruszać. Z łatwością przebijają się przez ziemię, beton i asfaltową drogę, ale nie dają sobie rady z gumowym pontonem oraz drewnianym domkiem. Czasami zdarza się im wyskoczyć nad powierzchnię - wtedy widzimy coś jakby rekina z łapami. Bywa, że widzimy świat z rekiniej perspektywy - a może nawet z perspektywy ofiary stwora, gdyż kamera najwyraźniej mieści się ze dwa metry w głębi paszczy potwora. Film ma też pewne tezy naukowe, które na pewno pokochają zwolennicy hipotezy "pustej ziemi".

Aktorzy również trzymają poziom. Panie prezentują swe wdzięki jak tylko mogą, ich strażnicy zachowują pełen profesjonalizm i patrzą na nie jak na kawałki drewna. Mają jednak pewne problemy ze skupieniem, czego dowodzi fakt, że muszą się w pewnym momencie zatrzymać i policzyć, czy dziewczyn jest na pewno pięć i czy spokojnie siedzą na tylnych siedzeniach, niczym nie oddzielonych od miejsca kierowcy. Wszyscy - i mężczyźni, i kobiety - wygłaszają teksty godne najsłynniejszych dzieł gatunku. Mam paru faworytów - waham się, czy lepszy był tekst "Ależ mi było trzeba lesbijskiego pocałunku", czy "Umarł zbyt młodo - będę go opłakiwał do końca swoich dni". Poza tym film posłużył promocji kilku gwiazdek filmów erotycznych oraz jednej byłej aktorki porno, która - co ciekawe, z własnego wyboru - na zawsze związała się z filmami pokroju "Super rekinów". W sumie można powiedzieć, że sprawdziła się reguła: Im niższy budżet, tym mniej ubrać i większe prawdopodobieństwo ocyckowania widza.

"Super rekiny" to wspaniały dowód na to, że kino klasy "B" nigdy nie umrze. Zawsze znajdą się tematy, nigdy nie zabraknie pomysłów w tej materii. Wyobraźnia ludzka jest przecież nieograniczona - a w tego typu filmach zupełnie nie trzeba przejmować się czymś tak błahym jak wiarygodność naukowa, sens i logika. Film ten jest lekturą obowiązkową dla miłośników niskobudżetowych horrorów. W moich oczach pod względem absurdu można go wręcz porównać z "Zabójczymi ryjówkami" - a to już sukces nie lada.

3 komentarze:

  1. Umarłam :) Ale nie, już dawno, dawno temu, obiecałam sobie, że nie będę oglądać takich filmów. Nastąpiło to po jakimś horrorze z ogromnymi pająkami, a później potwierdził to jakiś film z prehistorycznymi gadami w tle... Podziwiam Cię, że dotrwałeś do końca. Ale jedni torturują się powieściami "sado-maso", inni horrorami klasy "B" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może trudno w to uwierzyć, ale uwielbiam takie filmy :) Poza tym wbrew pozorom nie są takie bezwartościowe. Uważny widz, oglądając takie dzieła, wiele dowie się o lękach ludzi z czasów, w których owe filmy powstawały, a także o ówczesnych stosunkach społecznych.

      Usuń
  2. Twoja recenzja, Vil, rozbawiła mnie tak bardzo, że już nie jestem pewna, czy chcę oglądać film, nie wiem - czy jemu się to uda ;) Ale poważniej - ja także kocham takie filmy, nic tak cudownie nie relaksuje po ciężkim dniu, jak podobne opowiastki :)

    OdpowiedzUsuń