piątek, 22 sierpnia 2014

Sinister - walka z własnym obłędem

Sinister

USA 2012
Scenariusz: C. Robert Cargill, Scott Derrickson
Reżyseria: Scott Derrickson

Jakże często zdarzają się nam przykre rozczarowania: film, który miał być pewnym "hiciorem" okazał się być nudny, nieciekawy, źle nakręcony. O wiele rzadziej zdarzają się sytuacje odwrotne: coś, po czym spodziewamy się najwyżej lekkiej rozrywki, okazuje się być całkiem przyzwoitym filmem, o którym nie jest łatwo zapomnieć. I taki właśnie jest dwuletnie już dzieło scenarzysty i reżysera "Egzorcyzmów Emily Rose" noszące tytuł "Sinister".

Podobnie jak wspomniane "Egzorcyzmy..." film mieści się na pograniczu kryminału, thrillera i horroru. Zaczyna się od sceny zbrodni naprawdę, nie ukrywam, odrażającej. Jednak biorąc pod uwagę temat filmu należy się na to przygotować i uodpornić. Rzecz jest bowiem o dziennikarskim śledztwie mającym na celu wykrycie sprawców masowych morderstw. Bohaterem jest Ellison, autor powieści kryminalnych, w których osią fabuły są prawdziwe zbrodnie. Chcąc zadośćuczynić żonie, która ma dość strachu, że materiały te przypadkiem mogą wpaść w ręce dzieci i która sama też ma dosyć ciągłego oglądania krwawych jatek, postanawia napisać swoją ostatnią w tym tonie, ale największą powieść. W tym celu wraz z rodziną wprowadza się do domu w małym miasteczku - domu, w którym kilka lat wcześniej popełniono straszliwą zbrodnię: ktoś powiesił całą mieszkającą tu rodzinę. Pewnego wieczora wpadają mu w ręce filmy nakręcone na przestrzeni wielu lat na taśmie 8 mm. Są na nich nagrane zbrodnię - ta i kilka innych, które wydarzyły się w innych miejscach i innym czasie, ale miały podobny przebieg. Sprawców tych masakr nigdy nie odnaleziono. Ellison zamierza za wszelką cenę dowiedzieć się, kto zabił, mimo że sprawa coraz gorzej wpływa na jego rodzinę. W dodatku zdaje sobie sprawę, że najwyraźniej ktoś podrzuca mu kolejne materiały.


"Sinister" jest dobrym przykładem studium przypadku człowieka, który podjął się prowadzenia sprawy przekraczającej jego możliwości, a także zniszczonego przez ciężar sławy; ciężar, którego nie dał rady podźwignąć. Ogrom zbrodni - tej dokonanej w domu Ellisona oraz poprzednich - stawia na próbę wytrzymałość pisarza. Widzimy, że rzecz staje się ponad jego siły. W dodatku życie pisarza zamienia się w piekło: kłóci się z żoną, dzieci dostają ataków, lunatykują. Sam Ellison zaczyna mieć zwidy i zaczyna przeżywać koszmary oglądanych zbrodni na jawie. 

Ellison jest też smutnym przykładem człowieka, który nie dojrzał do sławy i profitów. Nie widzi, jak straszliwy plon zbiera jego obsesja. Uważany przez wielu za "autora jednej książki" chce za wszelką cenę udowodnić, że jest inaczej i gotów jest poświęcić wszystko, byle udowodnić, że potrafi stworzyć coś więcej. Jednymi z najmocniejszych scen są te, w których bohater, chcąc sam się zmotywować do pracy, ogląda nagrania ze swoich wywiadów - możemy wówczas dostrzec, jak bardzo zmienił się jego system wartości i ideały. A dokładniej - jak niewiele z tego zostało. Żona i dzieci przestają mieć znaczenie, nawet wtedy, gdy trzeba je okłamywać i kiedy zaczyna grozić im niebezpieczeństwo. Opamiętanie przychodzi - jak zwykle bywa - kiedy jest już za późno.
 
"Sinister" jest, jak wspomniałem, dziełem twórcy "Egzorcyzmów Emily Rose" i oglądając ten obraz, trudno nie zauważyć podobnej konwencji. Film zaczyna się jak zwyczajny kryminał, potem pojawia się nastrój niepokoju typowy dla filmów grozy; wreszcie film przechodzi w horror - a widz do samego końca nie wie, co jest jawą, a co urojeniami bohatera. Spokój znika, kiedy zaczyna się śledztwo prowadzone przez Ellisona: jego oczami poznajemy dokonane zbrodnie i jednocześnie z nim zaczynamy szukać rozwiązania zagadki. Potem film przechodzi w horror, który momentami potrafi skutecznie przestraszyć - bez krwawych scen, bez duchów, a jedynie poprzez nerwowe oczekiwanie: czy coś wyjdzie z cienia, czy odezwie się... a może niczego tam nie ma? Film ma przy tym specyficzną atmosferę znaną również z "Egzorcyzmów..." - w zasadzie do samego końca nie jest się pewnym, co jest rzeczywistością, a co dzieckiem wyobraźni bohatera.

Jednak pod względem fabuły "Sinister" niestety nie wygląda tak dobrze, gdyż padł ofiarą własnej koncepcji. Próba połączenia kryminału i horroru, a więc gatunków krańcowo odmiennych względem podejścia do realizmu, jest bardzo trudna i w tym wypadku nie jest do końca udana. Film zaczyna się jak dobry kryminał, potem przechodzi w dobry horror - ale przez to pojawia się wrażenie, że twórcy sami do końca nie wiedzieli, co chcą nakręcić. Szkoda, bo "Sinister" nie jest bynajmniej filmem słabym; niestety nie jest też filmem wybitnym. Poza tym ma "wadę" typową dla wszystkich kryminałów: warto go obejrzeć - ale tylko raz. Po co więcej, skoro wiadomo, kto, po co i dlaczego?

"Sinister" jest trochę jak książki Kinga. Wiadomo, że prawdziwa groza w powieściach mistrza nie polega na nadnaturalnych stworach, demonach czy wampirach. Prawdziwe zło - przepraszam za banał - czai się w ludzkich sercach. Tak jest i w wypadku "Sinistra", gdzie cała fabuła jest w zasadzie tylko przykrywką dla ukazania przypadku człowieka, którego życiem kieruje niebezpieczna obsesja. Dlatego, mimo wspomnianych wad, jest to film zdecydowanie wart obejrzenia i niełatwo dający się zapomnieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz