piątek, 21 listopada 2014

Rogi - są rzeczy, o których nie chcemy wiedzieć

Horns

Kanada, USA 2013
Scenariusz: Keith Bunin
Reżyseria: Alexandre Aja

Każdy ma swoje tajemnice... mroczne sekrety, którymi wolałby się nie dzielić nawet z najbliższymi. Wielu z nas chętnie dałoby wiele, żeby takie tajemnice wydrzeć. Jednak, jeśli się zastanowić, to nie wiem, czy chciałbym wiedzieć, co inni skrywają na dnie serca. Nie wiem, czy chciałbym się dowiedzieć, że jakiś mój znajomy jest na ten przykład skrytym pedofilem albo osoba, z którą pracuję, ma sadystyczne marzenia dotyczące swojej rodziny, o której na co dzień mówi z pozornym szacunkiem. Ponadto, możliwe, że dowiedziałbym się paru nieprzyjemnych rzeczy na własny temat.

Wspomniany wątek kino może potraktować na różne sposoby. Można zrobić dramat psychologiczny, w którym stopniowo poznajemy mroczne tajemnice jednego z bohaterów. Można zrobić thriller o podobnej tematyce. Może też być horror czy film SF, w którym pojawi się wątek telepatii, ale to nieco banalne. Dlatego bardzo mile rozczarował mnie film "Rogi", który łączy w sobie elementy wszystkich wspomnianych gatunków i jeszcze dokłada coś z czarnej komedii. Mariaż niebywale trudny, ale tym razem wyjątkowo udany.

"Rogi" to historia młodego człowieka imieniem Iggy (w tej roli Daniel Radcliffe), który zostaje podejrzanym o morderstwo swojej narzeczonej. Mimo że nie ma dowodów na jego winę, zostaje społecznym pariasem, odrzuconym przez wszystkich z wyjątkiem jednego przyjaciela jeszcze z czasów dzieciństwa. Pewnej nocy, tuż po pogrzebie dziewczyny, Iggy w akcie skrajnej rozpaczy dokonuje profanacji - bezcześci wizerunki Jezusa i Matki Boskiej. Kiedy rano budzi się, z przerażeniem odkrywa, że na głowie wyrosły mu rogi. Nie to jest jednak najgorsze - okazuje się, że ludzie, z którymi ma styczność, zaczynają mu się zwierzać. Opowiadają o głęboko skrywanych marzeniach - perwersjach, żądzy mordu, przemocy i gwałtu. Iggy odkrywa także, że może nakłaniać ludzi do zapomnienia o hamulcach moralnych i popełniania wszystkiego, o czym dotąd jedynie skrycie marzyli. Postanawia wykorzystać nabytą moc do oczyszczenia się z zarzutów i odkrycia prawdziwego zabójcy narzeczonej.

Opis fabuły brzmi nieco komediowo - człowiek z rogami na głowie, nakłaniający ludzi do złego? Owszem, elementy komiczne w tym filmie się pojawiają i część filmu istotnie można zakwalifikować jako czarną komedię. Jednak nie dajcie się zwieść - "Rogi" to przede wszystkim wzruszający dramat, w którym mowa jest o miłości, wierności i zaufaniu. A także o zdradzie i upadku moralnym. Osią filmu jest bowiem śledztwo, jakiego podejmuje się Iggy. Fakt, po drodze zdarzają mu się sytuacje komiczne (jak choćby scena z żądnymi spotkania z nim dziennikarzami), ale więcej jest w tym filmie płaczu niż śmiechu. Przede wszystkim za sprawą retrospekcji - część filmu to odczytywane przez bohatera myśli innych osób, od których stopniowo dowiaduje się, co naprawdę zaszło feralnej nocy.

Przykry jest także fakt, że w otoczeniu Iggy'ego nie ma ludzi, którzy nie nosiliby mrocznych sekretów lub tajemnic. Zupełnie jak w horrorach Stephena Kinga, gdzie w sytuacji zagrożenia w ludziach budzą się najgorsze instynkty, tak samo w "Rogach" mamy do czynienia z coraz gorszymi marzeniami o perwersji i upadku. Z jakiegoś powodu każdy, nawet najlepsi przyjaciele Iggy'ego, nawet jego rodzice, skrywają rzeczy, których ten nigdy wolałby nie poznać. Zyskana z zaświatów moc okazuje się przekleństwem. Bohater przekonuje się, jak niewiele osób jest mu w rzeczywistości życzliwych i jak wiele osób skrycie go nienawidzi - czasem za drobiazgi, na jakie nikt pozornie nie zwróciłby uwagi, ale z jakiegoś powodu stają się zadrami, które nie dają spać po nocach.

Nie wiem, na co najbardziej zwrócili uwagę inni, którzy oglądali ten film, ale moją uwagę najbardziej zwrócił fakt, że do tragedii wcale nie musiało dojść. Całe zło - nie tylko samo zabójstwo, ale i wszystko, co dzieje się potem dookoła Iggy'ego - miało bowiem źródło w jednej rzeczy: braku zaufania i wiary w ludzi. Narzeczona Iggy'ego nie mając ku temu podstaw, nie wierzyła w niego, co ostatecznie doprowadziło do dalszych, tragicznych wydarzeń (nawiasem mówiąc, potraktowała go w taki sposób, że na chwilę przestałem traktować ją jako ofiarę). Poza tym niezbyt optymistycznie nastraja to, że każdy z bohaterów jest w jakiś sposób podatny na zło lub idiotyczne, nieprzemyślane postępowanie; w każdym tkwi demon głupoty, nienawiści i uprzedzeń. Wszystko to razem prowadzi do nieszczęśliwego zbiegu okoliczności i tragicznego finału.

Tyle na temat fabuły i treści. Od strony artystycznej film prezentuje przyzwoity poziom. Daniel Radcliffe to aktor kojarzony z jedną rolą; po mojemu bardzo niesłusznie pomija się jego występ w wiktoriańskim horrorze "Kobieta w czerni". Szkoda, bo zagrał tam całkiem przekonująco i udowodnił, że nie da się zaszufladkować jako aktor jednej roli. Tutaj jest zupełnie inna postacią i nic z nieco niezdarnego okularnika w nim nie zostało. Od strony technicznej jest również porządnie. Efekty wizualne nie są zbyt wyrafinowane (pomijając tytułowe rogi na głowie głównego bohatera, ale to akurat łatwo zrobić nawet domowymi metodami), na szczęście są one tylko dodatkiem bez większego znaczenia. Mocnym atutem filmu jest muzyka, na którą składają się między innymi przeboje Davida Bowie, co jest już klasą samą w sobie.

Słabe strony "Rogi" niestety również mają. Przede wszystkim poziom filmu jest nierówny: początkowo mamy przyzwoity dramat. Potem płynnie przechodzi w komedio-horror i wbrew pozorom zupełnie się to nie gryzie. Poza tym twórcy w pewnym momencie zaczęli zbyt poważnie traktować "demoniczną" przemianę bohatera i podkreślili to w sposób już nie zabawny, ale groteskowy, co go zwyczajnie ośmiesza. W tej sytuacji niewiarygodnie wypadają próby ponownego odejścia od czarnego humoru na rzecz "czystego" dramatu. Próba wprowadzenia poważnej atmosfery kłóci się bowiem z tym, co pojawia się przed naszymi oczami. Na szczęście większa część filmu pozostawia pozytywne wrażenie.

Podsumowując, "Rogi" okazały się przyzwoicie nakręconym filmem będącym niecodziennym wymieszaniem gatunków pozornie do siebie niepasujących. Nie jest to może dzieło nadzwyczajne, ale dobrze się ogląda, momentami bawi, a przy tym potrafi dać do myślenia. Pewnie jeszcze kiedyś do niego wrócę, co też dobrze o nim świadczy. Ocena - jakieś 8/10. Te dwa punkty mniej to za sztuczną powagę i niezbyt fortunną końcówkę.

1 komentarz:

  1. Fajnie zagrał w "Zapiskach młodego lekarza", mam nadzieję że coraz rzadziej będzie się ludziom kojarzył z HP, to bardzo dobry aktor.

    OdpowiedzUsuń