czwartek, 25 kwietnia 2013

"Najgorsze filmy świata"

Już jutro w Gdańsku rozpoczyna się kolejna edycja pokazu "Najgorszych filmów świata". Impreza reklamowana jest jako "pokaz najbardziej kuriozalnych produkcji w historii kina". Wydawałoby się, że na takie pokazy zjawia się minimalna liczba widzów. Nic bardziej mylnego. Każdy z prezentowanych filmów gromadzi niemal pełną widownię.

   Dlaczego? Co sprawia, że "Najgorsze filmy świata" są tak popularne? Jakim cudem na filmy, w których widać sznurki podtrzymujące "statki obcych" oraz suwaki i guziki na kostiumach "potworów" chodzi taka masa ludzi? Dlaczego ogląda je więcej osób, niż niektóre "poważne" produkcje?

   Przede wszystkim, powiedzmy sobie szczerze: każdy z nas lubi się pośmiać. Nie każdemu jednak odpowiada oglądanie komedii (w tym romantycznych), a szczególnie takich, w których humor opiera się na bekaniu, pierdzeniu, przeklinaniu i wydzielinach ciała. Nie każdego bawią też dowcipy dotyczące kobiet, mniejszości, ułomności - czy czegokolwiek, co dotyczy rzeczy od człowieka niezależnych. Tymczasem "Najgorsze filmy świata" oferują - wbrew pozorom - inteligentną rozrywkę polegającą na możliwości oglądania przeróżnych "wpadek", jakie są czasami pokazywane podczas liter końcowych "normalnych" filmów. Wpadki mogą dotyczyć scenariusza (bohaterowie nagle zrzucają ciuchy, bo scenarzysta nagle przypomniał sobie, że nagość przyciąga tłumy), gry aktorów (uśmiech jednego z bohaterów, gdy jego przyjaciel ginie) lub efektów specjalnych (wspomniane sznurki utrzymujące pojazdy czy niestarannie wykonane kostiumy). Takie rzeczy bawią, a przy tym nikogo nie obrażają.

   Druga sprawa - widz ma niepowtarzalną okazję obejrzeć filmy będące debiutem znanych później gwiazd. Kto pamięta, że Clint Eastwood, którego talentu i gry nikt dziś nie podważa, zagrał swoją pierwszą rolę w filmie o wielkim pająku? Ile osób wie, że kiedy Steve McQueen pierwszy raz grał główną rolę, walczył z galaretą z kosmosu, a jego głównym tekstem było "nie wiem" - odpowiedź na każde niemal pytanie zadawane mu w filmie? Dzieła te zresztą były dla samych aktorów cennym doświadczeniem. Pewien aktor, nie napiszę, kto dokładnie, bo nie pamiętam, powiedział, że gra w filmie klasy "B" była jego najcenniejszym doświadczeniem, bo jeśli potrafi się przekonująco zagrać panikę na widok stwora ze źle sklejonych kawałków gumy, to potem można zagrać wszystko.


   Kolejna rzecz to fakt dotyczący kinomanów. Są osoby, które mają wysokie oczekiwania względem filmów i surowo je oceniają. Potem wychodzą wściekłe z seansu, bo okazuje się, że film okazał się niewypałem lub zawodzi w warstwie fabularnej czy gry aktorskiej. W wypadku produkcji "najgorszych" wszyscy wiedzą, czego się spodziewać. Wiedzą, że gra aktorska będzie fatalna, a scenariusz - idiotyczny. Poza tym rzecz wiąże się z powodem pierwszym: każda osoba, nawet o najbardziej wysublimowanych gustach, lubi się czasem odprężyć.

   Ostatni powód popularności to - mam wrażenie - nimb elitarności imprezy. Otóż samo użycie przedrostka "naj-" sugeruje coś niesamowitego i wyjątkowego, coś dla prawdziwego konesera. W wypadku "Najgorszych filmów świata" mamy dodatkowo do czynienia z sugestią, że jest to rzecz przeznaczona dla prawdziwych miłośników kina: któż inny mógłby bowiem określić, czy film jest "dobry", "zły" czy "najgorszy"? W tym wypadku elitarność na szczęście nie budzi ani zazdrości, ani litościwych spojrzeń: pokaz przeznaczony jest dla wszystkich i nie trzeba tak naprawdę mocno znać się na kinie, by dobrze się bawić. No, chyba że się jest osobnikiem kompletnie pozbawionym poczucia humoru.

    Jest to ciekawe o tyle, że na pokazach nigdy nie ma komedii! Cóż, prawda jest taka, że film kręcony jako komedia nie musi ściśle przestrzegać reguł prawdziwego świata, poza tym - nie każda rzecz bawi wszystkich jednakowo. Tymczasem twórcy filmów klasy "B" sprawiają wrażenie ludzi niezwykle oddanych sprawie. Aktorzy dają z siebie wszystko, tylko trochę im nie wychodzi. Scenarzyści starają się wymyślić jak najlepszą fabułę, ale zapominają o szczegółach. Reżyserowie dbają o odpowiednio silne światło zapominając, że akcja dzieje się w nocy. A nad wszystkim czuwają producenci, którzy chcą mieć jak najlepszy film z drastycznie ograniczonym budżetem. I właśnie takie niedoróbki czynią film "kultowo nieudanym", a nie celowo stworzone elementy humorystyczne.

   Można sobie też zadać pytanie - skąd w ogóle powszechność tego typu filmów? Dlaczego powstało ich tak wiele? O tym porozmawiamy następnym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz