piątek, 20 grudnia 2013

Przyjaźń na śmierć i życie - Frankenstein na miarę lat 80.

Deadly Friend

USA 1986
Scenariusz: Bruce Joel Rubin
Reżyseria: Wes Craven

Niesamowity postęp, jaki nastąpił w świecie elektroniki sprawił, że ludzie filmu zaczęli zupełnie serio zastanawiać się nad skutkami wynalezienia sztucznej inteligencji. Wcześniej SI oczywiście pojawiała się (chociażby w "Gwiezdnych Wojnach"), ale sama z siebie nie stanowiła osi fabuły. Dopiero w latach 80. zaczęły powstawać filmy zajmujące się głównie tym tematem. Na ogół rozważania te nie dawały nam nadziei na pokojowe współistnienie maszyn i ludzi - przykładem choćby znakomity "Terminator". 

Ciekawe, że prawa Asimova, które wydawały się ponadczasowe, uległy pozornemu zapomnieniu. Pozornemu, gdyż autorzy powieści, filmowcy i inni zdali sobie sprawę, że 1) SI może przestać ograniczać się prawami, jeśli uzna je za przeszkodę, 2) powieść lub film, w którym roboty są dla ludzi zagrożeniem, jest znacznie atrakcyjniejszy. Filmowcom pomógł tu jeszcze jeden fakt: odkrycia naukowe w zakresie medycyny możliwe dzięki coraz bardziej zaawansowanym urządzeniom. Zaczęło się mówić o mechanicznych protezach na przykład. Filmowcy i pisarze posunęli się jeszcze o krok dalej: a co by było, gdyby połączyć organizm człowieka z mechanizmem?

Jedną z najciekawszych wariacji na ten temat jest powieść "Friend" z 1985 roku. Traktowała ona o genialnym nastolatku, który dzięki stypendium naukowemu i wysokiej znajomości ludzkiego mózgu zbudował jego mechaniczną imitację i umieścił w ciele robota. Razem z matką i wspomnianym robotem chłopak przyjeżdża do miasta, w którym poznaje paru ludzi: jedni są do niego nastawieni przyjaźnie, między innymi za sprawą robota, który wzbudza sensację w mieście. Inni są dla niego wrodzy - na szczęście wierny robot potrafi obronić swojego właściciela. Pewnego razu dochodzi do podwójnej tragedii: robot zostaje zniszczony, a dziewczyna, pobita przez sadystycznego ojca, jest umierająca, gdyż jej mózg przestaje pracować. Chłopak wpada na pomysł, by umieścić w mózgu dziewczyny protezę wykonaną z układów scalonych robota. Dziewczyna faktycznie zaczyna żyć, jednak zachowuje się zupełnie inaczej niż przed wypadkiem.

Powieść ta, która odniosła pewien sukces za oceanem, wpadła pewnego razu w ręce początkującego zupełnie scenarzysty Bruce'a Rubina. Na jej podstawie napisał scenariusz do filmu, który jednak ze względu na tematykę był niemal murowanym kandydatem na pokazy "Najgorszych filmów świata" - to, co dobrze prezentuje się w powieści, niekoniecznie nie będzie żenująco śmieszne na ekranie. A jednak znalazł się reżyser chętny do ekranizacji dzieła - a był nim Wes Craven. Tym sposobem już rok po wydaniu powieści światło dzienne ujrzał film pod tytułem "Deadly Friend". Ku zaskoczeniu wszystkich, odniósł on dość spory sukces, również po naszej stronie Atlantyku, gdzie kasety VHS z nim masowo przechodziły z rąk do rąk, tak ogromny był na niego popyt. Wes Craven był już wtedy znany za sprawą "Koszmaru z ulicy Wiązów", więc wszyscy chcieli poznać kolejne "dziecko" reżysera.

Co ciekawe, mimo wielu uwag na temat niedorzeczności filmu, opinie były raczej pozytywne. No bo wyobraźcie sobie: dziewczyna, która nagle zaczyna zachowywać się jak bezduszna maszyna, nastolatek wykonujący skomplikowaną operację mózgu... to brzmi strasznie głupio. A jednak film okazał się sukcesem, czemu? Przede wszystkim Craven dobrze zna się na kręceniu horrorów i thrillerów, umie budować i stopniować napięcie. W tym filmie również: robot skonstruowany przez bohatera ma bardzo sympatyczny wygląd i żywe kolory, ale już w pierwszej scenie, której zdradzać nie zamierzam, widać, że wykazuje skłonności, które jego twórcę powinny zaniepokoić. Później również widzimy, że bohater najwyraźniej zapomniał o prawach robotyki. W swoim młodzieńczym zapale nie zdaje sobie jednak sprawy, jak wielki błąd popełnił. Kolejna sprawa: Kristy Swanson nie jest może najlepszą aktorką świata, ale w tym wypadku musiała zagrać dwie zupełnie różne osoby: najpierw "zwykłą" dziewczynę z sąsiedztwa, a w drugiej połowie filmu - praktycznie maszynę. Jej ruchy są sztywne, gestykulacja dziwaczna, ale jak się przyjrzeć, to identyczne ruchy wykonywał wcześniej robot. Aktorka zachowuje się, jakby dopiero uczyła się poruszać i zaczynała zdawać sobie sprawę z możliwości ruchowych ludzkiego ciała. Przypadkiem czy nie, za sprawą braku talentu czy wręcz przeciwnie, efekt jest interesujący i nieco niepokojący.

"Przyjaźń na śmierć i życie" to ciekawy przypadek filmu, który będąc produkcją mimo wszystko raczej niskobudżetową trafił na półkę z napisem "kultowy" Miłośnicy starych horrorów i ludzie wychowani na kasetach VHS chętnie do niego wracają. Mimo upływu 27 lat od premiery film się prawie nie zestarzał - oczywiście jeśli weźmiemy poprawkę na stan ówczesnej wiedzy oraz możliwości komputerów. Dzisiaj słowa profesora "Masz do dyspozycji nasz komputer, całe megabajty do dyspozycji" mogą wywołać uśmiech na twarzy. Dzisiaj wiemy też, że nawet gigabajty nie są gwarantem powstania sztucznej inteligencji. Mimo to film oceniam aż na 8 gwiazdek. Albo nie, na 7 - za samiutką końcówkę, dosłownie ostatnie sekundy. Craven, litości, nie wierzę, że to ty wpadłeś na ten kretyński pomysł...

4 komentarze:

  1. bardziej komediowa była dziewczyna z komputera podobny był też automan to w lżejszej wersji wirtualu ożywionego ale pamiętam też film chyba z tej dekady tytułu za chiny sobie nie przypomnę gdzie jakiś facet przypadkiem odkrywa że ktoś podmienia ludzi na roboty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Automana oglądałem jeszcze na niemieckojęzycznej kablówce, pamiętam. Dziewczyny z komputera niestety nie oglądałem, nadrobię zaległości niedługo; dzięki za przypomnienie.

      Usuń
    2. jest film i serial z l90 pod tym samym tytułem mówie o dziewczynie z komputera:) nawiasem to seriale o humanoidalnych robotach szczęścia nie miały mimo że ich sporo zrobiono od cyber cop z l70 po total recall 2070 chyba żaden nie pociągnął dłużej jak sezon ;)

      Usuń
  2. Pamiętam ten film. Przez mgłę, ale pamiętam. Czy to tutaj robot dokonał dekapitacji jednej z ofiar przy użyciu piłki do kosza ?

    OdpowiedzUsuń