piątek, 11 września 2015

Człowiek ciemności - jak stworzyć superbohatera?

Darkman

USA 1990
Scenariusz: Sam Raimi, Chuck Pfarrer, Ivan Raimi, Daniel Goldin, Joshua Goldin
Reżyseria: Sam Raimi

Pokażcie mi kogoś, kto w dzieciństwie nie marzył o posiadaniu jakichś supermocy. Chciało się latać, wspinać po ścianach, mieć nadludzką siłę... Dzieciom niestety w końcu przychodzi zrozumieć, że to tylko fantazja i pozostają jedynie zabawy w superbohaterów, a z czasem się i z tego wyrasta. Jednak superbohaterów mamy i w realnym świecie. Są nimi ludzie, którzy potrafią stworzyć komiksy, książki i filmy o osobach, które w ten czy inny sposób posiadły nadprzyrodzone umiejętności. W mniej lub bardziej nieskomplikowany sposób potrafią oni dotrzeć do ludzi w różnym wieku (zwłaszcza młodych) i przekazać im pewne wartości, które owszem, istnieją też w bardziej, jak niektórzy twierdzą, ambitnej sztuce, ale czy jest to sposób równie atrakcyjny? Akurat... Niektórzy coś marudzą na temat niezbyt wysokiego poziomu historii o superbohaterach, ale cóż - nie wymagajmy, by każdy umiał docenić piękno tego, co potrafi stworzyć ludzka wyobraźnia.
 
Do takich ludzi (znaczy tych, co mają wyobraźnię, a nie tych, co marudzą) należy człowiek kojarzony raczej nie z superbohaterami, lecz z genialnymi w swojej prostocie horrorami - Sam Raimi. Otóż ten pan - odniósłszy sukces dzięki filmowi "Martwe Zło" - stał się postacią na tyle znaną i cenioną, że mógł pozwolić sobie na realizację własnych wizji. Miał on wielkie marzenie - nakręcić film o Batmanie, który był jednym z jego ulubionych bohaterów. Tak się jednak złożyło, że ubiegł go Tim Burton (moim skromnym zdaniem jest to zresztą najlepszy film o Batmanie w ogóle). Sam Raimi tak się wściekł, że postanowił wymyślić swojego bohatera i nakręcić o nim film. Tak właśnie narodził się "Człowiek Ciemności".


Bohaterem filmu jest Peyton Westlake, genialny naukowiec, który pracuje nad rewolucyjnym wynalazkiem - sztuczną skórą. W tym czasie jego narzeczona, Julie, odkrywa dokumenty, które mogą złamać karierę pewnego biznesmena. Biznesmen ten korzysta z usług gangstera, Roberta Duranta, który wraz ze swoimi ludźmi włamuje się do siedziby Peytona. Bandyci torturują uczonego, po czym wysadzają jego laboratorium. Po pewnym czasie Peyton budzi się w szpitalu. Na skutek wypadku zaszły w jego organizmie zmiany: nie czuje już bólu, a jego organizm wydziela ogromną ilość adrenaliny, co daje mu nadludzką siłę. Niestety Peyton nie ma też skóry na twarzy. Chcąc pokazywać się publicznie, musi nakładać swój własny wynalazek - syntetyczną skórę, która jednak ma wadę: po 99 minutach rozpada się. Ma jednak również ważna zaletę - można ją dowolnie formować, co oznacza, że użytkownik może udawać innych ludzi. Peyton postanawia wykorzystać nowo nabyte zdolności, by walczyć z Durantem i podobnymi mu bandytami. Ponieważ z powodu ran stara się nie pokazywać za dnia, sam nadaje sobie imię "Darkman" - Człowiek Ciemności.

Ktoś, kto spodziewa się filmu klasy "B", może się nieźle nabrać. Teoretycznie film nie imponuje efektami wizualnymi, ale znacznie nadrabia charakteryzacją, która jest wręcz genialna (o tym za chwilę). Poza tym, postać Darkmana z założenia jest postacią raczej tragiczną. Mamy bowiem człowieka, który posiada wszystko: kochającą kobietę, dobrą pracę, wielkie odkrycie w zasięgu ręki... i nagle w ciągu kilku minut traci wszystko. Owszem, film z założenia zawiera elementy komediowe (podobnie jak horrory tego samego reżysera), ale jest ich dość mało i po prawdzie trudno mi pisać o tym filmie jak o komedii. Klimatem przypomina raczej burtonowskiego "Batmana" - jest to nie tyle komedia, co groteska, a śmiech wywołany jest raczej poczuciem niepokoju i surrealizmem danej sceny.

Sam Raimi nigdy nie ukrywał, że do stworzenia swojego bohatera zainspirowały go dwa dzieła: "Człowiek-słoń" oraz "Upiór w operze". Tytułowi bohaterowie fascynowali go: odrzucone przez społeczeństwo, oszpecone, a jednak na swój sposób genialne postacie. Darkman przejął wiele tych cech. Podobnie jak wspomniane postaci jest oszpecony, sam uważa się za wynaturzenie i chociaż zachowuje ludzkie uczucia i emocje, to jednak woli cierpieć, odrzucając miłość swojego życia, gdyż nie chce narażać jej na życie z potworem, jak sam o sobie myśli. Wymownym tego symbolem staje się sztuczna skóra: Peyton rozpaczliwie próbuje wrócić do normalnego życia, spotyka się nawet ze swoją dziewczyną, ale stale ciąży nad nim ograniczenie: po 99 minutach normalności musi wrócić do swojego świata - zimnego i samotnego świata ciemnych zaułków i opuszczonych ruin.

"Człowiek Ciemności" mimo upływu lat wcale się moim zdaniem nie zestarzał. W znacznym stopniu zawdzięcza to nie tylko interesującej postaci głównego bohatera, ale też niezwykle starannej charakteryzacji. Rozległe oparzenia twarzy i dłoni Peytona ukazane są z przerażającą precyzją. Podobnie szczegółowe jest odwzorowanie masek, którymi posługuje się bohater, chcąc przeniknąć w szeregi bandytów. Muszę też zwrócić uwagę na aktorów. Darkmana gra nie kto inny, jak Liam Neeson - może zabrzmi to dziwnie, ale uważam, że jet to jedna z jego najlepszych ról. interesująco wypada też Larry Drake jako Durant, główny antagonista filmu; jedyna postać, w której Darkman nie budzi lęku, a jedynie fascynację. Widzi on w nowym wcieleniu Peytona nie zagrożenie, ale godnego przeciwnika i tak wydaje się go traktować.

"Człowiek Ciemności" to dobry i ciekawy film, odmienny od innych filmów o bohaterach obdarzonych tymi czy innymi mocami. Ciekawostką jest bohater, którego wszystkie "moce" mają logiczne wyjaśnienie i są "naukowo" uzasadnione. Jest to wielka rzadkość w świecie kina. Poza tym dla samej ciekawości warto obejrzeć film, który powstał praktycznie ze złości, a którego bohater faktycznie w końcu zaistniał w komiksie i grach komputerowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz