piątek, 15 maja 2015

Cyberprzemoc - w Internecie nic nie ginie

Cyberbully

Wielka Brytania 2015
Scenariusz: Ben Chanan, David Lobatto
Reżyseria: Ben Chanan

Jako dziecko końca lat 70. mogłem śledzić od samego początku triumfalny marsz komputerów i Internetu. Z jednej strony byłem - i jestem - zafascynowany możliwościami, jakie dają nowoczesne metody przesyłu informacji. Żeby nie szukać daleko - siedzę sobie z laptopem na kolanach i tworze wpis na bloga. Żeby sprawdzić dane dotyczące filmu, odpalam wyszukiwarkę, wpisuję tytuł i wszystko mam; w tym zdjęcia z filmu, zwiastuny i ścieżkę dźwiękową. To jest piękne, a właściwie byłoby, gdyby nie...

... gdyby nie przerażająca ilość jadu, jaka wylewa się na stronach internetowych. Ludzie, co się z nami dzieje! Gdzie nie wejdę, jakiego forum bym nie odwiedzał, a jaką tematykę nie zahaczę - wszędzie to samo: zaczyna się od tego, że ktoś się z kimś nie zgadza, a za chwilę wylewa się tony błota, a nawet wzywa do samobójstwa. Za moich czasów za publiczne ośmieszenie można było się odegrać chociażby dając szydercom w twarz - dzisiaj może z nas bezkarnie szydzić cały świat! Mogę sobie tylko wyobrazić, jak czują się ludzie prześladowani w sieci. Niby nic takiego, ale ile można wytrzymać? O tym właśnie opowiada brytyjski film telewizyjny, trzymający w napięciu thriller "Cyberprzemoc".


Jedyną w zasadzie bohaterką filmu jest Casey - dziewczyna prowadząca typowe życie nastolatki. Jak wielu (żeby nie rzec: ogromna większość) jej rówieśników, ma konto na Facebooku, Twitterze, Instagramie, udziela się na forach, korzysta z komunikatorów. Pewnego wieczora dowiaduje się od przyjaciółki, że jej były chłopak zamieścił na swoim profilu informację na temat jej życia prywatnego. Chcąc się zemścić, Casey zwraca się do Alexa, młodego ale zdolnego hakera, który po krótkim wahaniu decyduje się jej pomóc. Dzięki niemu mści się na swoim byłym. Jednak na tym nie koniec - jej rozmówca domaga się ukarania jeszcze jednego sprawcy cyberprzemocy - samej Casey - i grozi rozpowszechnieniem jej zdjęć w sieci. Dziewczyna zdaje sobie sprawę, że nie rozmawia z kolegą, lecz z nieznanym hakerem, który włamał się do jej komputera i znalazł zapisane na dysku wstydliwe filmy i zdjęcia. Zostaje zmuszona do zapoznania się ze skutkami swojej działalności w sieci i poniesienia konsekwencji swoich czynów.

"Cyberprzemoc" to produkcja ze wszech miar perfekcyjna. Zdecydowanie można ją zaliczyć do filmów edukacyjnych. Jednak twórcy bardzo postarali się, by zachować wymiar dydaktyczny w sposób przemawiający do widzów w różnym wieku. Uniknęli więc nużącego wykładu na rzecz autentycznie mrożącego krew w żyłach thrillera w elementami dramatu psychologicznego. Widz nawet przez chwilę nie widzi ujęć innych niż twarz Casey i ekran jej komputera. Efektem jest atmosfera przytłoczenia i paranoicznego strachu - jesteśmy na równi z bohaterką świadomi jakiejś obecności, która nieproszona wtargnęła w jej życie. Bezpieczny pokój zamienia się w pułapkę bez wyjścia, a napięcie rośnie stopniowo, by osiągnąć punkt kulminacyjny dosłownie w ostatniej sekundzie filmu. W celu zwiększenia realizmu zachowano klasyczną jedność czasu i miejsca. Nie ma tu przeskoków czasowych - widz obserwuje bohaterkę bez chwili przerwy, z sekundy na sekundę. Akcja zamyka się w czterech ścianach pokoju Casey. Innych bohaterów widzimy jedynie w postaci ikon na ekranie jej komputera.

Sytuacja, w jakiej znajduje się Casey, wiele mówi o trybie życia współczesnych nastolatków. Dziewczyna komunikuje się z przyjaciółką i kolegami bez wychodzenia z domu. Komunikatory zastępują jej spotkania "na żywo". Godne uwagi jest to, że z jej punktu widzenia to również jest forma spotkania - mimo że Casey nie widzi się z rozmówcami osobiście, nie czuje się samotna. Wydaje się, że przemyślenia dorosłych na temat samotności współczesnych młodych ludzi żyjących głównie w cyberprzestrzeni są zupełnie nieprawdziwe. Jednak przerażające jest, jak ogromny wpływ wywiera na nich to, co pojawia się na ich temat w sieci i że staje się to przyczyną depresji i samobójstw. Przykre jest, że młodzi ludzie tak bardzo przejmują się tym, co napisze o nich człowiek zupełnie obcy, mieszkający na drugim końcu świata, którego zapewne nigdy nie spotkają.

"Cyberprzemoc" jest także wyraźnym ostrzeżeniem przed tym, co ludzie dzisiaj - nie tylko nastolatki - robią nagminnie: wrzucają do sieci przeróżne zdjęcia, filmy, nagrania audio, nie myśląc w ogóle o konsekwencjach. Nie zważają na to, że czasami są to zdjęcia, które mogą postawić ich w złym świetle lub zwyczajnie ośmieszyć. Co gorsze - bywa, że nawet bolesna lekcja, jaką dostaje Casey nie staje się dla nich nauczką, a jedynie przejściową przygodą, z której nie wyciągają żadnych wniosków. Mimo istnienia różnych fanpage'ów i stron ośmieszających tych, co zbytnio otwierają się w sieci, ludzie nadal to robią i zapewne będą robili dalej. Może po prostu mało kto zdaje sobie sprawę, że ten problem może dotyczyć również jego? A może po prostu nie wszyscy przeżywają to równie mocno. W filmie pojawia się jedno tragiczne nagranie śmiertelnej ofiary cyberprzemocy, jednak pamiętajmy, że z takową spotykają się codziennie tysiące tysiące młodych ludzi, którzy jednak wychodzą z tego cało. Może po prostu jest to kwestia odporności? Nie znaczy to oczywiście, że usprawiedliwiam to zjawisko - chodzi mi o to, że w kwestii psychiki młodych ludzi niczym nie różni się ona od prześladowań, jakich ofiarami było wielu z nas.

Od strony wykonania film jest genialnie przemyślany i zrealizowany. "Cyberprzemoc" jest w zasadzie "teatrem jednej aktorki", którą jest nie kto inny, tylko Maisie Williams znana publiczności z wcielenia się w postać Aryi Stark. Przyznać muszę, że dziewczyna gra absolutnie genialnie - drobnymi czasami zmianami w gestykulacji i mimice potrafi przedstawić całą gamę uczuć i emocji, jakie targają bohaterką. Zwracałem już uwagę na to, że film zachowuje jedność czasu - całość zamyka się dokładnie w 62 minutach, które są dokładną relacją z tylu właśnie minut z życia Casey. Dzięki temu możemy wczuć się w sytuację dziewczyny, która dosłownie nagle, z minuty na minutę, z prześladowcy staje się ofiarą. Ciekawy jest też sposób kręcenia - przez znaczną część filmu widzimy dziewczynę okiem kamery zamontowanej w jej komputerze. Jest to nie tylko symbol faktu szpiegowania jej przez hakera, ale też wyraźna metafora na jej styl życia - ona sama codziennie ujawnia szczegóły swojego życia w Internecie, przez co praktycznie sama pozwala na to, by inni śledzili każdy jej krok. W tej sytuacji zdjęcia, którymi szantażuje ją haker, są naprawdę niewiele znaczące.

"Cyberprzemoc" to przykład idealnego thrillera, w którym bez zastosowania szczególnych tricków i wymyślnej fabuły osiągnięto efekt grozy i stale rosnącego napięcia. Budzi podziw i szacunek fakt, że udało się przy tym wpleść ostrzeżenie wypowiedziane stanowczo i dosadnie, jednak bez zbędnego moralizowania. W filmie nie ma bohaterów dobrych i złych - Casey jest po prostu przedstawicielką swojego pokolenia, która w swoim postępowaniu jeszcze w niewielkim stopniu kieruje się rozsądkiem. Dlatego polecam film obejrzeć z uwagą, ale bez oceniania postępowania bohaterki - ostatecznie młodość ma swoje prawa i nie zapominajmy, że w swoim czasie każde z nas zachowywało się podobnie.

1 komentarz:

  1. A jak znaleźć z tego film ? ") Za film z góry dziękuje chciałabym obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń