Silver Linings Playbook
USA 2012
Scenariusz i reżyseria: David O. Russell
Zastanawiam
się, dlaczego tak rzadko sięgam po filmy, których bohaterowie stoją twardo
obiema nogami na ziemi. Do tej pory wydawało mi się, że że odpowiedź jest
jedna: po prostu lubię filmy z happy endem, a twórcy filmów tzw. życiowych
uznają z jakiegoś powodu, że życie jest okrutne i film nie powinien kończyć się
za dobrze. Ale teraz wiem, że jest jeszcze coś. Otóż te
rzekomo prawdziwe filmy przekłamują rzeczywistość, gdyż ludzie na co dzień wcale nie są tacy "normalni". Doskonale
opisał to Matthew Qiuck w swojej powieści „Poradnik pozytywnego myślenia”.
Historia ta, miejscami zabawna, miejscami wzruszająca, uczy nas, że nikt nie
jest do końca rozsądny. Każdy chyba, chociażby nie wiem, za jakiego realistę
się uważał, wierzy w różne drobne przesądy, rytuały i gesty, które mają
przynieść szczęście. Jeden z wielkich uczonych powiesił nad drzwiami podkowę twierdząc, że przynosi ona szczęście nawet tym, którzy nie są przesądni. Tyle w temacie.
Film,
który powstał na podstawie powieści, jest bardzo dobrą i oryginalną adaptacją.
Głównego bohatera, Pata Solitano, poznajemy podczas wypisywania go przez
rodzinę ze szpitala psychiatrycznego, gdzie spędził parę miesięcy na obserwacji
i przymusowym leczeniu po tym, jak brutalnie pobił kochanka swojej żony. Teraz,
kiedy wychodzi, chce wrócić do normalności. Twierdzi, że najbardziej pomoże mu
w tym powrót do żony, rzecz w tym, że nie może się z nią skontaktować z powodu zakazu zbliżania się. Pisze więc list, w którym przeprasza i prosi o kolejną szansę, ale nie wie, gdzie go dostarczyć. Pewnego
razu podczas kolacji u przyjaciela poznaje Tiffany, dziewczynę, która zna jego byłą
żonę. Tiffany również spędziła jakiś czas na leczeniu psychiatrycznym, więc trochę Pata rozumie. Postanawiają sobie pomóc: Tiffany dostarczy
żonie Pata list od niego pod warunkiem, że weźmie z nią udział w konkursie
tańca. W ten sposób zaczyna się nawiązywać między nimi więź: początkowo nieco patologiczna, ale stopniowo coraz cieplejsza.
Fabuła jest tylko pretekstem do ukazania, jak niewiele dzieli nas
wszystkich od stanu uważanego powszechnie za niepoczytalność. Pat i Tiffany są w
tym filmie najbardziej normalnymi ludźmi – jako jedyni bowiem zdają sobie
sprawę, że ciężkie przejścia, jakich doświadczyli, wywołały pewne zachowania
uznawane ogólnie za niewłaściwe. Jednak wszyscy dookoła zachowują się dziwacznie, ale w stopniu uważanym za akceptowany. Bliscy Pata są w pewnym sensie obrazem wielu z
nas – kto wie, czy nie większości. Ogromna masa ludzi żyje w niewoli dziesiątek
przesądów i obsesji, które momentami niemal uniemożliwiają funkcjonowanie. Jednocześnie,
co ciekawe, za dziwacznych często są uważani ci, co przesądów przestrzegać nie
chcą. Inni, jak przyjaciele Pata, żyją w zakłamaniu udając, że wszystko jest w porządku, gdyż nie mają odwagi zrobić tego, co on. Tiffany – najbardziej trzeźwo myśląca osoba w filmie – jest ze wszystkich
stron atakowana za rzekomy brak odpowiedzialności; jej winą jest oczywiście
szczerość, nieraz do bólu, i brak gotowości do podporządkowania się otaczającej
ją hipokryzji.
„Poradnik…”,
jak przystało na film o takim tytule, zawiera też ważną naukę, że przesądy nie
mają znaczenia, a wiara w przeznaczenie tylko nam przeszkadza. Sukces zależy nie od nieokreślonego losu, lecz od nas samych, a zaczyna się już
w momencie, gdy przestaniemy czekać na cud, lecz zaczniemy zachowywać się tak,
jakbyśmy już wygrali. Tylko wtedy będziemy mieli odwagę dostrzec i wykorzystać okazję,
która może odmienić nasz los – czasem w sposób niespodziewany dla nas samych.
Ale nigdy nie wiadomo, dopóki się nie spróbuje – nie ma sensu czekać na to, co
będzie. W takim wypadku pozbawiamy się nie tylko kontroli nad swoim życiem, ale, co gorsza, zrzekamy się odpowiedzialności za nasze czyny. A to już nie świadczy o nas
dobrze.
Bohater i jego nowa przyjaciółka należą do mniejszości, która ma odwagę walczyć o swoje własnymi silami, nie czekając na cud. Symboliczną jest tutaj scena, kiedy bohater wyrzuca przez okno
powieść "Pożegnanie z bronią" Hemingwaya i wścieka się, że uczniowie muszą czytać takie "bzdury". Nie cierpi bowiem złych zakończeń. Dla niego oczywiste jest, że wszystko może
skończyć się dobrze, jeśli tylko się trochę przyłożyć. Jego działania czy słowa
mogą nam się na pierwszy rzut oka wydać niezrozumiałe czy naiwne, ale wbrew
pozorom od Pata warto się uczyć: on
jeden w tym filmie nie rezygnuje ze swoich marzeń i stara się je zrealizować,
chociaż zdaje sobie sprawę, że to nie będzie łatwe.
Oprócz
przesłania spodobała mi się w tym filmie także technika kręcenia. Pat pojawia
się niemal we wszystkich scenach filmu, nie wiemy więc, co robią i mówią
bohaterowie za jego plecami. O wszystkim widz dowiaduje się na równi z nim. Jednocześnie
czasami mamy okazję oglądać świat oczami bohatera. Dzięki temu możemy się lepiej
wczuć w jego skórę – a także przewidzieć, co się będzie działo. Mimo że Pat
zarzeka się, że kocha żonę, kiedy poznaje Tiffany, widzimy obraz jego oczami –
a obraz przesuwa się z jej biustu na palec serdeczny: obrączki nie ma, w
porządku… I zakończenie staje się oczywiste. Co nie znaczy, że nie jest miło
dowiedzieć się, co się dalej działo.
„Poradnik…”
to film, który mógłbym określić jednym słowem: sympatyczny. To bardzo przyjemny
i ciepły, a przy okazji pouczający na swój sposób film. Idealna produkcja na
poprawę humoru, a także na to, żeby uwierzyć, że happy endy w życiu się
zdarzają – trzeba się tylko o to postarać. No i jeszcze miałem przyjemność popatrzeć na moją ulubioną aktorkę w roli, która przyniosła jej Oscara, a to też coś, prawda?
Oglądałem to parę miesięcy temu i pamiętam, że mi się nie podobało. Jedynie De Niro jakoś zaplusował - facet nadaje się do ról ojców.
OdpowiedzUsuńMnie się podobał, De Niro zalicza tu powrót do wielkiej formy, ale Jennifer Lawrence i Bradley Cooper też fantastyczni. Sam film jest zabawną i uroczą historią, która jest w stanie wprawić widza w dobry nastrój. Oby więcej takich filmów!
OdpowiedzUsuńZe swojej strony dodam, że Jennifer Lawrence mocno u mnie zaplusowała tym filmem; mam nadzieję, że utrzyma poziom.
UsuńDe Niro w końcu jak De Niro. Świetny film. Cooper pochłaniający wzrok widza. W swoim zbiorze natręctw i szaleństwie jest zaj...sty.
OdpowiedzUsuńJak się zastanowić, to w sumie Lawrence przejawiała chyba najmniej dziwactw - może troszkę szkoda, bo byłoby ciekawie zeswatać dwa typy, którym odbiło :)
Usuń