piątek, 4 marca 2016

Kenau - o wolność Holandii

Kenau

Holandia 2014
Scenariusz: Karen van Holst Pellekaan, Marnie Blok
Reżyseria: Maarten Treurniet

Holandia to w moich oczach kraj niezwykły. Ot, takie sobie Niderlandy, jeszcze jedna prowincja zarządzana przez Hiszpanów. Potem pojawiło się poczucie odrębności, mieszkańcy chwycili za broń, po czym długo, ale cierpliwie wywalczyli sobie niepodległość. Mowa oczywiście o serii powstań znanych jako wojna osiemdziesięcioletnia. Wreszcie mieszkańcy Niderlandów osiągnęli upragniony cel - ich kraj stał się niezależny. Potem w przeciągu kilkunastu dosłownie lat zmienili swój młody kraik w jedno z największych imperiów kolonialnych; tak potężnych, że bała się go nawet "królowa mórz", Wielka Brytania, która od Holendrów nie raz solidnie oberwała.

Jak to zwykle bywa, takie czasy wywołały bohaterów, których każde społeczeństwo pożąda i potrzebuje. W historii Holandii pojawiły się więc postacie na pół legendarne, których niezłomna postawa, siła woli i czyny stały się tematem wielu pieśni, przedstawień i filmów. Jedną z takich postaci tego okresu jest Kenau Simonsdochter Hasselaer. Postać ta, w Polsce zupełnie nieznana, w Holandii jest bohaterką narodową co najmniej tej samej kategorii, co u nas Emilia Plater. O jej udziale w wojnie o wolność Niderlandów opowiada film "Kenau".




Tytułową bohaterkę poznajemy jesienią 1572 roku, gdy jako handlarka drewnem i właścicielka malej stoczni samotnie wychowuje dwie córki. Do miasta Harleem docierają echa wojny - wiadomo, że wielu mieszkańców Niderlanów przeszło na protestantyzm, wzbudzając złość króla Hiszpanii, traktującego to jako herezję i wypowiedzenie posłuszeństwa. Hiszpania wysłała więc swoje wojska, które podbiły już Amsterdam, a teraz idą w stronę miasta Alkmaar, gdzie znajdują się przywódcy powstania. Jedyną nadzieją dla powstańców jest opóźnienie marszu i zajęcie armii hiszpańskiej, która w drodze do Alkmaar musi minąć Harleem.

Kenau sprzeciwia się planom przeobrażenia Harleem w twierdzę. Zdecydowanie protestuje, gdy starsza z jej córek deklaruje chęć przejścia na kalwinizm. Dziewczyna wraz ze swoim kochankiem, zaangażowanym w sprawę niepodległości Niderlandów, bierze udział w symbolicznej dewastacji miejscowego kościoła; niestety wszyscy sprawcy zostają schwytani i skazani na śmierć przez spalenie na stosie. Kenau z przerażeniem ogląda śmierć swojej córki i zaczyna rozumieć, że przez swoją bierność pozwala na to, by podobne okrucieństwa spotykały innych ludzi. Zaczyna coraz śmielej angażować się w sprawy obrony miasta. kiedy nadchodzą wojska, Kenau wraz z innymi kobietami, których mężowie lub synowie zginęli w wojnie, postanawiają wziąć czynny udział w obronie miasta. Nie tylko jako kucharki i pielęgniarki, ale też jako żołnierze.

Jako że film opiera się na prawdziwych wydarzeniach, nie muszę obawiać się, że zdradzę zakończenie - wiadomo, że Harleem zostało zdobyte, jednak dzięki trwającej pół roku obronie armia hiszpańska została związana, powstańcy osiągnęli swoje cele i osiągnęli jedno z pierwszych wielkich zwycięstw, zmuszając Hiszpanów do odwrotu. Dochodziło do tego zwycięstwo moralne - słabo przygotowane do obrony miasto, z 2500 obrońców i pięciotysięcznym oddziałem najemników, w głodzie i chłodzie skutecznie stawiało czoła osiemnastotysięcznej armii hiszpańskiej. Miasto poddało się, gdy skończyło się zaopatrzenie. Hiszpanie postąpili według naszych standardów okrutnie, ale zgodnie z ówczesnymi zwyczajami, a mianowicie puścili wolno najemników, za to obrońców skazali na śmierć. Według legendy, kobiety uczestniczące w obronie miasta skazano na utopienie. Kenau na szczęście udało się przeżyć.

Nie będę rozwodził się nad zgodnością filmu z podaniami o Kenau - wiadomo, że w legendach tkwi zawsze ziarno prawdy, ale ich fragmenty są nieprawdziwe lub wyolbrzymione. Niektórzy historycy są zdania, że Kenau mogła co najwyżej wyróżnić się niezłomną postawą i być moralnym wsparciem dla walczących; inni uważają, że nie można wykluczyć, iż bohaterka sama dzierżyła broń i własnoręcznie walczyła z wrogiem. W filmie udało się umiejętnie połączyć te dwie tendencje. Nie uczyniono z Kenau nadczłowieka, który samodzielnie walczy z przeważającą siłą i wygrywa, ale też nie jest delikatną mimozą biernie przyglądającą się walkom. Sama również walczy - na miarę swoich umiejętności i możliwości. Nie umniejszając jej osobie - jest ona ukazana jako jedna z przywódców obrony, ale nie najważniejsza. Moim zdaniem takie jej przedstawienie może być zgodne z prawdą.



Jako że film jest historyczny, warto zainteresować się odwzorowaniem realów XVI-wiecznych. Pierwsze, co rzuca się w oczy - Harleem jest czyste w środku, a brudne na zewnątrz. Zgodnie z przekazami Erazma z Rotterdamu, mieszkańcy Niderlandów istotnie bardzo dbali o czystość i higienę, zdecydowanie wyróżniając się na tle innych narodów w tym czasie. Ich domy były dokładnie sprzątane, a w miejscach pracy panował porządek. Ludzie regularnie się myli, a ich ubrania były czyste i dobrze zszyte, bez dziur i niestarannie nałożonych łat. Za to na zewnątrz... Cóż, w europejskich miastach tamtego okresu po ulicach biegały zwierzęta gospodarskie (mimo przepisów próbujących ograniczyć to zjawisko), przez okna wylewano na nie wszelkie nieczystości i wyrzucano odpadki. Co ciekawe, w warunkach oblężenia to się zmienia - charakterystyczna jest scena wywożenia zwłok. W tamtych czasach o drobnoustrojach nie słyszano (co najwyżej niektórzy uczeni podejrzewali ich istnienie), jednak wiedziano, że nieczystości i zwłoki mają związek z chorobami. W oblężonym mieście epidemia mogła wywołać większe spustoszenia niż wrogi ostrzał, więc o porządek trzeba było dbać, nawet jeśli wiązało się to z pospiesznym i "niegodnym" pozbywaniem się ciał.

Kolejna rzecz - stroje i sprzęty. Mieszkańcy Harleem ubierają się w zbliżony sposób, gdyż w Niderlandach w mniejszym stopniu zaznaczały się różnice społeczne; ponadto w krajach protestanckich przepych i epatowanie bogactwem uznawane były za grzech i dowód zepsucia. Silnie kontrastuje to z ukazanymi w filmie członkami obozu katolickiego - dotyczy to również obecnego w Harleem księdza. Oryginalnie wypadają tu hiszpańscy żołnierze - zgodnie z ówczesnymi zwyczajami ubiór wojaka (trudno tu mówić o mundurze) symbolizował monarchę, więc dbano o to, by oddziały królewskie były strojne i kolorowe. Odbijało się to oczywiście na jakości i skuteczności - jaskrawe ubrania ułatwiały celowanie, a przeróżne dodatki, bufiaste rękawy i nogawki zmniejszały swobodę ruchów. Dla odmiany najemnicy walczący po stronie Holendrów mają jednakowe, szare i funkcjonalne stroje.

"Kenau" siłą rzeczy musiał zwrócić uwagę widza na postrzeganie kobiet w ówczesnych czasach. W XVI wieku kobieta nie była, jak to się błędnie uważa, niemal przedmiotem, lecz często ważnym członkiem społeczności, szczególnie w Anglii i Niderlandach właśnie, gdzie czasami samodzielnie zajmowały się np. handlem. Inaczej było w katolickiej Hiszpanii, gdzie pozycja kobiety była znacznie słabsza. Widać to choćby po sposobie, w jaki dowódca armii hiszpańskiej każe obejść się z każdą schwytaną kobietą z Harleem. Dla odmiany mężczyźni holenderscy nie są skłonni do okazywania swojej wyższości, lecz potrafią kobiet wysłuchać i liczyć się z ich zdaniem - jeśli przekonają się, że warto.

A co z Kenau? Przede wszystkim bardzo interesująco ukazano jej przemianę z osoby kompletnie obojętnej i ignorantki w sprawach politycznych czy wojskowych w niezłomną przywódczynię. Osobista tragedia jest moim zdaniem w pełni wiarygodną przyczyną gwałtownej zmiany sposobu myślenia, gdyż wówczas w pełni rozumie się okrucieństwo wroga i konsekwencje dalszego wycofywania się z życia publicznego. Stopniowo Kenau coraz mocniej angażuje się w sprawy obrony miasta. Inni traktują jej rady i chęć pomocy z przymrużeniem oka, jednak w trakcie walk postawa przywódców Harleem zmienia się. Dostrzegają, że Kenau dla wielu stała się symbolem. Mimo że jest "tylko" kobietą, ze wszystkich sił stara się pomóc, ryzykując przy tym własnym życiem. Wreszcie staje się w pełni równorzędnym "partnerem" do dotąd czysto męskich rozmów o polityce i obronności. Wykazuje się też kobiecą intuicją, co czasami w dość humorystyczny (ale ponoć również prawdziwy) sposób pomaga oblężonym.

Mnie osobiście zdumiała sprawność, z jaką Kenau posługiwała się bronią. Wiem, że w tamtych czasach jakąś broń miał przy sobie niemal każdy, a niektóre kobiety również uczyły się podstaw fechtunku, by w razie potrzeby obronić się przed napastnikiem, lecz czy możliwe jest, by bohaterka "nagle" nauczyła się posługiwać rapierem sprawniej od żołnierzy hiszpańskich? Wiem, że Hiszpanie nie słynęli ze sprawności  w boju, ale mimo wszystko... Druga sprawa to spalenie na stosie córki Kenau. Scena ta została zapewne dodana dla ukazania przyczyny przemiany Kenau oraz okrucieństwa katolików. Jednak trzeba pamiętać, że Kościół ogłaszał karę śmierci wyjątkowo, gdy nie udało się nawrócić heretyka, za to protestanci wieszali innowierców na potęgę. Poza tym kara spalenia na stosie była nakładana po długim procesie ciągnącym się nieraz miesiącami; niemożliwe więc, by sprawców ukarano niemal natychmiast.

"Kenau" to solidnie wykonane kino historyczne. Epizod oblężenia Harleem oraz czyny uczestników walk po obu stronach zostały ukazane z przerażającą nieraz dokładnością. Z pewnością zainteresuje miłośników filmów kostiumowych, którym nie przeszkadza dosadne ukazanie realiów epoki. W mojej ocenie lektura obowiązkowa. Ciekawe tylko czy w Polsce powstanie kiedyś film chociaż w połowie tak dobry a dotyczący Emilii Plater...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz