piątek, 18 marca 2016

50 ocalonych - wojen nikt nie wygrywa

50 Dead Men Walking

Wielka Brytania, Kanada 2008
Scenariusz i reżyseria: Kari Skogland

Moje wyobrażenie o Irlandii nie pochodzi od żyjących tam na emigracji rodaków, lecz od jednej rodaczki, która wróciła do Polski. Wspomina Irlandię jako kraj kontrastów. Z jednej strony oaza spokoju, sympatycznych i życzliwych ludzi; z drugiej - jest Irlandia Północna. Wspomniana rodaczka była w Belfaście jeszcze w czasach, gdy zamachy bombowe i wzajemne polowania IRA i wojsk brytyjskich były niemal na porządku dziennym. Widziałem też parę zdjęć, na których widać policjantów i żołnierzy uzbrojonych po zęby, gotowych strzelać pod byle pretekstem, ale też trudno im się dziwić. 

Między IRA i Brytyjczykami toczyła się bezpardonowa wojna, w której wszystkie chwyty były dozwolone; wszystkie metody można było usprawiedliwić. Obie strony zabijały niewinnych ludzi, stosowały przemoc łącznie z torturami. IRA ma wśród wielu łatkę organizacji walczącej o wolność Irlandii; inni ludzie uważają obecnych na "zielonej wyspie" żołnierzy brytyjskich za bohaterów narażających życie w walce z terrorystami, ale prawda jest taka, że w środkach nie przebierali ani jedni, ani drudzy. Realia życia w Irlandii Północnej dobrze przedstawił film "50 ocalonych" luźno oparty na biografii Martina McGarlanda, aktywnego członka IRA, który jednocześnie szpiegował dla brytyjskiej policji.


Martin McGarland był młodym Irlandczykiem, który - jak wielu jemu podobnych - był wściekły na obecność Brytyjczyków w swoim kraju. Silne podziały społeczne, na tle religii i pochodzenia sprawiły, że nie mógł on znaleźć legalnej pracy, więc zajmował się handlem towarami pochodzącymi z nielegalnych źródeł. Pewnego razu zostaje schwytany przez policję. Tam oficer przedstawiający się jako Fergus przedstawia mu propozycję: Martin ma wstąpić do IRA, wykonywać wyznaczone mu zadania, ale jednocześnie donosić o co ważniejszych dostawach broni i materiałów wybuchowych. Martin początkowo odmawia, ale będąc świadkiem brutalności obu zaangażowanych stron decyduje się na współpracę. Wierzy, że jeśli dzięki niemu uda się ocalić ludzkie istnienia, to warto spróbować. Na jego decyzję wpływ ma fakt, że jego dziewczyna jest w ciąży, a chciały zapewnić im byt. Ostatecznie dzięki niemu zostaje zatrzymanych wiele transportów broni i udaje się zapobiec wielu zamachom, ale przychodzi mu w końcu za to zapłacić.

Jako że o historii Martina McGarlanda można sobie poczytać, mogę pozwolić sobie na zdradzenie szczegółów. Wiemy, że na skutek działalności Martina uratowano życie co najmniej 50 policjantów i żołnierzy brytyjskich. Ilu przy okazji zamachów zginęłoby cywilów - możemy się tylko domyślać. Martin był idealistą - dla niego każdy sposób na zapobieżenie kolejnym niepotrzebnym zabójstwom był dobry. Dlatego zdecydował się współpracować z ludźmi, których uważał dotąd za wrogów. Sam uważa Brytyjczyków za niechcianych intruzów, niemniej nie usprawiedliwia to w jego oczach zabójstw dokonywanych przez IRA, zwłaszcza że przy okazji giną niewinni - również Irlandczycy.

Sami "najeźdźcy" przedstawieni są w sposób ambiwalentny. Z Brytyjczyków poznajemy tylko Fergusa i kilku jego współpracowników. Fergus początkowo chce - podobnie jak wszyscy policjanci - doprowadzić do osłabienia IRA. Z czasem jednak zaczyna widzieć w Martinie cennego sojusznika, a z czasem człowieka pełnego ideałów, któremu warto pomagać i go chronić. Z czasem Fergus gotów jest wykorzystać rodaków - kolegów z pracy, by osiągnąć cel, jakim jest ratowanie skóry niespodziewanemu przyjacielowi. Pozostali Brytyjczycy w filmie są ukazani jako przerażeni ludzie z daleka od rodziny i domu, którzy nie za bardzo nawet wiedzą, po co właściwie robią to, co robią, skoro i tak nikt ich tu nie chce, a niemal każdy przechodzień może być potencjalnym zamachowcem. Bez przerwy spotykają się z wrogością Irlandczyków, dlatego też są niezwykle nerwowi, nawet na krzywo rzucone spojrzenie reagują agresją. Jednak trudno ich za to winić.

A Irlandczycy? Jeśli wierzyć filmowi, to w tamtych czasach byli nieco dziwni ludzie. Z jednej strony pragnienie nowoczesności, z drugiej przywiązanie do religii i tradycji, co nie raz utrudnia im życie. Poza tym zaskoczyło mnie lekceważące podejście do życia i śmierci. Kiedy IRA oskarżyła kogoś o zdradę, odwracali się takiego delikwenta wszyscy - nawet najbliższa rodzina. i nawet najbliżsi nie widzieli niczego złego z tym, ze IRA bliskiego człowieka bestialsko torturuje. Znamienna jest scena pogrzebu młodego człowieka skatowanego na śmierć przez członków IRA. Bliscy zmarłego płaczą, ale nie z powodu jego śmierci, ale raczej zdrady. Sam Martin niejednokrotnie styka się z brutalnością i bezwzględnością członków organizacji i z czasem jego pomoc policji przestaje być czysto interesowna - zaczyna przekonywać się, że działania IRA, jakkolwiek prowadzone w słusznej sprawie, są zagrożeniem dla wszystkich, również dla rodaków.

A w tym wszystkim działali ludzie tacy jak Martin, którym na sercu leżało głównie jak najszybsze zakończenie tego szaleństwa. Toczące się starcia powodowały ogromne spustoszenia - nie tylko w sensie materialnym. To on właśnie czyni najwięcej dla ograniczenia przemocy i ratowania życia. Jednak nie spotyka się z wdzięcznością czy zrozumieniem u żadnej ze stron. Brytyjska policja traktuje go jak gorszego; IRA i jego rodacy uważają go za zdrajcę. Jego jedynym przyjacielem zostaje Fergus, który również marzy jedynie o zakończeniu ciągłego zabijania. Film, chociaż produkcji głównie brytyjskiej, rozprawia się więc bezwzględnie zarówno z mitem romantycznych bojowników o wolność Irlandii, jak i heroicznych żołnierzy broniących irlandzkich protestantów.

Wstrząsający jest też obraz samego społeczeństwa irlandzkiego. Ludzie ci są na swój sposób potwornie zniszczeni emocjonalnie. Przemoc na ulicach, pobicia czy nawet mordy nie robią na nich żadnego wrażenia. Obecność opancerzonych samochodów jest codziennością, podobnie jak brutalność policji. Zadziwiające jest także to, że każdy pretekst jest dobry do włączenia się w zamieszki, ale ani w trakcie, ani po wszystkim nikt nie myśli o rannych czy zabitych. Jednak nie mamy prawa osądzać tych ludzi - w czasach okupacji w Polsce życie ludzkie miało równie niską wartość.

"50 ocalonych" to film, który jest lekturą trudną i poruszającą. Nam, żyjącym bezpiecznie i w innych realiach pewne rzeczy może być trudno zrozumieć. Zawsze jednak można potraktować ten film jako wciągający i trzymający w napięciu dramat kryminalny.Pamiętajmy jednak, że film ten oparty jest na prawdziwych wydarzeniach - a w realnym świecie bohaterowie rzadko bywają nagradzani.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz