wtorek, 23 lipca 2013

Ku pamięci Dennisa Fariny - Crime Story

Crime Story

USA 1986-1988
Scenariusz: Gustave Reininger
Reżyseria: Leon Ichaso


Gdyby spytać dowolną osobę o najsłynniejszy czy najbardziej kultowy serial sensacyjny wszechczasów, na 99% usłyszałbym jedną z dwóch odpowiedzi: "Policjanci z Miami" oraz "Crime Story". Pamiętam, że w czasach, kiedy w Polsce miała miejsce emisja tych seriali, sklepy, ulice i podwórka pustoszały. Kto mógł, ten oglądał zmagania dzielnych policjantów. Co łączy te dwa seriale? W każdym z nich jedną z kluczowych postaci grał dawny policjant, a później aktor - Dennis Farina.

Większość ludzi lepiej pamięta "Policjantów z Miami", którzy weszli na stałe do najsłynniejszych i najważniejszych seriali ubiegłego wieku, a niedawno doczekali się pełnometrażowego filmu. Ja jednak chciałbym zatrzymać się przy drugim serialu, a mianowicie "Crime Story", który może nie imponuje dynamiczną akcją, ale jest moim zdaniem znacznie lepiej dopracowany w kwestii psychiki bohaterów. 


Już pilot serialu wskazuje na to, że będzie on niebanalny i nieco inny od szybkich i pełnych akcji produkcji sensacyjnych. "Crime Story" to opowieść o rywalizacji dwóch ludzi. Jeden z nich to policjant, porucznik Michael Torello, twardy i nieprzekupny; drugi to gangster Ray Luca, rozpoczynający karierę w mafii. Rywalizacja staje się szczególnie zawzięta, kiedy Luca zabija młodego przyjaciela porucznika Torello. Przyjaciel ów miał skończyć z życiem kryminalisty - niestety nie umiał się powstrzymać, nie zdążył i zapłacił za to najwyższą cenę. Zabójstwo to miało pociągnąć za sobą całą serię innych wydarzeń i problemów - o czym opowiada już serial.

Oprócz wątku kryminalnego mamy też obyczajowy. Zarówno Torello, jak i Luca ukazani są z "ludzkiej" strony. Każdy z nich (nawet ten "zły" - rzadka to rzecz) ma określony charakter, potrzeby, nadzieje i lęki. Torello nie jest kryształowym policjantem bez krwi i skazy. Owszem, nie toleruje przekupstwa, poświęca się pracy, chce, by na ulicach było bezpiecznie - ale widzimy też, jaką cenę za to płaci, nie mając jak odreagować problemów zawodowych, przynosi je do domu, na czym cierpi jego rodzina. Widzimy, że Luca prywatnie nie jest złym człowiekiem, ale na swój sposób troszczy się o bliskie osoby i ma swój specyficzny kodeks - ba, z czasem zaczyna go szanować nawet Torello! Staranne i precyzyjne charaktery oraz historie postaci to skutek powiązania paru elementów. Postać Raya Luca została utworzona na bazie kilku słynnych chicagowskich gangsterów, głównie Tony'ego Spilotro, na którym oparł się też Joe Pesci kręcąc słynne "Kasyno". Poza tym odtwórca roli porucznika Torello, Dennis Farina, był przez wiele lat policjantem w Chicago, później pracował w wytwórniach filmowych jako konsultant. Dzięki niemu właśnie postać nieustępliwego porucznika jest autentyczna, a ukazane w serialu metody pracy policji nie mogą budzić niczyich zastrzeżeń.

Doskonała gra aktorów i perfekcyjnie utworzone postacie bohaterów to nie wszystko. Serial olśniewa precyzją realiów Chicago lat 60. - począwszy od samochodów jeżdżących po ulicach (ach, te krążowniki szos - piękne, ogromne i lśniące), poprzez wystrój klubów i restauracji, a na strojach skończywszy. Oczywiście dochodzi też muzyka, ze związaną z serialem na stałe piosenką "Runaway" na czele. Piosenką, która dwukrotnie stała się przyczyną tragedii jej twórcy znanego jako Del Shannon. Pierwszy raz, kiedy jej oszałamiający sukces doprowadził piosenkarza do załamania nerwowego - nie był na to zupełnie przygotowany. Po raz drugi - właśnie za sprawą "Crime Story" - druga młodość przeboju załamała go i stała się jedną z przyczyn samobójczej śmierci.

Wydaje się, że tragedia piosenkarza położyła się cieniem na serialu, który - choć uznawany za kultowy, jest dzisiaj jakby zapomniany. O ile "Policjanci z Miami" mają swoich gorących wielbicieli i doczekali się niedawno ciepło przyjętego filmu kinowego, o tyle o "Crime Story" ucichło. Chociaż wiele scen, postaci i tekstów z serialu przewija się w kinie gangsterskim do dzisiaj a o samym serialu słyszał niemal każdy, to jednak niewiele osób jest chętnych go oglądać. Przyczyny tego są złożone, ale podstawową jest chyba fakt, że dokładność twórców i staranność w tworzeniu postaci nie posłużyła akcji. Serial niestety momentami mocno się dłuży, niektóre odcinki wydają się wręcz zbędne dla samej fabuły, a potrzebne jedynie dla ukazania portretu psychologicznego bohaterów.  Podobnie jak słynny "Okręt" Wolfganga Petersena, który - choć perfekcyjny pod względem realizmu - niektóre osoby zniechęca brakiem akcji, tak i "Crime Story" zniechęca co bardziej niecierpliwych widzów. Do tego dołożyć trzeba kilka naprawdę idiotycznych i odstających od całości scen -w tym (uwaga spojler!) jednego z najgłupszych zakończeń w historii telewizji. Szkoda.

Mimo wspomnianych wad, "Crime Story" wspominam z rozrzewnieniem jako jedno z pierwszych zetknięć z produkcjami dla dorosłej widowni (podczas premiery w polskiej telewizji miałem 12 lat) oraz pierwszy też chyba kontakt z kinem gangsterskim. Cieszy mnie, że serial wszedł na stałe na listę produkcji "kultowych" i praca Dennisa Fariny nie poszła na marne. 

Cześć jego pamięci...

2 komentarze:

  1. Myślę, że warto spróbować obejrzeć - najwyżej popatrzę sobie na cudowne samochody ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. I piękne wnętrza. Pamiętajmy o pięknych wnętrzach :)

    OdpowiedzUsuń