piątek, 24 lipca 2015

Wampirzyce - trudne jest życie wampira w dzisiejszych czasach

Vamps

USA 2012
Scenariusz i reżyseria: Amy Heckerling

Wampir - potężna istota, posiadająca wiele nadprzyrodzonych mocy, wywodząca się z naszego kręgu kulturowego - budzi grozę, ale i fascynuje. Za sprawą powieści Brama Stokera, który pewne rzeczy pominął, a inne dodał, tworząc mit znany dziś na całym świecie. Z jednej strony mit ten wyraża nasze lęki przed grozą nocy, a z drugiej - tęsknotę za nieśmiertelnością i wolnością od wszelkich zasad. I nikt nie zastanawia się nad tym, że życie wampira też ma swoje cienie.

Na przykład: jak wampiry radziłyby sobie w naszych czasach? Wszechobecne komputery, ewidencja ludności, konieczność zdobycia pracy zarobkowej oraz fakt, że ludzie już nie boją się nocy, może pewne sprawy utrudniać. Kolejna rzecz - wampiry mimo wszystko też mają uczucia i emocje. A co, jeśli taki krwiopijca zakocha się w niedoszłej ofierze? Szczęśliwego życia raczej przed sobą taka para nie ma - koniec końców ludzka połowa związku zestarzeje się i umrze, pozostawiając wampirzą w smutku i tęsknocie. Takie oraz podobne problemy są chlebem powszednim bohaterek filmu "Wampirzyce".


Goody i Stacy to przyjaciółki mieszkające w Nowym Jorku. Obie zostały przemienione w wampirzyce za sprawą mistrzyni Ciccerus, która jest wampirem bardzo stereotypowym - lubiącym przepych i przekonanym o własnej wyższości nad ludźmi. Dziewczyny (czemu nie powiedzieć tak o kobietach mających odpowiednio 160 i 40 lat?) są inne - mając w pamięci ludzkie życie, chcą je nadal w miarę możliwości prowadzić, dlatego wynajmują mieszkanie, pracują, bywają na imprezach, studiują, zawierają przyjaźnie... i coś więcej. Pewnego dnia obie spotykają swoje wielkie miłości. Goody zauważa Danny'ego - dawną sympatię z czasów hippisów, a Stacy poznaje sympatycznego studenta Joey'ego. Pech chce, że Joey nazywa się van Hellsing i jest synem człowieka pracującego w tajnej agencji zwalczającej "nieludzi". Stacy i Joey postanawiają walczyć o swoją przyszłość z pomocą ludzkich i wampirzych przyjaciół. Generalnie "Wampirzyce" jawi się jako sympatyczna komedia romantyczna, ale muszę zaznaczyć, że jest też filmem bardzo niekonwencjonalnym i na swój sposób zaskakującym - głównie ze względu na sposób, w jaki potraktowano znany mit. 

Otóż życie współczesnego wampira wcale nie jest usłane różami. Wampiry muszą radzić sobie z koniecznością pracy zarobkowej. To nie takie proste, jeśli zdamy sobie sprawę, że niewiele instytucji funkcjonuje nocą, a komunikacja miejska nie jeździ zbyt często. W dodatku dochodzi problem ewidencji ludności, praw jazdy, podatków, służby zdrowia... tak, tak, wampiry nie mogą dzisiaj żyć w sposób skryty i bezpieczny. Wszechobecne komputery skutecznie to uniemożliwiają. W dodatku niebywałe tempo rozwoju techniki sprawia, że wampiry muszą co chwilę uczyć się obsługi kolejnych urządzeń - a z punktu widzenia istoty, która żyje setki lat, takie przejściowe mody zaczynają w końcu budzić frustrację. Łowcy wampirów zresztą też nie mają łatwo - ludzie w wampiry nie wierzą i naigrawają się z ludzi chodzących ze sprzętem do ich zwalczania na widoku. Wszechobecne alergie utrudniają wykrycie wampira za sprawą czosnku - przecież ktoś może być tylko uczulony! Na domiar złego trudno kupić solidną broń na wampiry - co zrobić, gdy na przykład zabraknie paliwa do piły spalinowej?

Współczesne czasy mają też zalety. Wampiry mogą na ten przykład "zdwaniać się", organizować tajne spotkania grup AK (Anonimowych Krwiopijców) czy organizować imprezy (czasami tylko dla sobie podobnych, a czasem "human-friendly", gdyż ludzcy przyjaciele przydają się, a w dodatku są w modzie). Dzięki internetowi łatwo jest sprawdzać dokładne daty zachodów i wschodów Słońca oraz zaćmienia. Kwitnie życie nocne, więc fakt, że ktoś wychodzi na ulice wyłącznie nocą, nie budzi niczyjego zdziwienia. Nie trzeba pić krwi, wbijając zęby w ofiarę i się przy tym niemożliwie brudzić - można pić w sposób cywilizowany, przez słomkę. Wspomniany fakt, że ludzie nie wierzą w wampiry, sprawia, że łatwo jest zapanować nad ofiarą, by uczynić zeń niewolnika lub wykorzystać w sensie cielesnym. Nie bez znaczenia jest fakt, że wampiry budzą raczej pozytywne odczucia, co ułatwia kontakty z ludzką większością.

Właśnie - "Wampirzyce" w dowcipny sposób poruszają problemy asymilacji mniejszości. Wampiry są bowiem ukazane nie jako panowie stworzenia; są raczej istotami nieco skazanymi na odsunięcie od głównego nurtu, zepchniętymi na ubocze. Wiedzą, że świat rozwija się w ogromnym tempie, przez co pozostają nieco w tyle za społeczeństwem. Czują więc, że nie mogą żyć z ludźmi na noże, lecz przeciwnie - muszą zdobyć w nich sojuszników, którzy pomogą im poradzić sobie z zawiłościami współczesności - na przykład finansowymi lub prawnymi (nawet w okresach największej nudy żaden wampir nie wymyśliłby prawa podatkowego). Mistrzyni Ciccerus odgrywa tutaj rolę niebezpiecznego radykała, gdyż nie uznaje czegoś takiego, jak przystosowanie. Dla odmiany znany wszystkim inny mistrz, Vlad Tepish świetnie radzi sobie w swojej ludzkiej pracy (która nadal polega na przebijaniu różnych rzeczy - no cóż...). Epizodycznym, ale chyba najśmieszniejszym przedstawicielem "uciskanej mniejszości" jest Vadim - no bo ile razy można tłumaczyć wszystkim, że Ukraina to nie Rosja?

"Wampirzyce" są godne obejrzenia również za sprawą świetnej gry aktorów. Dzięki ich zaangażowaniu społeczność wampirów składa się z grona osób o zupełnie odmiennym stylu bycia, co jest spowodowane tym, że wychowywały się w innych czasach. Ciekawostką jest to, że wszystkie wampiry są czasami niezbyt starannie uczesane i - w wypadku kobiet - przesadnie umalowane. Wynik nieodbijania się w lustrach... Muszę dodać, że w postać demonicznej Ciccerus wcieliła się moja uwielbiana Sigourney Weaver, a jako Vlada Tepisha widzimy Malcolma McDowella - legendarnego Alexa z "Mechanicznej pomarańczy". Muszę zauważyć, że Vlad ma nieco podobny do słynnego bohatera sposób wyrażania się. Film jest tak dobrze zagrany, że można przymknąć oko na pewne braki w warstwie efektów wizualnych, widoczne zwłaszcza pod koniec filmu. Jest to w zasadzie jedyna jego wada.

"Wampirzyce" to jedna z najoryginalniejszych komedii romantycznych, jakie znam. Mit wampira został tu dowcipnie wpleciony z naszą rzeczywistość, a jednocześnie w ogóle go nie wypaczono, jak to często zarzuca się np. sadze "Zmierzch". Jeśli się przyłożymy i nie poddamy stereotypowi komedii romantycznej jako filmu bezwartościowego, to przekonamy się, że ukryto w nim pewne głębsze przesłanie. Można się też przynajmniej kilka razy poważnie wzruszyć - a to też pewna zaleta. Podsumowując - film lekki, ale niegłupi; idealny na przyjemny wieczór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz