Aktorzy są różni. Jednych się kocha, innych nienawidzi, jeszcze inni pozostają zupełnie obojętni, ich twarze rozmywają się wśród tysięcy innych twarzy. Zaprawdę nieliczni są aktorzy, których niemal każdy występ zapada w pamięć, a ich pojawienie się na ekranie jest praktycznie gwarancją doskonałego filmu albo przynajmniej dobrej zabawy. Jedną z takich aktorów jest Johnny Depp, chyba najbarwniejsza postać kinematografii. Napisano o nim tyle, że nie chciałbym się powtarzać i pisać teraz jego autobiografii. Zamiast tego postaram się wyjaśnić, dlaczego stał się moim ulubionym aktorem.
Chciałbym powiedzieć, że widziałem wszystkie filmy z jego udziałem, ale
cóż, za dużo tego... ale staram się, staram. Przyznam szczerze, że jego pierwsza rola rozczarowała mnie straszliwie, przy czym wynika to chyba z faktu, że "Koszmar z ulicy Wiązów" ogólnie uważam za kiepski film. Pierwszy raz zobaczyłem Deppa w "Edwardzie Nożycorękim" - do dzisiaj zresztą uważam to za jeden z jego najlepszych i najbardziej wzruszających występów. "Co gryzie Gilberta Grape'a" to film chyba nieco zapomniany, a szkoda, bo Johnny Depp dowiódł, że przekonująco potrafi zagrać "przeciętnego" człowieka z prowincji. Jednak i w charakterze, i w sposobie bycia aktora jest coś, co sprawia, że najlepiej sprawdza się w rolach, w których może odegrać osoby, powiedzmy, nieprzeciętne i wyróżniające się z tłumu. "Jeździec bez głowy" czy "Dziewiąte wrota" to jedne z oznak tego, iż Depp czuje się najlepiej w filmach nie do końca realistycznych, za to pozwalających mu ukazać, jak zachowuje się "zwykły" człowiek postawiony w nieprzeciętnych okolicznościach albo przeciwnie - jak tłum reaguje na osoby niezwykłe.
Doskonale dowodzi tego postać Jacka Sparrowa. Sam Johnny Depp stwierdził, że urodził się do tej roli i chyba coś w tym jest. Ja wiem, że "Piraci z Karaibów" nie mają wiele wspólnego z prawdą historyczną, jest tam wiele błędów i tak dalej... ale ile jest osób, które nie wiedzą, kto to jest Jack Sparrow? Ilu jest ludzi, którzy mogli uznać serię za niewypał, ale chodziły do kina na każdą z części, żeby popatrzeć na to, w jaki sposób Jack Sparrow poradzi sobie z przeciwnościami losu? Depp zagrał postać kompletnie nierzeczywistą w sposób tak naturalny, że widz gotów jest uwierzyć, iż aktor na co dzień zachowuje się podobnie. Ciekawe, czy ktokolwiek inny podołałby temu zadaniu.
Oczywiście byłbym niesprawiedliwy, gdybym na występie w "Piratach..." zakończył wpis. Aktor ma na koncie wiele innych udanych występów. Mam jednak wrażenie, że "pirackie" wcielenie odbiło jakiś ślad na sposobie gry Deppa, bo w każdej niemal kolejnej jego roli widzę pewne jego ślady; każda z jego kolejnych postaci ma mimikę nieco podobną do Jacka. Osobiście mnie to nie razi - w ten sposób aktor wypracował pewną charakterystyczną manierę, która zwraca uwagę, pozwala, by występ aktora pozostał w pamięci oraz nierzadko decyduje o sukcesie filmu. Tak jest w przypadku "Mrocznych Cieni", które wiele osób (nie wiem dlaczego) zawiodły. Przypuszczam, że film te byłby o klasę gorszy, gdyby nie Depp, który idealnie wcielił się w rolę wampira próbującego odnaleźć się w naszych czasach.
Przy okazji Johnny Depp to jeden z nielicznych aktorów, którzy dobrze czują się w każdej roli. Nie widziałem dotąd żadnego jego filmu, gdzie zagrałby źle i nieprzekonująco. W każdej roli jest naturalny (w pewnej umownej definicji naturalności oczywiście), w każdym stroju wygląda dobrze. Jednak chyba najlepiej pasują do niego role dziwaczne i wymagające pewnych, powiedzmy, przebieranek. Wystarczy spojrzeć na jego występ jako Kapelusznika w "Alicji w "Krainie Czarów" czy Willy'ego Wonki z "Charliego i fabryki czekolady".
Taki właśnie jest Johnny Depp: jedna z nielicznych postaci kina, które patrzą na współczesny, nieraz ponury świat i twierdzą, że nie życzą sobie nic z tych rzeczy, po czym zamieniają go w miejsce baśniowe, w którym wszystko może się zdarzyć. Pewnie dlatego związał się tak ściśle z Timem Burtonem, twórcą najbardziej chyba dziwacznych filmów powstających za oceanem. W filmach Burtona Johnny Depp może się wykazać odgrywając najbardziej niewiarygodne postacie. Jednocześnie każda z jego ról jest niepowtarzalna - nie tylko dlatego, że niepodobna do innych, ale też dlatego, że nikt inny nie poradziłby sobie z nią tak dobrze. Owszem, są aktorzy, którzy umieją i bawić, i wzruszać, ale czy to wszystko w jednym filmie? Wątpię, bo Depp jest tylko jeden.
Sto lat, Johnny!
Johnny'ego kochałam od dzieciństwa, wpatrzona w ściany moich starszych sióstr, które oblepione były od góry do dołu buzią Deppa. Później przyszedł czas na Edwarda Nożycorękiego, Koszmar z Ulicy Wiązów i niedocenioną rolę w "Beksie" Johna Watersa, dzięki której zaczęłam słuchać odpowiedniej muzyki i pokochałam kicz/absurd. Dzisiejsza deppomania trochę mnie odstręcza - póki Johnny był aktorem wybranych ról, póty uważałam go za geniusza filmu. Teraz to wybryk kultury masowej.
OdpowiedzUsuń