piątek, 30 maja 2014

Z okazji Dnia Dziecka: Robaczki z zaginionej doliny - Mikrokosmos dla dzieci

Minuscule: La Vie privee des insectes


Francja 2006 - dziś
Scenariusz i reżyseria: Thomas Szabo i Helene Giraud

Na wstępie muszę coś wyjaśnić: NIE JEST moim zamiarem opisywanie filmu, który na początku roku wszedł do kin. Chcę zamiast tego zająć się serialem, który zaistniał najpierw. Niestety sam serial polskiego tytułu nigdy się nie doczekał, więc niecnie posłużyłem się filmem dla przyciągnięcia uwagi.

Jakby mnie ktoś zapytał, jaki film z czasów lat "nastu" wywarł na mnie największe wrażenie, to bez wahania wskazałbym "Mikrokosmos". Absolutnie genialne dzieło o owadach, bardziej obyczajowe (!) niż dokumentalne, zdobyło serca widzów na całym świecie, moje także. Film ten pokazał latające i pełzające robale z nieco innej perspektywy. Widać było, że owady zachowują się czasami zaskakująco ludzko: stawiają czoło różnym zagrożeniom, walczą, rozwiązują problemy... zupełnie jak my. Zdaniem twórców najbardziej kłopotliwe w kręceniu filmu było to, że owady są, jak się okazało, indywidualistami i w określonej sytuacji każdy może zachować się inaczej.


Z tego założenia wyszło dwoje ludzi pragnących stworzyć serial dla dzieci opowiadający o owadach: Thomas Szabo i Helene Giraud. Uznali oni, że nie ma sensu tworzyć kolejnej produkcji o śpiewających, tańczących i może jeszcze używających narzędzi robaczkach. Chcieli, by ich bohaterowie przypominali w jak największym stopniu prawdziwe owady. Dlatego postanowili uniknąć odnóży używanych jako ręce, ust, mimiki, a co najważniejsze - ludzkiego głosu. "Ich" owady miały poruszać się i zachowywać w miarę naturalnie. Tym sposobem światło dzienne ujrzał serial "Minuscule" przez samych twórców określany jako "Mikrokosmos dla dzieci". Moim zdaniem takie porównanie jest jak najbardziej słuszne. Pomijając pewne "ludzkie" reakcje, owady wyglądają i poruszają się jak prawdziwe. Wykazują też pewne właściwe dla swojego gatunku zwyczaje.




No dobrze, wiem, że raczej wykluczone jest, by wśród mrówek były brygadzistki, biedronki wygwizdywały pieśń bojową, a pająki zastawiały sidła, kiedy zwykła sieć nie zadziała. Ale mówimy tu o produkcji kierowanej raczej do młodszych widzów, więc takie wtrącenia są śmieszne, a jednocześnie zbytnio nie uczłowieczają bohaterów. A skoro o kostkach cukru mowa, to wspomnieć koniecznie muszę o tym, że wiele przygód naszych "robaczków" związana jest właśnie z różnymi przedmiotami pozostawionymi przez ludzi. Żarłoczna larwa toczy zażarty bój z inną o paczkę chipsów, pszczoły próbują odzyskać "skradziony" miód, młoda cykada obsłuchuje się brazylijskich rytmów i sama zaczyna tworzyć muzykę, a zagubiony na plaży telefon mrówki uznają za totem. Owady z serialu, podobnie jak prawdziwe, czerpią wiele korzyści z bliskości człowieka. Ha, nawet przestrzegają przepisów ruchu drogowego. Latając nad ulicą uważają na znaki bardziej, niż wielu kierowców.

Pod względem wizualnym serial jest, powiedziałbym, uroczy i na swój sposób wyjątkowy. Zastosowano ciekawą technikę: otóż animowane komputerowo są jedynie bohaterowie: owady, ślimaki i pająki, zaś wszystkie plenery, pojazdy i przedmioty są prawdziwe. Owady wyglądają niemal jak żywe: jako biolog z wykształcenia muszę powiedzieć, że naprawdę niewiele rzeczy zmieniono na potrzeby filmu. Stworzonka są właściwej wielkości i proporcji, poruszają się w sposób typowy dla swojego gatunku. Oczywiście pojawiają się odstępstwa, takie jak nieco stylizowane na ludzkie oczy u mrówek czy biedronki (chociaż na plus należy zaliczyć to, że nie mają powiek czy rzęs). Ciekawie jest rozwiązana sprawa dźwięków: oprócz "naturalnego" bzyczenia mamy też różne ozdobniki wstawione dla efektu czysto humorystycznego.  Polujące ważki brzmią jak helikoptery, pędząca biedronka wydaje odgłos godny bolidu Formuły 1, a podczas uderzenia muchy o przeszkodę słyszymy dźwięk rozbijającego się samochodu.

A teraz sprawa owadzich emocji. Napisałem o tym, że bohaterowie wykazują ludzkie cechy i uczucia: okazują strach, gniew, radość. Jednak nie mają mimiki, nic nie mówią - skąd więc mamy wiedzieć, co się dzieje? Ptaki też nie mają mimiki, a jednak każdy hodowca umie po samym zachowaniu odczytać ich nastrój. Podobnie tutaj. Drobne ruchy skrzydeł, drgnienie nóżki, niecierpliwe podskakiwanie w miejscu mówią wszystko o tym, co czuje w danej chwili bohater. Kiedy biedronka porusza pokrywami skrzydeł, wiemy już, że się wkurzyła i zaraz wkroczy do akcji. Gdy mucha nagle się zatrzymuje, widać, że jest zaniepokojona. Pająk tkwiący nieruchomo i wpatrzony w jeden punkt emanuje wręcz rozczarowaniem po nieudanym polowaniu. Natomiast słodka zielona larwa miernikowca o romantycznych oczkach jak paciorki jest strasznym żarłokiem, ale o wielkim sercu i również nie raz to okazuje. I po co jeszcze mimika? Po co słowa?

I tutaj muszę wtrącić parę słów na temat zbrodni, jakiej dopuścił się polski dystrybutor nakazując realizację dubbingu do pełnometrażowego filmu "Robaczki z zaginionej doliny". Co komu odbiło, żeby dokleić jakieś durne i niepotrzebne dialogi? Jak można było w tak skandaliczny sposób ZNISZCZYĆ ten film? Dobrze chociaż, że ostatecznie się z tego wycofano. A najśmieszniejsze, że podobno ktoś uznał, iż bez dialogów ten film będzie dla dzieci nudny i niezrozumiały - mimo że na całym świecie puszczany był bez dialogów i nikt nie narzekał. Tym sposobem ten ktoś uznał, że polskie dzieci są głupsze od wszystkich innych. Przy okazji zupełnie niszcząc pierwotny klimat dzieła. A biorąc pod uwagę, że film nawet dorosłego może momentami rozbawić niemal do łez, to mnie złości tak bardzo, że mnie aż bolą zęby od zgrzytania. No trudno, na szczęście na szczęście w internecie można zupełnie legalnie obejrzeć serial bez zbędnych tekstów. Życzę - nie tylko dzieciom - dobrej zabawy i miłego oglądania!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz