piątek, 26 czerwca 2015

Link do zbrodni - technothriller niezwykle (nie)udany

Open Windows

Hiszpania, Francja, USA 2014
Scenariusz i reżyseria: Nacho Viagalondo

Ostatnio mam szczęście do filmów traktujących o cyberprzemocy, ingerencji w prywatne życie czy wykorzystywaniu intymnych nagrań. Tylko kilka z nich jednak zasługuje na to, by poświęcić im więcej niż kilka słów tekstu. Niedawno wspomniałem na przykład o całkiem udanym i mocno trzymającym w napięciu thrillerze "Cyberprzemoc" ze znakomitą Maisie Williams w roli głównej. Jest to w zasadzie film dydaktyczny, powstały na potrzeby telewizji. Ostatnio obejrzałem zaś "Link do zbrodni", który powstał zapewne jako próba stworzenia rasowego thrillera nakręconego w nowatorskiej formie. Niestety, potencjał został w znacznej części zmarnowany.

"Link do zbrodni" opowiada o młodym człowieku nazwiskiem Nick Chambers. Przyjechał do pewnego miasta na uroczystą zapowiedź nowego filmu, w którym główną rolę gra ubóstwiana przez bohatera Jill Goddard. Nick miał nadzieję wygrać konkurs, którego główną nagrodą miała być kolacja z Jill. Dowiaduje się jednak, że konkurs został odwołany bez przyczyny - ot, kaprys gwiazdy i jej menadżera. W tym momencie do Nicka dzwoni pewien człowiek przedstawiający się jako członek ekipy technicznej. Chcąc wynagrodzić bohaterowi stracony czas i pieniądze, daje możliwość włamania się do komórki i komputera Jill. Dzięki umieszczonym tam kamerom, Nick może śledzić każdą chwilę z życia swojej idolki i podsłuchiwać jej rozmowy. Szybko okazuje się jednak, że "pomocnik" ma swoje plany względem naszego bohatera - a także względem Jill.


Najlepszą stroną filmu jest naprawdę niecodzienna i chyba pierwszy raz użyta forma kręcenia. Dosłownie każda scena, rozmowa czy akcja ukazana jest z pozycji użytkownika komputera Nicka. Nawet jeśli nie siedzi on przed komputerem, maszyna jest cały czas włączona i widz jest na bieżąco włączony w akcję. Jako że na ekranie włączonych jest jednocześnie kilka ekranów, miejsce akcji czasami przenosi się z pomieszczenia, w którym przebywa Nick, w inne miejsca. Fabuła prowadzona jest w czasie rzeczywistym, co oznacza brak przestojów w akcji. Wielkim plusem filmu jest atmosfera - przynajmniej w początkowej części. Poczucie osaczenia jest tu bardzo silne i podkreślone przez obecność kamer monitorujących każdy krok i każde słowo bohaterów.

Do plusów zaliczyć muszę też kwestie techniczne. Film stał się swoistą reklamą nowoczesnych technologii komunikacyjnych - możemy podziwiać doskonałą jakość obrazu i dźwięku współczesnych nośników mediów (ale mi slogan reklamowy wyszedł...). Ciekawie rozwiązana jest muzyka - czasami to sam bohater włącza jakąś płytę, bywa, że robi to tajemniczy haker dla podkreślenia nastroju. A co do aktorów - nie jestem specjalistą. Moim zdaniem Elijah Wood świetnie sobie poradził. Moim zdaniem znakomicie sprawdza się w rolach pozornie drobnych i nieszkodliwych osobników o mniejszych lub większych skłonnościach. Marina Hantzis w roli Jill również poradziła sobie całkiem nieźle - osobiście jednak mam wrażenie, że twórca filmu nie bardzo miał pomysł na tę postać i nie rozwinął jej należycie.

Jednak te plusy nie przesłaniają mi minusów. Przede wszystkim mam wrażenie, że reżyser chciał upchnąć w tym filmie zbyt wiele: klasyczny thriller, technothriller, ale też kryminał, dramat... Skutkiem tego w filmie pojawiają się pewne wątki, które jednak szybko zostają zapomniane bądź nie mają wpływu na fabułę. Kolejna rzecz to brak logiki. Nie wiadomo, po co cała ta akcja, co pragną osiągnąć poszczególne osoby, postępując w ten czy inny sposób. W pewnym stopniu wynika to z faktu, że twórca najwyraźniej wziął sobie do serca radę, iż w dobrym thrillerze pewne rzeczy powinny stać się jasne dopiero na samym końcu. Ale bez przesady... Fabuła jest tak zagmatwana, że gotów jestem dać konia z rzędem temu, kto będzie umiał wszystko wyjaśnić. Po prawdzie jedyną osobą ratującą film jest Jill, która z ozdóbki filmu staje się kluczową i - jak zauważyłem po przemyśleniu - dość tajemniczą i intrygującą postacią.

"Link do zbrodni" sprawia mi tyle samo trudności, co większość filmów klasy "B": kocham go i nienawidzę jednocześnie. Z jednej strony pod pewnymi względami wybija się ponad przeciętność, trzyma w napięciu, zapewnia zwroty akcji i potrafi zaskoczyć. Z drugiej strony - fabuła jest aż nazbyt niejasna, a bohaterowie zachowują się w sposób wręcz idiotyczny. Przez to wszystko ginie nawet podstawowe przesłanie filmu: nie nawiązywać znajomości z byle kim i pamiętać, że w Internecie nic nie ginie. Jak to powiedziała Jill - czasami dobrze byłoby zniknąć i poczekać, aż cała przeszłość zostanie po prostu zapomniana. Tylko że w epoce Internetu to już nie jest możliwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz