Top Secret!
USA 1984Scenariusz: Jim Abrahams, David Zucker, Jerry Zucker, Martyn Burke
Reżyseria: Jim Abrahams, David Zucker, Jerry Zucker
Nakręcić parodię nie jest trudno. Nakręcić parodię, która będzie śmieszna - o, to już większa sztuka. Prawdziwości pierwszego zdania dowodzą stada "Strasznych filmów" i im podobnych arcydzieł, na powstanie których recepta wydaje się prosta: weźmy parę znanych scen z paru znanych filmów, doróbmy do tego sceny "humorystyczne" z bekaniem, puszczaniem bąków, załatwianiem potrzeb fizjologicznych i film gotowy.
Jednak do niedawna parodie były nieco inne. Opierały się nie tyle na konkretnych filmach, co raczej na typowych schematach w nich przedstawianych. Podobnie jak we współczesnych tego typu filmach pojawiał się absurdalny, "głupi" humor, ale wiele z jego elementów było tak naprawdę inteligentną grą z widzem. Na przykład nawiązywano do stereotypowych wyobrażeń o nacjach, wyśmiewano utrwalane w poważnych: filmach postawy. Na przykład: w niektórych filmach przypadkowy człowiek wplątany nagle w jakąś aferę okazuje się być lepszy od stada polującego nań dobrze wyszkolonych wrogów. Zły bohater był zwykle człowiekiem bez charakteru, opanowanym jedynie żądzą wzbogacenia się. Dobry musiał być szlachetnym wojownikiem o wolność i inne wartości. Nakręcenie parodii czegoś takiego samo się prosi.
Doskonałym tego przykładem jest film braci Zuckerów "Ściśle tajne". Twórcy są sławni głównie dzięki filmowi o przygodach dzielnego eks-pilota ratującego samolot - mowa oczywiście o "Czy leci z nami pilot?". "Ściśle tajne" jest w porównaniu z nim nieco mniej znany - pewnie dlatego, że w przeciwieństwie do wspomnianej produkcji przez długi czas nie można było go u nas obejrzeć ze względu na specyficzną wymowę (o tym za chwilę), a także sceny, które dla przeciętnego Polaka są po prostu niezrozumiałe ze względu na to, że pewne stereotypy u nas nie funkcjonują, a niektóre zjawiska nie istnieją.
"Ściśle tajne" dzieje się we wschodnich Niemczech. W kraju tym odbyć ma się festiwal kulturalny, który ma odciągnąć uwagę od realizacji złowieszczego planu polegającego na użyciu superbroni, do której skonstruowania zostaje zmuszony pewien uczony. Na festiwal zostaje zaproszony między innymi gwiazdor rocka, Nick Rivers. Ratując pewną kobietę przed niemieckim żołnierzem, dowiaduje się, że jest ona córką porwanego naukowca i jest poszukiwana przez milicję. Potrzebuje pomocy Nicka, by skontaktować się z ruchem oporu, uratować ojca i zapobiec konstrukcji superbroni. Jednak sprawa nie jest prosta - w szeregach ruchu oporu jest zdrajca.
Fabuła pasuje pozornie do filmu sensacyjnego z wątkiem miłosnym. Tylko że w "Ściśle tajnym" wszystko jest postawione na głowie. Jednak nie wszystkie gagi i sceny mogą być zrozumiane przez polskiego widza. Wielu współczesnych widzów nie wie lub nie pamięta, że było coś takiego jak NRD i że był to niezależny kraj, a nie jedynie wschodnie Niemcy we współczesnym, potocznym znaczeniu. Kraj ten był w tamtych czasach naszym sprzymierzeńcem, ale należał do kręgu wrogów świata zachodniego. Nic zatem dziwnego, że NRD ukazane jest w filmie w sposób prześmiewczy. Kraj jest zacofany, używane pojazdy, stroje i broń to eksponaty z lat 40. Jednocześnie żołnierze wtrącają wiele słów w jidysz. Te pozornie sprzeczne rzeczy wynikają nie tylko z chęci ośmieszenia wschodnich Niemiec - twórcom po części udało się ukazać sposób, w jaki Amerykanie i zachód Europy widział ten kraj.
Obrywa się też po trosze innym nacjom. Amerykański piosenkarz udaje skromnego, ale wykorzystuje każdą okazję, by stanąć w świetle reflektorów; mimo uprzejmości i rycerskich zachowań decyduje się pomóc dopiero, gdy widzi w tym własny interes. Inny Amerykanin zupełnie nie interesuje się krajem, w którym się znalazł - co prowadzi w końcu co pewnej, nazwijmy to, katastrofy. Sceneria, stroje i mundury żołnierzy wschodnioniemieckich są żywcem przeniesione z lat II
Wojny Światowej - jest to aluzja do totalitarnych zapędów krajów socjalistycznych, a także do ich zacofania technologicznego. Niemiecki ruch oporu to organizacja złożona wyłącznie z Francuzów - widocznie sami Niemcy są zbyt praworządni, by się buntować. Do tego pięknie wykorzystano znany i w Polsce sposób myślenia o urodzie niemieckich kobiet - scena wręczenia zagranicznym gościom medali przez niemieckie sportsmenki jest jedną z najlepszych w filmie.
W "Ściśle tajnym" pojawia się też humor ukryty i bardziej wysublimowany. Nieprzypadkowo Rivers śpiewa stare piosenki Elvisa Presleya czy pionierów rocka jeszcze z lat 50. XX wieku - w ten sposób pokreślono kulturalne zacofanie krajów socjalistycznych: rzeczeni artyści w latach powstania filmu nadal byli w tych krajach uznawani za samo zło i zgorszenie. Są nawiązania do innych znanych filmów epoki, np. "Błękitnej Laguny"). Większość akcentów humorystycznych to sceny absurdalne, abstrakcyjne, miejscami niemal surrealistyczne i polegające na załamaniu logiki (na przykład kilkakrotnie powtórzona śmiertelna rana jednego z bohaterów lub przywódca ruchu oporu, który wygląda jak wódz plemienia mieszkańców Polinezji) oraz wyolbrzymieniach (ot, taki sobie kominek z płonącym romantycznie ogniem, niezbędny element sceny miłosnej, nawet gdy bohaterowie wiszą na spadochronach). W żadnym wypadku nie oznacza to na szczęście, że film można uznać za głupią, bezsensowna komedyjkę. Na szczęście "Ściśle tajne" powstało na długo przed czasami, kiedy "humor" oparty na wulgaryzmach zaistniał w kinie. Owszem, pojawiają się aluzje seksualne (sporo nawet), ale w sposób stosunkowo niewinny, niebezpośredni i w żaden sposób nie rażą.
"Ściśle tajne" to film, który przeze mnie i wielu moich rówieśników uważany był i jest za kultowy, będący dowcipną i na swój sposób trafną krytyką niektórych zjawisk i ówcześnie panującego również u nas systemu politycznego. Dla młodszych widzów niektóre aluzje mogą wydać się niezrozumiałe, chociaż i oni mogą dobrze bawić się na tym filmie. Obawiam się jednak, że z czasem zacznie się powoli starzeć, a co gorsza - zostanie wrzucony na jedną półkę z potworkami typu "Strasznych filmów" ze względu na podobny mimo wszystko poziom absurdu. O ile z niezrozumieniem mogę się pogodzić, to takiego zaszufladkowania był nie zniósł.
Jak dobrze pamiętam to mnie nie zachwycił, ale to dla tego, że nie przepadam za podobnym poziomem absurdu (w ogóle za komediami nie przepadam). Na plus zaliczam wysoki poziom humoru, zdecydowanie daleki od współczesnego rynsztoku. A i parę scen czy tekstów wręcz kultowych :)
OdpowiedzUsuńMiałem podobnie...zupelnie nie moja bajka, ale naciągane 6 dałem ;)
Usuńbardzo dobra komedia ale to nie dziwi bo AZA byli tedy w swojej najlepszej formie i chyba nie kręcili słabych filmów ;)
OdpowiedzUsuń