piątek, 9 stycznia 2015

Koralina i tajemnicze drzwi - dlaczego dzieci lubią się bać?

Coraline

USA 2009
Scenariusz i reżyseria: Henry Selick
Na podstawie powieści Neila Gaimana "Koralina"

Neil Gaiman to jeden z najciekawszych artystów naszych czasów. Pisarz i scenarzysta, twórca wielu oryginalnych powieści (zwykle utrzymanych w konwencji "urban fantasy"), w których komedia miesza się z horrorem, a groteska z dramatem. Moim ulubionym dziełem Gaimana jest powieść "Nigdziebądź", będąca adaptacją słuchowiska radiowego i scenariusza opisanego już przeze mnie serialu. Mało kto wie, że Gaiman pisze też książki dla dzieci, w dodatku utrzymane w tej samej stylistyce, czyli mieszanki komedii i horroru! Najbardziej znane "dziecięce" dzieła Gaimana to "Księga cmentarna" o dziecku wychowanym przez duchy zamieszkujące cmentarz oraz "Koralina", która jest już powieścią dojrzalszą i z której również dorośli mogą się wiele nauczyć.

Koralina jest jedenastolatką, która przeprowadza się z rodzicami do domu na wsi. Jej rodzice są wiecznie zajęci pracą lub swoimi rzeczami i nie mają dla córki czasu. Na szczęście Koralina nie umie się nudzić i zaczyna poznawać okolicę, między innymi dwie starsze panie, dawne aktorki (obecnie posiadaczki kolekcji wypchanych psów) i pana Bobińskiego, który jest treserem myszy. Od sąsiadów dowiaduje się, że przed laty w tym domu zaginęło bez wieści kilkoro dzieci. Koralina odkrywa też kota, który wszędzie za nią chodzi, a na strychu - niewielkie drzwi. Ich istnienie i przeznaczenie nie interesuje jej rodziców, więc Koralina postanawia odkryć to sama: otwiera drzwi i przechodzi...

... trafiając do świata, w którym jej rodzice są kochający i oddani, sąsiadki są cenionymi artystkami, a pan Bobiński wytresował myszy do standardu prawdziwych akrobatów. Jedna rzecz tylko Koralinę niepokoi - wszyscy mieszkańcy "tego" świata zamiast oczu mają guziki. Po pewnym czasie Koralina również dostaje parę guzików, które ma wszyć sobie zamiast oczu. Ze zgrozą ucieka, by odkryć, że jej prawdziwi rodzice zostali uwięzieni w szklanej kuli. Dziewczynka ponownie przechodzi do równoległego świata, gdzie od kota (który w drugim świecie umie mówić) dowiaduje się, że wszystko, co ją tu spotkało, było tylko iluzją stworzoną przez "drugą" matkę, a w rzeczywistości wiedźmę, w celu opętania jej duszy - podobnie jak postąpiła z trojgiem innych dzieci, tak jak Koralina samotnych. Za radą kota, dziewczynka rzuca wiedźmie wyzwanie: jeśli odnajdzie dusze trójki dzieci oraz swoich rodziców, odejdzie; jeśli nie - pozostanie na zawsze.

Opis bardzo dziwaczny i trochę przerażający, nieprawdaż? Szczerze mówiąc, zastanawiam się, jak w ogóle należałoby "Koralinę" sklasyfikować: wbrew pozorom JEST to film familijny, jednak można go uznać także za horror. Sceny w równoległym świecie, gdzie widzimy ludzi z guzikami w miejsce oczu, dziwaczne stwory, "drugą" matkę zajadającą ze smakiem karaluchy, pozostają w pamięci i zapewniam, że człowiek zaczyna się pocić ze zgrozy. Jednak - sądząc po reakcjach podczas seansu w kinie - większość osób, w tym dzieci, była zachwycona i mimo ciągłych pisków przerażenia, nie chciały wyjść, lecz zobaczyć, jak cała historia się kończy. Widać dzieci są bardziej odporne i dojrzałe, niż nam się to wydaje. A co do klasyfikacji - może należałoby stworzyć nową kategorię: horror familijny?

"Koralina" zdecydowanie wybija się spośród wszystkich znanych mi filmów animowanych. Dzieje się tak z powodu typowej dla Gaimana wieloznaczności, którą na szczęście udało się twórcy filmu w pełni zachować. Przygody Koraliny można traktować jak prawdziwe wydarzenia (w pewnym umownym znaczeniu prawdziwości rzecz jasna), ale jak się zastanowić, to może jednak to wszystko jest jedynie wymysłem jej wybujałej fantazji? Może jej rodzice nie zostali porwani, a jedynie wyjechali? Może dziewczynka wymyśliła to wszystko, by przekonać samą siebie, że rzeczywistość wcale nie jest taka nieznośna i mogłoby być gorzej? Ale z drugiej strony, jeśli to wszystko tylko wymysł, to jak wyjaśnić... nie, tutaj już niczego nie zdradzę. W każdym razie jako film psychologiczny "Koralina" sprawdza się znakomicie.

Film ten mógłby służyć również za poradnik dla rodziców nadopiekuńczych lub przeciwnie - nieokazujących dzieciom śladu zainteresowania. Prawdziwi rodzice Koraliny są zajęci wyłącznie sobą, córka wydaje się jedynie dodatkiem w życiu, niezbyt pożądanym zresztą, bo utrudniającym samorealizację. "Drudzy" rodzice są za to bardzo opiekuńczy, kochający, gotowi spełnić każde życzenie Koraliny - ale dziewczynka i tego ma trochę dość. Jej potrzebny jest umiar - rodzice, którzy zwrócą na nią uwagę, wysłuchają, porozmawiają, ale nie będą śledzić każdego kroku. I tacy, którzy pozwolą jej też popełniać błędy i uczyć się na nich. Nawet, jeśli skutkiem błędu byłoby nieco bólu i strachu.

Wypadałoby napisać także o samej bohaterce. Koralina to dziewczynka, o bogatej wyobraźni, chociaż nie przedwcześnie dojrzała czy nadmiernie inteligentna - po prostu ciekawa świata młoda osoba, która uczy się świata i dowiaduje się, czego naprawdę chce. Może posłużyć za modelowy przykład dziecka tuż przed okresem dojrzewania, kiedy ciekawi je wszystko w zasięgu wzroku i poza nim. Jest zafascynowana światem i chce go poznać za każdą cenę. Przygody Koraliny i jej czyny świadczą o tym, że dziewczynka nie boi się, że podczas eksploracji otoczenia spotka ją coś złego. Przeciwnie - liczy się z tym i gotowa jest na poświęcenie, by dopiąć swego. Morał jest oczywisty - nie należy przesadzać z "chronieniem" dzieci przed wszystkim, co złe i straszne. Dzieci są znacznie bystrzejsze, niż nam się wydaje i wiedzą, że na niektóre rzeczy trzeba sobie zapracować, wykonując czasami rzeczy nieprzyjemne lub wręcz przykre. Koralina jest tego świetnym dowodem - mimo że boi się tego, że może przegrać, decyduje się walczyć o swoje. Może właśnie dlatego dzieci lubią przerażające opowieści, jeśli tylko kończą się dobrze? Może w ten sposób najlepiej uczą się, że poświęcenie dale pozytywne efekty? Ostatecznie nie bez powodu przez tysiące lat baśnie miały taką właśnie formę komedii i horroru w jednym.

Tradycyjnie na koniec strona techniczna. "Koralina" jest animacją komputerową, jednak w celach artystycznych twórca zdecydował się na ryzykowny nieco zabieg "pogorszenia jakości". Efekt przypomina animacje kukiełkowe Tima Burtona i szczerze mówiąc nie wierzę, że to przypadek. Od pierwszej sceny widać, że Selick wzorował się na twórczości Tima Burtona - bardzo podobny jest wygląd postaci, elementów krajobrazu (obecność specyficznych powykręcanych gałęzi i nieco wykoślawionych domów), a także zwierząt. Gadający kot Koraliny jest wręcz żywcem przeniesiony z "Gnijącej Panny Młodej". Jak się na tym zastanowić, to trochę szkoda, że tym filmem nie zajął się Tim Burton właśnie - twórca ten jest wprawiony w podobnej tematyce i mam wrażenie, że mógłby jeszcze parę rzeczy w ruchach czy wyglądzie postaci poprawić.

Mam nadzieję, że ostatnim zdaniem poprzedniego akapitu nie zasugerowałem, że film jest pod jakimś względem nieudany. Przeciwnie - "Koralina" to jedna z najlepszych znanych mi animacji, bardzo złożona, wieloznaczna i będąca dobrym studium psychiki dziecka - oczywiście zrozumiałym dla rodziców obdarzonych wyobraźnią. Jeśli chodzi o dzieci - nie obawiajcie się: dzieci na tym filmie będą się bać, ale będą też nim zachwycone, gwarantuję. A jeśli uznacie, że film jest dla dzieci zbyt straszny - może nie chciejcie wiedzieć, co opowiadają sobie wasze pociechy w czasie, gdy myślą, że nikt nie słyszy.

4 komentarze:

  1. Rewelacyjna animacja. Oglądałem ją z córką chyba z piętnaście razy i do tej pory nie znudziła mi się.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Gaimana, zarówno książki dla dzieci jak i dla dorosłych,a Koralinę czytałam jakiś czas temu.Filmu nie widziałam , nie przepadam za animacjami, ale dzięki Twojej recenzji chyba w końcu się zdecyduję :-) pozdrawiam Marisaxyz

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje dziecko boi się tej bajki i odkąd ją obejrzeliśmy, ma koszmary o ludziach z guzikami zamiast oczu.
    Może jednak nie wprowadzajmy nowego gatunku "horror dla dzieci".

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyższa Szoła Zarządzania i Bankowości title="studia">www.wszib.poznan.pl – to uczelnia, do której wiedziałem, że pójdę od liceum! Udało mi się dostać i jestem zachwycony!

    OdpowiedzUsuń