poniedziałek, 1 lipca 2013

American Horror Story - horror nie umarł

American Horror Story

Horror to bardzo niejednolity gatunek i różne są wobec niego wymagania. Jedni uważają (cytat dosłowny), że "nie ma mowy o horrorze, jeśli nie ma dużo krwi", inni - że prawdziwy horror jest wtedy, kiedy człowiek ma ochotę schować się pod kołdrą/kocem, a potem boi spać po ciemku. Osobiście nie jestem fanem filmów gore i zdecydowanie preferuję filmy należące do drugiej kategorii. Oprócz tego uwielbiam też stawiane przeze mnie na innej półce filmy grozy - takie jak ekranizacje powieści Brama Stokera lub Mary Shelley, w których nie ma krwi, w zasadzie nie ma się czego bać, ale za to budujące specyficzny nastrój mrocznych tajemnic i niepokoju.

Na podstawie tego wstępu łatwo przewidzieć, że ideałem horroru jest film, jak to się mówi, "klimatyczny", który jednocześnie skutecznie zniechęci mnie do wchodzenia do ciemnych pomieszczeń bez uprzedniego włączenia światła. Takich perełek jest jednak niewiele. Na szczęście jednak zupełnym przypadkiem zobaczyłem raz reklamę serialu "American Horror Story" i postanowiłem sprawdzić, o czym rzecz. Nie żałuję.


W największym skrócie serial opowiada o rodzinie Harmonów, którzy - chcąc ratować swoje małżeństwo - szukają dla siebie miejsca na drugim końcu kraju. Decydują się na pewną rezydencję w Los Angeles. Cena posiadłości jest śmiesznie niska, istnieje bowiem haczyk: dom jest znany jako "dom śmierci" - przez całą jego historię zginęło w nim kilkanaście osób. Rodziny to jednak nie odstrasza. Nie przeszkadza im również sąsiadka, która traktuje ten dom niemal jak własny, oraz jej córka chora na zespół Downa, która przychodzi bawić się z lokatorami według niej zamieszkującymi piwnicę.Nie przeszkadza im też, że w domu mieszka pokojówka Moira, która twierdzi, że jest nierozerwalnie związana z domem.

Rodzina wkrótce zadomawia się. Mąż i ojciec rozpoczyna działalność jako psychiatra - jego stałym pacjentem jest nastolatek Tate, który opowiada o swoich krwiożerczych fantazjach. Ojca niepokoi ten fakt, jak również to, że jego córka Violet fascynuje się młodzieńcem. Dziewczyna bowiem jest nadwrażliwa, ma trudności z nawiązywaniem kontaktów i twierdzi, że nie zna strachu - dosłownie, za wszelką cenę szuka czegoś, co byłoby w stanie ją przerazić. Nie ma z tym problemów jej matka - dom oszałamia ją, do tego ma wrażenie, że jest prześladowana przez tajemniczego mężczyznę w kostiumie z lateksu. Drażni ją również sympatia, jaką jej mąż obdarzył pokojówkę - przecież to tylko starsza pani, prawda? A do tego sąsiadka, która co i raz wchodzi do domu, jak do siebie i opowiada straszne historie o dawnych lokatorach. Po pewnym czasie cała rodzina zaczyna zdawać sobie sprawę, że w domu mieszka jeszcze ktoś poza nimi.

Serial rozczarował mnie - bardzo mile. Spodziewałem się przeciętnego raczej serialu, a tymczasem każdy odcinek trzymał w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Każdy odcinek zrealizowany jest według tego samego schematu, podobnego nieco do "Zagubionych": na początku widzimy scenę dotyczącą przeszłości domu, zwykle jednego z dawnych lokatorów, a następnie dowiadujemy się, jaki ma to związek z obecnym wydarzeniami. Podobne retrospekcje, tyle że znacznie krótsze, pokazywane są także w trakcie odcinka. Na szczęście uniknięto tutaj mnożenia wątków, bohaterów i intryg ponad miarę. Zamiast tego mamy kilka raptem postaci i kilka wątków ich dotyczących, które to wątki są umiejętnie rozwijane przez cały serial. Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że to trochę monotonne - nic z tych rzeczy, nie ma obawy. Najpiękniejszą cechą "American Horror Story" jest kompletna nieprzewidywalność. Dotyczy to nie tylko serialu jako całości, ale też pojedynczych scen. Znamy to wszyscy: bohater idzie ciemnym korytarzem, słyszy hałas, odwraca się... ale nie, to tylko mysz. Chce iść dalej i nagle coś go atakuje. Tutaj tego nie ma: COŚ może pojawić się już po pierwszym hałasie, mogą być same tylko fałszywe alarmy. Poza tym - tak naprawdę to nie to, co widzimy, jest tu najważniejsze. Okazuje się, że słowa to potężna broń w rękach twórców: to właśnie długie rozmowy bohaterów albo przeciwnie - krótkie, przypadkowe "chlapnięcie" zdradza więcej, niż większość tego, co widzi się na ekranie.

Największy szacunek mam dla twórców za umiejętny rozwój fabuły. Widz do samego końca nie jest pewien, kto jest kim; co jest realne, a co - wytworem wyobraźni bohaterów. Tajemnica domu, historia jego i jego lokatorów ukazywana jest stopniowo, w każdym odcinku po odrobinie. Taka odrobina wystarcza, by widzowi wydawało się, iż posiadł tajemnicę domu. Jednocześnie widz zdaje sobie sprawę, że zostało coś jeszcze do wyjaśnienia lub zakończenia i tym samym ma ochotę obejrzeć kolejny odcinek. Ogromną siłą serialu jest też sceneria. Poza kilkoma dosłownie scenami praktycznie cała akcja toczy się w posiadłości. Dom ten jest zaiste ogromny, pomieszczenia są w nim ciasne, za to jest ich dużo. Dlatego nie dziwi spora liczba ludzi pojawiająca się w domu i fakt, że mogą oni przemykać się niepostrzeżenie. A może to dlatego, że są duchami? No właśnie - do końca nigdy nie wiadomo. Wnętrza wzmagają poczucie grozy: bohaterowie robią, co mogą, by zapanował porządek, ale w każdym pokoju zawsze jest kilka porozrzucanych drobiazgów, wszędzie odkrywane są ślady po dawnych mieszkańcach. Od początku widać, że nie są w stanie podporządkować sobie tego domu, za to pozwalają się stopniowo niszczyć jego złowrogiej atmosferze i demonom przeszłości.

Dobra jest również gra aktorów. Moim skromnym zdaniem bardzo dobrze weszli w swoje role, zwłaszcza Jessica Lange oraz Taissa Farmiga. Aktorzy mieli zadanie niełatwe, ponieważ wszystkie dosłownie postacie w serialu mają coś na sumieniu i każda z nich ma pewne zaburzenia, nerwice czy lęki. Talent ich możemy podziwiać przez cały sezon, gdyż większość postaci pojawia się niemal w każdym odcinku. Nie przeszkadza to, gdyż jest ich niedużo, za to każda jest znacząca dla rozwoju fabuły.

Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to co najwyżej do postaci rodziny Harmonów. Mąż i żona to skrajni egoiści, z którymi trudno sympatyzować i po prawdzie człowiek zastanawia się, jakim cudem oni chcą uratować związek zachowując się w ten sposób... Powołują się na dobro córki, która jednak nic ich nie obchodzi. Ich ślepota wobec córki przechodzi wszelkie granice i po prawdzie jest aż niewiarygodna. Poza tym, czasami miałem wrażenie, że pozostają niewzruszeni wobec zjawisk, przy których najbardziej sceptyczny racjonalista uciekałby z tego domu gdzie pieprz rośnie.

Mimo tych drobnych uwag uważam "American Horror Story" za jedną z najlepszych produkcji w swoim gatunku i daję mu 9 punktów na 10. Niedługo zabiorę się za sezon drugi - tutaj uwaga! I fabuła, i bohaterowie są zupełnie inni, w zasadzie to kompletnie inny serial!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz