Tank Girl
USA 1995Scenariusz: Tedi Sarafian
Reżyseria: Rachel Talalay
Na podstawie komiksu "Tank Girl" Alana Martina i Jamiego Hewletta
Czy zdarzyło się Wam oglądać film tak idiotyczny i bezsensowny, że aż nie mogliście o nim zapomnieć, a co gorsza - uznaliście za jeden z najbardziej oryginalnych i ciekawych przeżyć kinowych? W moim przypadku miłośnika filmów klasy "B" takich filmów jest po prawdzie sporo. W wielu tego typu produkcjach można wskazać jakiś sens, ukazują też pewne prawdy o czasach, w których powstały. Są też filmy zupełnie bezsensowne i wyjątkowo nieudolne, do których nie wracam. Z jednym filmem mam problem: ocieka tandetą, a jednak nie mogę o nim zapomnieć. Jest to film powstały w latach 90. w oparach narkotyków - praktycznie dosłownie. Wiekopomne to dzieło nosi tytuł "Tank Girl".
"Tank Girl" osadzona jest w klimatach postapokaliptycznych. Jest rok 2033 i jest niefajnie, bo w Ziemię walnęła wielka kometa (właściwie to walnie za 8 lat). Na Ziemi wyschła wszelka woda, a w dodatku od czasu kataklizmu nie spadła kropla deszczu. Ogromna większość zasobów wody kontrolowana jest przez organizację "Water and Power" (nie wysilili się z nazwą, prawda?). Po pustyniach rozsiani są rebelianci, którzy podkradają wodę z transportów lub budując nielegalne studnie. W takim właśnie świecie żyje sobie Rebecca, młoda kobieta mieszkająca... w czołgu. Z pomocą swego opancerzonego domu walczy z wrogami. Pomaga jej w tym Booga, jeden z Rozpruwaczy, istot będących skrzyżowaniem - uwaga! - amerykańskich Czarnych z australijskimi kangurami w celu stworzenia istot odpornych na suszę.
Film powstała na bazie komiksu, którego twórcy to para wesołych hippisów skłaniających się ku anarchizmowi. W trakcie tworzenia byli na etapie ostrego ćpania. Kiedy przegląda się komiks, łatwo w to uwierzyć; zwłaszcza w późniejszych numerach, gdzie fabuła pozostaje wspomnieniem. Rysunki są dziwaczne, świat przedstawiony pełen absurdów. Przykład: w pamiętnej "Diunie" Franka Herberta mieszkańcy Arrakis chronili się na wszelkie możliwe sposoby przez utratą wody - tutaj nie robią zupełnie nic. Mimo powszechnego braku wody świat nie jest wielką umieralnią, lecz nawet technicznie poszedł do przodu. Na środku pustyni ludzie budują sobie pompy i zawsze wodę znajdują. Ten komiks był idiotyczny i bezsensowny. Nie miał prawa istnieć i przetrwać.
A jednak nie tylko przetrwał, ale nawet zdobył sławę i miano "kultowego", i jeszcze doczekał się ekranizacji; a to za sprawą dwóch rzeczy. Pierwsza - Jamie Hewlett, odpowiedzialny za rysunki, stał się nagle niezwykle sławny jako współtwórca animowanych postaci członków zespołu Gorillaz. Druga sprawa to sama bohaterka, a raczej antybohaterka. Rebecca podbiła serca wielbicieli niedawnych czasów świetności punkrocka i współczesnych miłośników grunge za sprawą antyrządowej i anarchistycznej postawy. Dziewczyna walczy z rządem, z wojskiem, zwykłymi ludźmi,
sektami religijnymi - słowem ze wszystkim, co oferuje jako taki porządek i ład. Wyglądem również wpisuje się w ideologię punków: ubiera się niedbale i prowokacyjnie, żeby nie rzec wulgarnie, używa dziwacznej broni, przez co początkowo nikt nie traktuje jej poważnie, by potem tego ciężko pożałować. Do tego jest kompletną socjopatką, którą cieszy chaos i zniszczenie; lubi, jak coś wybucha i świetnie się bawi grając na nosie wszystkim, którzy chcą ją złapać. Do tego komiks pojawił się w momencie, kiedy w świadomości Brytyjczyków świeże były blizny po rządach Margaret Thatcher uważanych przez wielu za istny horror. Do tego pojawił się nowy koszmar - terror poprawności politycznej. Nic dziwnego, że bohaterka stawiająca opór władzy na wszelkie możliwe sposoby zyskała sympatię i popularność. I to mimo faktu, że sensu w fabule i tak nikt nie widział.
A co z filmem? Dość powiedzieć, że podobał się twórcom komiksu... Ni stąd, ni zowąd pojawiają się animowane wstawki (oryginalne plansze komiksu), co stwarza pozory chaosu. Poza tym ma standardowe wady filmu klasy "B": niezbyt dopracowane efekty wizualne, nie zawsze staranną charakteryzację. Ale poza tym jest zaskakująco dobry. Pod warstwą fatalnej fabuły znajdujemy całkiem dobrą grę aktorską - tutaj ciekawostka: głównego "złego" gra Malcolm McDowell, czyli pamiętny Alex z "Mechanicznej Pomarańczy". Są też wcale niezłe dialogi; film jest też na swój sposób śmieszny. Świetnie zaprojektowane są stroje bohaterki, jej czołg i ten, no... atomowy biustonosz. Aha, wielkim atutem filmu jest muzyka (parę wielkich artystów połowy lat 90.) i wpadająca w ucho ścieżka dźwiękowa.
Mimo paru zalet "Tank Girl" ma tak totalnie beznadziejną fabułę, że strach bierze. Z
całą pewnością jeden z trzech najgłupszych filmów, jakie widziałem w
życiu. I wiecie co? Wiem, że za parę lat do niego
wrócę. Bo żadną miarą nie mogę nazwać go filmem słabym. Chyba zrobię tak: ocena 3/10 i dodaję do ulubionych.
PS.
Dzisiejszy wpis powstał dzięki nieświadomej pomocy pewnej cosplayerki, którą ujrzałem w
Hali Stulecia (tej
słynnej, w moim Wrocławiu). Poszedłem tam na pewną imprezę, ale nie dla
samej imprezy, lecz żeby obejrzeć cosplayerów właśnie, bo lubię na to popatrzeć,
podziwiać i pozazdrościć. Przypadkowo pierwszą cosplayerką, jaką
zobaczyłem, była pewna Pani ucharakteryzowana
na Jinx z gry "Leauge of Legends". Zgadnijcie, która postać stanowiła główne źródło natchnienia przy opracowywaniu charakteru i uzbrojenia Jinx? Co prawda twórcy gry twierdzą co innego, ale podobieństwo jest zbyt uderzające, żebym uwierzył w zbieg okoliczności. Żeby było jasne: to żaden zarzut. Generalnie, jeśli w jakiejkolwiek grze komputerowej pojawia się postać szalonej kobiety z dziwaczną bronią, to można być pewnym, że to właśnie "Tank Girl" stanowiła główny wzorzec.
PS2.
Zdjęcie tej Pani jest moje własne, mam nadzieję, że się nie obrazi za jego wykorzystanie w niecnym celu opisania tak "oryginalnego" filmu.
Zdjęcie tej Pani jest moje własne, mam nadzieję, że się nie obrazi za jego wykorzystanie w niecnym celu opisania tak "oryginalnego" filmu.
film mi się podobał ale ja mam słabość do takich absurdalnych produkcji których twórcy robią sobie jaja bez silenia się na serio traktowanie ps.tak sobie myślę że autorzy komiksu inspirowali się asystentką jokera HQ ;)
OdpowiedzUsuńCosplayerka to zdaje się Madlencia... a szukając Tank Girl musiałem oczywiście trafić na wątki wrocławskie :) I jak tu nie oprzeć się wrażeniu, że Wrocław stolicą (polskiej) fantastyki!!!
OdpowiedzUsuń