niedziela, 12 maja 2013

THX-1138: mały krok dla Lucasa, wielki dla jego kariery

THX 1138

USA 1971
Scenariusz: George Lucas, Walter Murch
Reżyseria: George Lucas

Czasami zdumiewa mnie, jak bardzo jakiś stary film staje się aktualny we współczesnych czasach. Zastanawiam się, czy to sprawka niesamowitego zmysłu twórcy, czy też przypadek. Spodziewam się, że w wypadku debiutanckiego filmu G. Lucasa role odgrywają oba te czynniki. "THX 1138" jest moim zdaniem idealnym dowodem na to, że kino SF nadaje się do przekazywania ponadczasowych treści równie dobrze, a może nawet lepiej, niż inne gatunki filmowe. Zastanawiałem się, czy nie opowiada on przypadkiem o nas samych - ludziach, którzy pozwolili wedrzeć się komputerom i internetowi w każdy element życia, nawet najbardziej prywatnego.

W czasach, gdy powstawał pierwszy sezon "Star Trek", na uniwersytecie w Los Angeles studiował pewien nikomu wówczas nie znany młody człowiek. Nazywał się George Walton Lucas. Stworzył m.in. krótkometrażowkę pod tytułem "Elektroniczny Labirynt THX 1138 4EB". Przypadkiem Lucas miał szczęście asystować samemu Francisowi Fordowi Coppoli przy realizacji musicalu "Tęcza Finiana". Niewiele osób pamięta ten film, jeszcze mniej wie, że Lucas miał tam niewielki wkład. Ale to właśnie wtedy Coppola zauważył go i uznał, że młody człowiek ma talent: potrafi bowiem przekazać złożone i delikatne treści w sposób, który dla wszystkich będzie zrozumiały i - co więcej - atrakcyjny. Dlatego zdecydował się zostać producentem wykonawczym przy pierwszym kinowym filmie Lucasa - "THX 1138", czyli pełnometrażowej wersji studenckiego dzieła. Tak powstał film, który miał w przyszłości przyczynić się, choć nie bezpośrednio, do otwarcia przez Lucasem drzwi do wielkiej kariery.

Debiut kinowy Lucasa ogląda się doskonale mimo upływu lat - w 2000 roku powstało "Equilibrium" o bardzo podobnej wymowie - jednak mimo znacznie większego budżetu i możliwości technicznych świat przedstawiony nie jest tam równie wiarygodny i nie oddziałuje na widza tak silnie. W "THX 1138" mamy bowiem do czynienia ze światem przerażającym. Ludzie są całkowicie kontrolowani przez system komputerowy. Żyją według zasad ustalonych przez maszyny po to, by nic nie zakłócało doskonałego porządku. Fakt, w świecie tym nie ma przestępstw, przemocy, wojen, nie ma zapewne również chorób. Niestety, cena, jaką ludzie zapłacili za porządek, jest całkowite podporządkowanie każdego aspektu życia maszynom. Te nie mają emocji i uczuć, wnioskują, że to przez nie ludzie są nieprzewidywalni i skłonni do działania na własną szkodę - dlatego wszelkie uczucia czy zachowania wskazujące na indywidualność są zakazane. Widz może się przekonać, że cel został w pełni osiągnięty: wszyscy wyglądają się i poruszają jednakowo, kobiety i mężczyźni są niemal nie do odróżnienia. Ogolone głowy i jednakowe stroje przywodzą na myśl obóz karny, chociaż teoretycznie świat przyszłości ma być czymś dokładnie przeciwnym. Wszyscy biorą dodatkowo pigułki likwidujące emocje. Oczywiście musi znaleźć się wyjątek - oto tytułowy THX 1138 i kobieta LUH 3417 ograniczają dobową dawkę pigułek. Dzięki temu zaczynają odczuwać emocje, które pozwalają im także poczuć do siebie pociąg fizyczny. Jest to jednak straszliwa zbrodnia w obowiązującym porządku społecznym.

Trzeba przyznać, że film praktycznie się nie zestarzał. "THX 1138" to jeden z nielicznych filmów, w którym udało się stworzyć przekonującą rzeczywistość przyszłości niemal bez efektów specjalnych. Film nakręcono w nieczynnych tunelach metra w San Fransisco - odpowiednio oświetlone wnętrza wydają się zimne i odczłowieczone. Ludzi wystarczyło ogolić i ubrać w jednakowe białe stroje maskujące wszelkie różnice między płciami, by zaczęli już nie jak więźniowie, ale nawet jak roboty, sterowane twory, które tylko budową różnią się od maszyn. Nawet brak efektów wizualnych nie wydaje się archaizmem - tutaj podkreśla tylko surowość świata przyszłości i bezbarwność życia, a właściwie wegetacji jego mieszkańców.

Film też skłania do pewnych refleksji, przy czym - ciekawa rzecz - dzisiaj zmusza do zadania pytań innych, niż kilkadziesiąt lat temu. Dawniej zapewne pytano - czy maszyny mogą przejąć nas nami władzę? W latach 70. komputery stawały się coraz sprawniejsze, ujawniały swoje zalety w kolejnych dziedzinach życia. Przypuszczam, że niejedna osoba zadawała sobie pytanie, czy kiedyś nie przejmą władzy nad światem... Dzisiaj po obejrzeniu tego filmu postawiłbym inne pytanie: do jakiego stopnia można pozwolić sobie na uzależnienie od maszyn? Na ekranie widzimy ludzi słuchających porad wygłaszanych spokojnym, aksamitnym tonem, czujących się zupełnie bezpiecznie. Podczas oglądania filmu miałem wrażenie, że wbrew starym opisom filmu, to nie ludzie zostali pokonani, ale sami, zupełnie dobrowolnie, oddali się we władzę komputerów, by zwolnić się od wszelkiej odpowiedzialności za swoje życie.

Dzieło Lucasa zarobiło niewiele, bo 2 437 000 $ (chociaż koszty wyniosły wedle legendy dokładnie 777 777 $ i 77 centów, więc w sumie każdy wydany dolar przyniósł ponad 300 % zysku). Jednak - co ważne - zdobyło uznanie ludzi z branży oraz krytyków; wszyscy oni uznali, że Lucas ma spory potencjał i nieźle jeszcze namiesza w kinie. Jak dobrze wiemy, tak się rzeczywiście stało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz